środa, 15 stycznia 2014

na niedoczasie

Cierpię na chroniczny brak czasu, brakuje mi w godzinie godziny, w dobie doby. Brakuje mi czasu i nie jest to wina niezorganizowania, roztargnienia, czy niezidentyfikowanej siły, bo przecież jestem zorganizowana, nie działam po omacku - wiem co mam zrobić, kiedy i jak. A jednak brakuje mi czasu.


Nie wiem jak to się stało, ale moja doba się skurczyła do zastraszająco małych rozmiarów, a przecież wstaje jeszcze wcześniej aby zdążyć rano wypić kawę z Małżem przed wyjściem z domu do pracy i kładę się znacznie później, aby zdążyć porozmawiać, nadrobić zaległości blogowe, domowe, życiowe.

Powiecie - masz za dużo na głowie, zbyt dużo obowiązków, nie radzisz sobie - ale to nie tak - raptownie nie zaczęłam robić doktoratu z chemii, czy pisać powieści kryminalnej - jestem KOBIETĄ, ŻONĄ i MAMĄ i mam dużo na głowie - to normalne. Wczoraj dawałam radę, a dzisiaj? Czy dzień dzisiejszy mnie przerósł, a może to tylko złudzenie optyczne - a ja świetnie ogarniam życie prywatne, zawodowe.

To normalne, że brakuje mi czasu, że muszę ustalać priorytety, że czasem muszę wybrać pomiędzy przeczytaniem książki dla dorosłych, a przeczytaniem książki dla Julki - w 99 na 100 przypadków wygrywa druga opcja. Czy żałuję, nie - to nie poświęcenie - bo ja lubię książki dla dzieci, lubię znowu poczuć się jak wtedy gdy miałam 4 lata i książki czytała mi Babcia. Ale są dni, a raczej późne wieczory gdy zalegam z książką w łóżku, taką tylko dla mnie - zdecydowanie nie dla Julki - tak było z Inferno, które znalazłam pod choinką (o tym już wkrótce - nie o choince tylko o Inferno).

Jestem mistrzem w dzieleniu siebie na pracę, dom, życie prywatne, życie towarzyskie, na bycie żoną, matką i kochanką swego męża mimo, że brakuje mi czasu - są takie dni kiedy marzy mi się zmieniacz czasu. Kojarzycie - taki jaki miała Hermiona w Harrym Potterze - kręciła nim i już mogła załatwić to wszystko na co wcześniej zabrakło jej minuty, dwóch czy godziny - oj gdybym tylko miała takie cudo.
Zaczynałabym dzień od kawy z mężem, potem powolny spacer w stronę przedszkola, a potem bach zmieniacz czasu i gdy poprzednia ja spaceruje to na wcześniejsza zasiada do roboty. Gdy czasem muszę posiedzieć nad papierzyskami w domu - zmieniacz czasu - i jedna ja siedzi w sypialni i ogarnia robotę, a druga w tym samym czasie bawi się z Julką.

Byłoby pięknie, ale wiecie jak jest - ja takiego zmieniacza nie mam, nie wiem czy ktoś poza Hermioną go posiada - ale gdyby wpadł w moje ręce, to nie dziwcie się czasem, że ukrywam się za rogiem, aby moje wcześniejsze ja mogło spokojnie pospacerować gdy to drugie gna do pracy.

A Wasza doba jak wygląda? Starcza Wam czasu?

3 komentarze:

  1. O matko!!!! Przypomniałaś mi tym wpisem, że obiecałam Ci recenzję "Inferno"!!! Gapa ze mnie, przepraszam :-)!! Ps. Dużo, dużo, dużo więcej czasu Ci życzę, na wszystko! Miłego dnia Kochana!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za późno - już przeczytałam, powiem więcej prawie napisałam recenzje :) także będziemy mogły porównać nasze odbiory tej książki

      Usuń
  2. Oj i mi by się przydał taki przedłużacz czasu:) Bo tak to jest - jak się chce dużo od życia, to i doba się nagle kurczy, a tyle jeszcze do zrobienia:)

    OdpowiedzUsuń