piątek, 22 lutego 2013

buziak i krem

buziak dobry na wszystko ... któż o tym nie wiem.
Świadomie zakładam, że każda Mama - nie ma tu znaczenie przepaś pokoleniowa - stosowała na rany BUZIAKA.

Tak było i ze mną - kiedy Niunia była maleńka, znaczy kiedy Jej osiągnięcia kończyły się na sztuce przekręcania z brzuszka na plecki i na odwrót, wędrowania w łóżeczku, czy pełzania - BUZIAK był tylko i wyłącznie wyznaniem uczucia, pokazaniem bliskości, zaspokojenie chęci pocałowania przecudnie pachnącej główki Naszej córki.



Wszystko się zmieniło, kiedy zaczęła raczkować, a swoiste apogeum ratownictwa medycznego osiągnęłam kiedy "poszła" na nóżki. BUZIAK już nie był tylko wyrazem uczucia, potrzeba, ale w jednej chwili stał się LEKARSTWEM NA CAŁE ZŁO TEGO ŚWIATA.
Stało się to zupełnie naturalnie, nieświadomie - z mojej strony - gdy Niunia się uderzyła raczkując, lub starając się utrzymać równowagę na chwiejących się nóżkach - ja, Matka Wariatka składałam na bolącym miejscu, lub główce BUZIAKA przepełnionego miłością do najważniejszej osoby w moim życiu (Kochanie przepraszam, ale tym razem nie chodzi o Ciebie :) ) i ku memu zaskoczeniu w jednej chwili grymas bólu z twarzyczki Niuni znikał, stawała się na powrót małym promiennym robaczkiem, uśmiechającym się przez łzy, które spokojnie zasychały na Jej malutkich policzkach.

Pamiętam, taką chwilę, kiedy Niunia stojąc już całkiem stabilnie opierała się o pałąk z leżaczka  - to była dosłownie chwila, byłam obok, kilka centymetrów od Niej i jak na filmie w zwolnionym tempie obserwowałam, jak pałąk wyślizguje się z Jej małej rączki, a ona uderza się w czułko - matko, taki płacz słyszałam pierwszy raz w życiu, niestety nie ostatni - wtedy właśnie zastosowałam buziaka, a Ona się uspokoiła - naiwnie pomyślałam "Mam dar uzdrawiania" :)

Od tamtej chwili upłynęło wiele wody w Łynie, a ja nadal stosuję swoją uzdrawiającą moc - teraz Niunia zupełnie świadomie, kiedy się uderzy - podstawia mi bolący element Niuni pod nos i mówi "Mama boli, daj buziaka" :) cóż  - jaka Matka, taka Córka :)

Poza Buziakami, wypracowaliśmy jeszcze jeden element uzdrawiania - krem Nivea - taki zwykły, jakim jeszcze nasze Babcie smarowały twarz :) - w moim rodzinnym domu - krem Nivea był lekarstwem na rany, katar i kilka innych rzeczy - mój Tata, tą niecodzienną wiedzę wyniósł ze swojego rodzinnego domu.
I tak jak byłam mała i miałam katar w nocy smarowano mi dziurki noska kremem - rano było po katarze, kiedy się skaleczyłam, zdarłam kolano - Tata smarował ranę kremem - szybciej się goiła i blizna o ile była, to była malutka.

Z racji tego, że ciężko wyzbyć się nawyków wyssanych z mlekiem .... tak i ja gdy Niunia się przewróci, zedrze kolano - smaruję miejsce kremem i działa - Niunia wprowadziła jeszcze jeden element "Mama boli, posmaruj kremem"
Dla przykładu dzisiejszy poranek - okazuje się, że Niunia śpiąc spała na rączce, która jest zdrętwiała - cóż, rzecz naturalna. Wzięła mnie za rękę, zaprowadziła do łazienki i mówi
- Mama boli (pokazuje na rękę) posmaruj kremem
posmarowałam jak prosiła
- dziękuję kochana mamusi - i widzisz już nie boli

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz