niedziela, 3 sierpnia 2014

to, co tygryski lubią najbardziej

Lubię jeść - całkiem niedawno do tego doszłam - odkryłam w sobie nieznane pokłady zdolne do konsumpcji. Czemu niedawno, nie wiem - ale prawda jest taka - że długo myślałam i wychodziła z założenia, że jedzenie mogłoby dla mnie nie istnieć. Nie lubiłam jeść - nie, nie miałam jadłowstrętu, ale posiłki mi nie smakowały, pora obiadu była mało fajnym elementem dnia, a karą przez długie lata był kotlet mielony.

Co się wydarzyło, że stwierdzam "lubię jeść"? - nie wiem, a może ... myślę, że sporą rolę odegrała moja kuchnia - zaprojektowana przeze mnie, dopieszczona kolorem, dodatkiem - moja, przestronna, niezagracona - MOJA. 

Paradoksem jest to, że zawsze lubiłam gotować, ale nie jeść - zresztą nadal są potrawy, które gotuję i podobno są świetne - takie niebo w gębie - a ja ich nigdy nie spróbowałam - nie podjadałam, nie próbowałam do smaku - nigdy, zawsze na oko.

Tak, lubię gotować - lubię wejść do kuchni i grać, tworzyć, doprawiać, próbować - lubię CZAROWAĆ coś z niczego - z garstki produktów - danie, które smakuje Małżowi, gościom - danie, które mi smakuje, które jem z przyjemnością - takie do którego wracam.

Moja Mama gotowała pysznie, ale mój Tata gotuje obłędnie - lecz tradycyjnie, a ja nie mam ochoty na bitki, zrazy, czy kaczkę - ja chcę czegoś co sprawi, że poczuję dreszcz na karku, że kubki smakowe zostaną tak pobudzone, że mam gęsią skórkę - potrzebuje kulinarnych doznań, przypraw o których nie miałam pojęcia, dań które nie tylko smakują, ale przede wszystkim wyglądają - dań, które sprawiają - że marzę o tym aby je zjeść.

Zapytacie jakie to dania? - ciągle próbuje, szukam, poszukuję swojego smaku i już wiem, że KUCHNIA WŁOSKA takie doznania mi serwuje. Sprawia, że na samą myśl o daniu buzia napełnia mi się śliną i tupie ze zdenerwowania i zniecierpliwienia kiedy je zobaczę, powącham, aż w końcu zjem. Za takimi daniami tęsknie, wracam do nich, śnią mi się po nocach.

Czemu o tym piszę? - jakby nie było to nie kolejna afera, to nie recenzja książki - a może ... nie, afery nie będzie, chyba że jakaś Mama blogerka nie lubi włoskiej, a hiszpańską kuchnie :P
No dobra, jak nie afera to może recenzja - niby nie, a jednak tak - trzy tygodnie temu trafiła w moje ręce Menu ITALIANO Na co dzień i od święta. Wpadłam, zakochałam się - teraz mam 365 przepisów o których pojęcia nie miałam - jeden na każdy dzień.

Książka stanowi swego rodzaju kalendarz - jest podzielona na miesiące -  jeden dzień, jeden przepis. Przepisy podzielone są między innymi na szybkie dania, menu wegetariańskie, karnawałowe czy dla dzieci lub przyjaciół.
Nie brakuje tu pyszności, słodkości czy dań z owocami morza (za czym akurat mój Małż - o ironio nie przepada - ale mam to już opracowane i zazwyczaj zastępuje to kurczakiem czy indykiem). Wypróbowałam już kilka przepisów - inne mam w zanadrzu, ale najlepsze w tej książce jest to, że bierze ją Julka - szuka zdjęcia potrawy, która Jej się podoba - i każe ją sobie ugotować. I wiecie co, to działa - mój niejadek, to ble, a to nie dobre, a tego nie jem bo jest zielone - JE i to ze smakiem. Je bo sama wybrała, zobaczyła jak wygląda i chętnie podchodzi do stołu.

Książka otworzyła mi oczy - okazało się, że o niektórych potrawach nawet nie słyszałam, a innych nie chciałam nigdy spróbować, bo nie wiedziałam z czego są zrobione - teraz wiem i zaryzykuje - UGOTUJE o ile oczywiście uda mi się niektóre składniki kupić - bo nie wszystko jest u mnie dostępne lub trudno dostępne.

Mam ją trzy tygodnie, a już nie wiem jak mogłam bez niej żyć - okazało się także - że Włoska kuchnia to nie tylko pizza i spaghetti - na 365 przepisów jest tylko jedna pizza i sześć rodzajów spaghetti. 

Jeżeli lubicie włoską kuchnie i szukacie ładnie wydanej, a przy tym naprawdę dobrej i ciekawej książki z przepisami to dobrze trafiliście bo ta taka właśnie jest.

DANE TECHNICZNE
Menu ITALIANO Na co dzień i od święta
Tłumaczenie Zofia Pająk

 prawda, że pysznie wygląda


 a taki podpłomyk z jarzynami wiem już jak smakuje
 Małżu ciesz się - będzie obiad :)

 nasz dzisiejszy obiad - Tagliatell z kurczakiem w sosie szalotkowo ziołowym - mniam

4 komentarze:

  1. Uwielbiam włoską kuchnię :-). To zdecydowanie moje smaki. A książka wygląda bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu mam podobnie - zakochałam się lata temu w niej i rozwijam tą miłość każdego dnia

      Usuń
  2. Kocham włoską kuchnię! Na szczęście moja ciocia mieszka we Włoszech na stałe, podsyła mi rewelacyjne przepisy i sporo parmezanu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trochę zazdroszczę - bo nie oszukujmy się Nasza włoska kuchnia jednak inaczej smakuje od tej Włoskiej

      Usuń