środa, 4 czerwca 2014

gigantyczna frajda

Żeby była jasność - to nie jest wpis sponsorowany. Odkąd została otwarta "czaiłam się" aby się wybrać, wiecie z czystej ciekawości. Zachęcały mnie - "największy plac zabaw", "największy w tej części kraju" - ale wiecie co mnie najbardziej zachęcało - CZYSTOŚĆ. Nie żeby inne tego typu miejsca były brudne, ale nie oszukujmy się coś co dopiero zostało otwarte i pachnie świeżością jest kuszące.



Z racji tego, że ostatnio pogoda zdecydowanie sprzyjała do przebywania na świeżym powietrzu - czyli zamknięte pomieszczenia odpadały - bo wychodzę z założenia, że trzeba korzystać z tego co mamy dookoła. Także chęci, chęciami, ale mój plan musiałam przełożyć na inny termin.

Okazja nadarzyła się szybciej niż myślałam - Julka została zaproszona na urodziny organizowane właśnie tam - poszukiwanie prezentu, odpowiedniej kreacji i już byliśmy gotowi. Nie rozczarowałam się, nie zająknęłam się ani razu - no dobra może dwa razy:
- pierwszy gdy próbowałam znaleźć informacji gdzie to dokładnie jest - niby adres podany, ale ani na stronie ani na profilu FB mapki dojazdowej nie uświadczysz, a przydałaby się. Ponadto nie ma też żadnej reklamy, drogowskazu czegokolwiek co świadczyłoby o tym, że jadę w dobrym kierunku i że się zbliżam.
- drugi to - no właśnie niby wszędzie tak jest, ale nie tak znowu do końca. Przy wejściu zostaliśmy poinformowani, że wszyscy obecni na terenie chodzą w skarpetkach - nie kapciach, balerinach, ochraniaczach na buty, ale w skarpetach. O ile u dzieci mnie to nie razi, to u dorosłych już jakoś wywołuje we mnie dyskomfort.

Ale całą resztą byłam zachwycona - hala jest olbrzymia, przy wejściu znajduje się coś w rodzaju Recepcji, gdzie bardzo miła obsługa wita gości, wyjaśnia wszystko w najdrobniejszych szczegółach - zasady, jak korzystać z otrzymanej karty, oczywiście temat nieszczęsnych skarpetek też się pojawia. Dostaliśmy zielony worek na buty i po chwili byliśmy już w świecie zabawy.

Mówiłam już, że hala jest wielka - kurcze jest - widziałam na zdjęciach i byłam przygotowana na szok, ale żeby aż tak - konkurencja została daleko w tyle i nie tylko dlatego, że to nowa nowość i każdy chce tam przyjść, ale dlatego, że pomyślano także o rodzicach.

Przy samym wejściu znajduje się Restauracja i pokoje urodzinowe - rodzice gdy nie chcę, nie czują potrzeby albo już nie mogą biegać za swoją pociechą mogą spocząć w wygodnych obrotowych fotelach napić się kawy, coś zjeść lub oddać się rozmowie z innymi rodzicami.
Szef kuchni poleca kilka rodzai pizzy, frytki, lody i napoje gorące i zimne - wszystko (no może poza lodami) przygotowywane na bieżąco (robienie pizzy można obserwować) - czyli wszystko świeże i smaczne - SPRAWDZIŁAM :)

Gdy ja podziwiałam restaurację i pokoje urodzinowe - Julka podziwiała i sprawdzała na własnej skórze atrakcje, a tych jest tam, że ohohoho:
- jest dmuchana zjeżdżalnia w kształcie zamku - co jak wiadomo każda księżniczka uwielbia. Przy dmuchawcu jest Pani z obsługi, która instruuje dzieci jak składać rączki aby nie zrobić sobie krzywdy i czuwa nad bezpieczeństwem maluchów (DUŻY PLUS)
- jest tor cartingowy (czy jakoś tak)
- i są konstrukcje -tym w zasadzie śmiało mogłabym poświęcić oddzielny post.

Są olbrzymie, ogromne i takie fajne - DUŻYM PLUSEM jest ich rozmiar (nie że tylko wielkie, ale i przestrzenne) - rodzic nie musi (o ile czuje potrzebę biegania za dzieckiem po konstrukcjach) schylać się i pełzać na kolanach. Jasne trzeba się odrobinę skurczyć, ale już nie wychodzę stamtąd powyginana i obolała.
Są trampoliny, przeszkody, zjeżdżalnia oponkowa, ślizgawki - proste i zakręcone, a przy tym drabinki, wspinaczki i inne.

Julka w niebo wzięta, ja również - bo okazuje się, że i ja mogłam skorzystać i poczuć się dzieckiem - nigdzie nie znalazłam karteczki, że z konstrukcji mogą korzystać jedynie dzieci, nikt mnie nie zaczepił, nie pociągnął za rękaw i nie zwrócił uwagi. Także biegałam, skakałam i zjeżdżałam - a co :)

Dwie godziny to za mało i już wiem dlaczego Właściciele zrobili bilety dniowe, a nie godzinowe jak jest w innych tego typu obiektach - bo tutaj traci się poczucie czasu, czasoprzestrzeń się zakrzywia. Zapominasz o głodzie i chłodzie i bawisz się.

Wiecie co jeszcze mnie bardzo ucieszyło - dobra wentylacja - mimo, że na obiekcie jest bardzo dużo ludzi i w tych nieszczęsnych skarpetach to ładnie pachnie, nie ma uczucia zaduchu, w powietrzu nie unosi się gorące mało świeże powietrze. Dzieci mimo biegania, skakania nie są mokre, nie trzeba ich przed wyjściem suszyć.

Wiecie gdzie byliśmy w poniedziałek na urodzinach - w WARMIOLANDII w gigantycznej krainie zabaw i wiecie co? Pójdziemy tam znowu - bo było bardzo fajnie.







6 komentarzy:

  1. zabawa przednia, mam nadzieje niedługo znowu się tam wybrać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. my też - będziemy wykorzystywać Zaproszenie które otrzymałyśmy na Giżyckim Spotkaniu :)

      Usuń
  2. szkoda,że aż tak fajnych placów zabaw nie było jak ja byłam mała :D Podczytuję Cię i chętnie zostanę na łużej dlatego obserwuje :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo mi miło :)
      a co do placów - to my, a na pewno ja miałam plac zabaw przed blokiem, trzepak i całe podwórko :) i tą wszechobecną wolność

      Usuń
  3. to że jest tam czysto to fakt i mnie również to najbardziej przyciągnęło za pierwszym razem; Żuk była zachwycona - ja trochę mniej bo jest za mała żeby ją tam samą puścić więc musiałam za nią biegać po każdej kondygnacji...na szczęście A. z nami poszedł i się zmienialiśmy :) pozdrawiam Ilona (Pani Rolnik)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. faktycznie nie wszystkie konstrukcje są dla Małych dzieci, ale ja i tak tutaj widzę PLUS ponieważ w małpim gaju czy figlolandii konstrukcje są mniejsze, węższe i ciaśniejsze - ile ja się tam razy czołgałam, pełzałam i chodziłam na czworaka to moje.

      Usuń