poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Akademia Malucha, czyli co robić gdy pada

Grzecznie się pytam - kto mi zepsuł pogodę - było przecież tak ładnie, tak ciepło, tak cudownie - budzę się w sobotę, a tam ulewa i zimno. I co tu robić z dzieckiem, które jest ciekawe świata, nie chce siedzieć w domu w taki dzień jak dzisiaj - gdy za oknem szaro i ponuro, a na dodatek woda z nieba kapie.


Zrobiłam szybki przegląd szafy w poszukiwaniu kaloszy z czarownicą - Dziadek kupił takie Julce - znalazłam - nie wiem na co liczyłam, w jakim świecie żyłam licząc, że nadal są dobre na Julkę. Nie trzeba było mierzyć, na siłę wciskać kalosza na nogę niczym Gryzelda i Anastazja - mające w planach królewski ślub. Wystarczyło wprawne oko MATKI - i metoda NA OKO, aby stwierdzić - MUSIMY KUPIĆ NOWE KALOSZE - trochę późno to stwierdzenie padło, bo przecież już leje - ale nic to, ja nie dam rady, ja - przecież jest tysiące sklepów, które tylko marzą aby sprzedać mi nowiutkie kalosze - które oczywiście powinny być (wymagania Julki):
- różowe, a może czerwone,
- z myszką MICKY, a może z wróżkami,
- powinny być kolorowe,
- ładne
Toż to pryszcz, chciałoby się rzec - takich kaloszy jest przecież na pęczki w sklepach - ale do tego muszą to być kalosze w rozmiarze 24 - z doświadczenia wiem, bo nie pierwszy raz próbowałam kupić w naszym cudownym mieście kalosze - ten rozmiar WYSZEDŁ i nie wiadomo kiedy wróci.

Gdy w jednym z osiedlowych sklepów dojrzałam kalosze w rozmiarze poszukiwanym, a do tego były KOLOROWE - znaczy się w baloniki wszelakich kolorów (że są to baloniki uświadomiła mnie Julka, mi się to raczej kojarzyło z fasolkami wszystkich smaków Bertiego Boota - czy jakoś tak - jak graliście w grę Harry Potter to wiecie o czym mówię - ja mogę już dokładnie nie pamiętać, bo ostatni raz grałam w nią jakieś 10 lat temu) - szybka przymiarka i jeszcze szybsza decyzja - BIERZEMY.

Teraz świat nabrał innych kolorów - nie, nie przestało podać, ale uzbrojone w kurtkę przeciwdeszczową i kalosze - nic nam nie było straszne, kałuże, deszcz - postanowiłyśmy uderzyć w miasto. Małż podrzucił Nas do Centrum i srruuu - najpierw obowiązkowy spacer po ALFIE - obowiązkowy przemarsz przez SMYKA i obowiązkowa przejażdżka na karuzeli z konikami.

Gdy już to wszystko było za Nami zaczepiła Nas Pani z ulotkę - AKADEMIA MALUCHA ZAPRASZA - gdy, zabawy, konkursy - przeczytałam na głos, więc nie było już odwrotu.

Faktycznie było masę zabawy - z świetnymi Paniami animatorkami, były konkursy - JULKA ZAJĘŁA PIERWSZE MIEJSCE w konkursie na ozdabianie ciasta - nagrodą był zestaw do piaskownicy WADERA :)

Dzień mimo pogody upłynął Nam bardzo szybko i fajnie - wieczorkiem przyjechałyśmy do domu zmęczone, ale jakże szczęśliwe.

4 komentarze:

  1. dobrze, że jest u nas takie miejsce :) Musimy się z Polką wybrać w któryś deszczowy dzień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety to chyba tylko raz w miesiącu jest organizowane

      Usuń
  2. No to jest pomysł na biznes:)

    OdpowiedzUsuń