Blog miał być napisaną mną - więc nie może tu zabraknąć - moich spostrzeżeń z dnia codziennego.
A więc (mam świadomość, że tak zdania nie powinno się zaczynać, więc robię to z pełną odpowiedzialnością), wczoraj wracając z pracy miałam przyjemność wracać autobusem - była dość przyzwoita godzina, tłoku nie było - wygodnie usadowiłam się na jednym z wolnych miejsc - dokładnie za mną usiadła młoda kobieta w dość widocznej ciąży - uśmiechnęłam się w duchu do siebie, pamiętając jak ja wyglądałam.
Nagle zadzwonił do wspomnianej wcześniej kobiety telefon - odebrała - zresztą to nic dziwnego, nie zbulwersowało mnie - uważam się za normalną w tej kwestii - jednakże temat rozmowy, a nie dało się nie słyszeć, bo Pani chyba zapomniała że jest w autobusie i darła się do telefonu jakby chciała aby jej rozmówca usłyszał ją na żywo, a nie za pomocą zdobyczy techniki.
Temat - hm... naturalny zważywszy na stan Pani - ale żeby opowiadać w autobusie o intymnych częściach swojego ciała, o tym jak wyglądał jej poród za pierwszym razem, o lejących się wodach płodowych.
Zniesmaczona .... to mało powiedziane - zresztą nie tylko ja. Normalność normalnością ale czy autobus to miejsce, którym należy krzycząc opowiadać o intymności, o bólu, o nacinaniach i pęknięciach ..... raczej nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz