wtorek, 18 lutego 2014

zestaw podróżny

Wcześniej zanim urodziła się Julka nie zastanawiałam się zbytnio nad tym co powinnam zabrać ze sobą w podróż - pakowałam się i wyruszałam w mniej lub bardziej znane "nieznane". 


Podczas pierwszej dłuższej podróży Julki też zbytnio się nad tym nie zastanawiałam - jedyne co było Jej niezbędne w takiej podróży byłam JA, a w zasadzie mleczny cyc - nie oszukujmy się, wszystko inne mogłam kupić po przyjeździe na miejsce, z czasem gdy Julka rosła - Jej potrzeby również.

Kiedyś już o tym pisałam TUTAJ - teraz ku mojej wielkiej uciesze nastał czas, kiedy znowu możemy się spakować i ruszyć. Jasne planujemy (znacznie mniej, bardziej to co chcemy Julce pokazać a przy okazji sami coś tam nowego liznąć). Teraz już nie zastanawiam się nad tym gdzie wcisnę wózek - teraz Julka pakuje swoje zabawki do swojego plecaczka, a ja obmyślam, jak zająć czterolatkę w samochodzie podczas pięcio czy dziesięcio godzinnej jazdy.

Książki w samochodzie odpadają - Julka nie chce, a ja chyba nie do końca mogę czytać długich opowiadań podczas jazdy - chyba, że papierowym woreczkiem na kolanach (a poza tym nie najlepiej znoszę jazdę na tylnym siedzeniu), gry i puzzle - super sprawa, ale ja jeszcze takich magnetycznych nie nabyłam. 

Naszym sposobem na podróż wielogodzinną są bajki i przekąski - ale nie takie bajki co to jeszcze rok temu opowiadała Mama, tylko takie, które Julka sobie wybiera, Mama nagrywa je na PENA, a Ona sobie je ogląda na samochodowym DVD (szczerze, to chyba najlepiej wydane pieniądze 2013 roku). 
Podczas Naszego weekendowego wypadu królowały bajki z serii Barbie - była Maripoza i skrzydlolandia, czy jakoś tak, była Barbie, która najpierw była wróżką, a potem stała się syrenką, była Barbiowa wersja Dziadka do orzechów i Barbie i magiczne baletki. Sage o Barbie przerywały Smerfy i Królewna Śnieżka :)

Co do przekąsek to Julka jest bardziej wybredna - to co sprawdza się w domu, w samochodzie nie ma racji bytu - podczas tego wyjazdu towarzyszyły Jej:
- HIT nr 1 - maślane bułeczki z Biedronki :) 
- przekąska do bułeczki - batonik Kinder (tutaj Matka wprowadziła wydawanie porcji)
- HIT nr 2 - Sokoliki (paróweczki dla dzieci bez osłonek)
- pomiędzy paróweczką, a bułą był kabanos francuski z Sokołowa - w tym pomagali Jej także wygłodniali rodzice.
- HIT nr 3 - wyssany z mlekiem matki z mlecznego cyca ponad trzy lata temu - marchewka (to mój HIT nr 1)

Czasy kiedy chrupki kukurydziane, czy wafle ryżowe odeszły w siną dal - te drugie miałam w pogotowiu, ale w samochodzie były passe - za to na miejscu wcinała je aż Jej się uszy trzęsły :)

Ciekawi jesteście gdzie byliśmy? Taka mała podpowiedź - w Krainie Żubra :) a o tym co tam robiliśmy za dni kilka - muszę się ogarnąć.

4 komentarze:

  1. Czekamy! Czekamy!!! A nad dvd do samochodu to się na pewno będziemy musieli za jakiś czas zastanowić :-). Buziaki wielkie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja zanim nie kupilismy mówiłam, że to zbędny wydatek i fanaberia - teraz doceniam tym bardziej, że w domu Julka również z niego korzysta

      Usuń
  2. no proszę jakie miłe wskazówki-nawet nie dla małych :D
    a dvd fajna sprawa,ale czy dla mnie dobry? mam chorobę lokomocyjną i nie mogę czytać nic oglądać podczas jazdy :( a tu tyle możliwości ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. choroby lokomocyjnej nie zazdroszczę :(
      U mnie z czytaniem podczas jazdy też kiepsko chyba, że to kilka stron, za to z oglądaniem nie mam problemu.

      Usuń