Wychodzę z założenia, że rozmowa to podstawa - ważne jest przedstawienie swoich argumentów dlatego staram się nie używać w stosunku do Julki tekstów typu:
- nie rób tak!
- nie wolno
- brzydko się zachowujesz
- nie kupię Ci tego
- itp
Oczywiście stosuje takie stwierdzenia, zakazy czy nakazy, ale zawsze staram się je poprzeć odpowiednimi argumentami:
Ja: Juleczko nie wolno jeździć na rowerze bez kasku
Julka: czemu?
Ja: Kochanie trzeba wkładać kask dla bezpieczeństwa. Rodzice chcą abyś była bezpieczne i żeby nic Ci się nie stało.
Julka: czemu?
Ja: bo bardzo Cię Kochamy. (argument level wysoki)
Julka: dobrze
Staramy się rozmawiać, tłumaczyć - nie używać bezsensownego "NIE, BO NIE" lub "BO TAK" - jasne zdarza mi się powiedzieć - "Bo Mama tak powiedziała" - szybko się jednak reflektuję i zaczynam tłumaczyć. Jasne, że czasem sytuacja wyprowadza nas z równowagi, witki opadają, szczęka zbierana jest z podłogi, brakuje słów - ale twardo próbujemy z uporem maniaka.
Staram się nauczyć Julkę, że trzeba mieć własne zdanie i jeżeli bardzo się czegoś chce - trzeba mieć na to argumenty - mnie tak wychowano. Rodzice nauczyli mnie "walczyć o swoje", nauczyli mnie argumentować. Powtarzali, że jeżeli przedstawię swoje racje to Oni przemyślą daną kwestię jeszcze raz. Argumentowałam chęć wspinaczki w wieku 12 lat, potem gdy wspinaczka była dość zaawansowana argumentowałam potrzebę zakupu drogiego sprzętu. Zazwyczaj udawało mi się.
Julka ma trzy lata - i nie myślałam, że tak szybko użyje mojej "broni" - argumentów. Parę dni temu byliśmy w sklepie z artykułami dla dzieci - wózki, foteliki i cały wielki dział zabawek - Julka wypatrzyła Lalkę i krzyczy:
- Mamo kupisz mi ją?
Ja: Kochanie nie kupię Ci tej lalki
Julka: Mamo, ale ja takiej jeszcze nie mam
Ja: kochanie to akurat nie jest powód
Julka: no dobra - masz rację, spróbuję następnym razem.
hm... muszę się przygotować - Wczoraj robię obiad, biegam po kuchni, kot plącze się pod nogami i do tego Julka uskutecznia rowerek (mamy sporo miejsca, więc ma gdzie to robić), proszę - Julka uciekaj z kuchni, tu się gotuje.
Julka: Ale Mamo!
Ja: Kochanie nie ma żadnego ale..
Julka: Mamo posłuchaj mnie - mam argument
Ja; yyyyyyy
Julka: chcę się przytulić.
Ugotowałam się - Ona na szczęście nie wie, że argumenty typu
- chcę się przytulić,
- Kocham Cię
- chcę dać Ci buziaka
działają rozmiękczająco i pewnie gdyby użyła go w sklepie kupiłabym Jej tą lalkę - mało to pedagogiczne, ale cóż - jest Naszym oczkiem w głowie.
bardzo dobrze, że nie zbywasz malutkiej "BO TAK"
OdpowiedzUsuńto jest najgorsze, co można dziecku zrobić!
a te przytulasy... pewnie i mi kolana by się zgieły ;)
argument "chcę się przytulić" jest coraz częściej używany - już rozkminiła, że rozwala tym Matkę
Usuńniełatwo się powstrzymać czasami, tym bardziej podziwiam :D Ja też się staram, ale (wstyd przyznać) od czasu do czasu ponoszę spektakularne porażki.
OdpowiedzUsuńSylwia jak każdy :)
Usuń