wtorek, 11 lutego 2014

zlot :)

Rok Podróżowania zobowiązuje - także pierwszego stycznia spakowani i zapakowani do PSZCZOŁY ruszyliśmy przed siebie. Julka uzbrojona w samochodowe DVD i pena z 10 giga bajek wszelakich - a my po raz kolejny gratulowaliśmy sobie tak trafnego, przemyślanego zakupu jaki uczyniliśmy rok wcześniej.
Raz na jakieś czas w samochodzie, kiedy Julka oglądała kolejne Smerfy, czy inną Barbie pojawiało się gromkie "Jesteśmy genialni".


Wyjazd nie był spontanem - choć w zasadzie trochę był - pomysł pojawił się nagle, a szybkość jego realizacji była zadziwiająca. Do przemierzenia mieliśmy prawie 700km w jedną stronę, przekraczaliśmy granice sześciu województw o powiatach i gminach nie wspomnę. Raz na jakiś czas z tylnego siedzenia dobiegało - KIEDY BĘDZIEMY W GÓRACH?
Był to nie tylko objaw zniecierpliwienia i zbyt dużej ilości bajek - ale przejaw autentycznej miłości do GÓR - udało mi się :) jeden z punktów zarażenia Julki pasjami mogę odhaczyć :)

Plan był taki, że dojeżdżamy do Sokołowca gdzie czekają już na Nas PRZYJACIELE :) a następnego dnia ruszamy na ZLOT :) no dobra nie wiem czy zlot to dobre określenie - coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to spotkanie grupy Przyjaciół, zaryzykuje nawet stwierdzenie, że było to spotkanie RODZINNE :) - Dziewczyny Wy wiecie :)

O Sokołowcu nie będę pisać - ponieważ to dom prywatny z jeszcze niewyremontowaną antresolą (Gosiu jeżeli to czytasz - to Ty wiesz, że ja się nie mogę oprzeć), ale za to napiszę o tym co działo się później. No dobra w Sokołowcu działo się wiele - ja przeciwnik mięsa ZJADŁAM dziką świnię i muszę Wam się przyznać bez bicia, że była pyszna (to pewnie nie jest zasługą tej świni tylko tego który ją przygotował).
Ja jadłam, małż grał z chłopakami na PS'ie, a Julka z Helenką robiła sałatki jarzynowe - które były PYCHA :)

Następnego dnia całą gromadą pojechaliśmy do Wolimierza - pod samą granicę z Czechami, gdzie zameldowaliśmy się w Hasky Farm - gdzie oprócz sfory był także minigolf, poing pong, plac zabaw dla maluchów.
Wynajęliśmy cały Pensjonat - no dobra nie cały, jeden pokój zajmowali inni turyści, ale Nas było zdecydowanie więcej - bo stawiliśmy się tam w sile siedmiu rodzin, a było Nas:
- 28 dorosłych
- 7 niespełna czterolatków
- 7 dzieci w wieku od 4 miesięcy do 12 lat :)
ładna gromadka :) - muszę Wam powiedzieć, że do Zamku Czocha wchodziliśmy jako wycieczka (było taniej :))

To były cztery intensywne dni spędzone na zabawie, długich nocnych rozmowach, grach i wycieczkach - było także wspólne gotowanie, sprzątanie i zmywanie. My mogłyśmy się spotkać (niektóre mimo czteroletniej znajomości, widziały się pierwszy raz w życiu na żywo), Nasze dzieci mogły poszaleć razem, a Nasi Małżonkowie mogli zobaczyć co to znaczy BABSKA PRZYJAŹŃ :)


Atrakcje z jakich korzystaliśmy :)
- Zamek Czocha
- Kolejka na Szrenice
- Kolejka w Świeradowie Zdroju
- wypad do Czech po słodycze dla dzieci, alko dla dorosłych :P
- Zamek we Frydlandzie 







4 komentarze:

  1. Super wyjazd!!!!!
    O jak mi się marzą góry to szok:)
    To z kim się tam wybraliście??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam zawsze niedosyt gór - może przeprowadzka tam załatwiła by sprawę.
      A wybraliśmy się tam do Przyjaciół i z grupą Przyjaciół

      Usuń
  2. Świetna wyprawa! Zamek Czocha miałam okazję zwiedzić, a nawet pomieszkać parę dni w znajdującym się tam hotelu :-). Bardzo mi się podobało! Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamek jest piękny - my mieliśmy okazję być tam w wakacje i teraz w styczniu. W ciągu tego pół roku wzbogacili wystawy także warto wybrac się ponownie.

      Wyprawa była super - na takie piszę się zawsze :)

      Usuń