wtorek, 19 lutego 2013

wizyta w przychodni

Jakieś pół roku temu, Niunia dostała od nas w prezencie Zestaw lekarski  - prezent był w ramach "oswajania wilka", czyli poprzez zabawę pokazanie Niuni, że lekarz, przychodnia nie musi kojarzyć się tylko z kuj, kuj czyli szczepieniami, ważeniem, mierzeniem i wszystkim tym co często powodowało płacz i łzy w oczkach Niuni.



Z racji tego, że co w sercu to na języki, a w wolnym tłumaczeniu - jak pomyślałam, tak zrobiłam. Weszłam na stronę popularnego portalu aukcyjnego, wpisałam 'zestaw lekarski" i moim oczom ukazały się tysiące różnych, różniastych zestawów - jedne były w walizkach, inne miały fartuchy, a jeszcze inne były różowe. Drogą eliminacji - wykluczyłam różowe, a następnie wybrałam jeden, który odpowiadał mi estetyką wyglądu, miał walizeczkę (więc wyeliminowałam perspektywę walających się akcesoriów po całym domu) kliknęłam "Kup teraz", zapłaciłam i dwa dni później dotarł do nas taki oto zestaw.



Zaraz po rozpakowaniu prezentu, nastąpiły badania Mamy, Taty, kota, lalek, misiów - myślę, że badane były także klocki lego, naklejki, czy elementy stałego wyposażenia domu - tak, to była trafiona zabawka.

Wizyty w przychodni podzieliliśmy na czas przed i po zestawie - zdecydowanie zabawka sprawiła, że Niunia się nie boi lekarza, chętnie daje się osłuchiwać, czy zaglądać do buzi i uszu - rola została spełniona.

Dzisiaj, po powrocie do domku Niunia pobiegła do swojego pokoju, wyciągnęła walizkę lekarską i krzyczy
- Mama badaj Niunię
popatrzyłam na swoje dziecko, a muszę przyznać, że byłam już jedną nogą poza domem, mówić
- Słoneczko, ale Mamusi się wydaje, że jesteś zdrowa i nie ma potrzeby Cię badać (ufff, pomyśłam, to jest argument nie do odparcia - oj jak się bardzo myliłam), na co Nasza rezolutna córka odparła
- Mama no co Ty, przecież ja udaje - to zabawa, wiesz?

Cóż, muszę przyznać Jej punkt - załatwiła mnie na całego :)
Przez następną godzinkę - bawiłyśmy się w przychodnię, raz Niunia była pacjentem, raz Ja, nawet Tacie się udało dostać do lekarza.

Badania były bardzo konkretne, było "oddychać, nie oddychać", Niunia podczas jednego z badań postanowiła sprawdzić stan uszu (bardzo dobrze, bo przecież należy tak robić)
Niunia: Mama, teraz ucho
Ja: dobrze Kochanie, ale ucho mnie nie boli
Niunia: po głębszym zastanowieniu - dobrze, nie boli bo nie ma miodu.

Diagnoza postawiona - będę żyć


3 komentarze:

  1. Nooo... w dzisiejszych czasach to Wy szczęściarze jesteście...
    Do lekarza bez kolejki ;-))) i to nie tylko żeby leczyć ale nawet żeby zapobiegać ;-)))
    100 lat - zdrówka i uśmiechu

    OdpowiedzUsuń
  2. No załatwiła Cię na całego:)

    PS: Ja muszę się wybrać do przychodni:( Ala niestety ma coś bardzo brzydkiego ze skórą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może nie toleruje jakiegoś produktu? profilaktycznie zawsze lepiej się wybrać - lub porozmawiać z lekarzem w trakcie szczepienia

      Usuń