piątek, 25 lipca 2014

komu w drogę, temu ...

Ja ja tęsknię za czasami kiedy miałam niczym nieskrępowane wakacje - najbardziej ostatnio tęsknię do tych najdłuższych - zaraz po maturze - cztery miesiące laby, podróżowania. Z moją przyjaciółką, a obecnie chrzestną Julki byłyśmy poza domem całe 4 miesiące - wyjechałyśmy zaraz po maturze, wracałyśmy na chwilkę aby zrobić podmiankę ciuchów z brudnych na czyste. 




Jeździłyśmy na stopa, chodziłyśmy po górach w deszczu, spałyśmy w namiocie przy potoku - było pięknie, w powietrzu czuć było wolność i nowe - jeszcze nieznane, ale ekscytujące. Wtedy nie było przygotowań do wyjazdu - kawałek kartonu, a na nim nabazgrane czarnym markerem - Kraków, Wrocław, Rzym, itp. Nie było planów, rezerwacji - jechałyśmy tam, gdzie akurat miałyśmy ochotę.

Teraz kiedy, sam jestem dziadkiem - sorry tak mi się nasunęło na palce - ale prawda jest taka, że piętnaście lat później jest plan, jest rezerwacja - nie jadę już gdzie chcę, kiedy chce. Ogranicza mnie praca, a raczej ogranicza mnie 26 dni urlopu - i jakoś nie wyobrażam sobie podróżowania z Julką na stopa - choć moja Mama tak ze mną właśnie podróżowała :) (jeżeli jest coś takiego jak gen stopa - to ja go mam).

Dzisiaj kiedy planujemy jakiś wypad dłuższy, czy krótszy - towarzyszą Nam pewne rzeczy - czasem tak jest, że towarzyszą Nam tylko mentalnie, bo zostają pod drzwiami, na szafce w kuchni - lub spędzają cały wyjazd na dnie plecaka, ale SĄ i tego się trzymajmy.

Ciekawi jesteście co to takiego - ja też (no dobra żartowałam)

1. Jak wycieczka, to plan, a jak plan to przewodnik - mamy dwa. Jeden ma Julka, a drugi jest Nasz

Przewodnik małego Turysty - Julka takim jest, więc jest jak znalazł. Mała planuje trasy, ogląda, gdzie był, a gdzie się wybiera - taszczy do ze sobą, a gdy się zmęczy lub znudzi taszczeniem - taszczę go ja. Nie powiem też korzystam - i znowu okazało się, że jestem dużym dzieckiem,  albo małym turystą (jakby nie było do wysokich nie należę)
O przewodniku będzie jeszcze oddzielny post - napiszę tylko, że to Wydawnictwo Papilon

2. Przewodnik dla dużych - my korzystamy, czytamy, oglądamy i załapujemy albo i nie
Również o tym przewodniku pojawi się słów kilka - a gdybyście chcieli go nabyć odsyłam do Burda NG Polska

3. Skoro wybieramy się na wycieczkę to bierzemy MISIA w teczkę, a raczej w sowę, czyli Julki plecach sowa - kupiony w Tchibo
Jeździ z Nami wszędzie, na wycieczki, do dziadków, zakupy, a nawet jest częstym gościem w Przedszkolu

4. Skoro już gdzieś wybywamy, no to przecież nie na bosaka - a jak nie na bosaka to w trampkach, a jak w trampkach to w Conversach
chyba nic nie muszę pisać - kocha je miłością pierwszą, prawdziwą i jak dotąd jedyną :)

5. Plecak jest, buty są, przewodniki też - czyli wiemy gdzie idziemy, no to jeszcze coś, co pozwoli nie reagować na Mamo chce mi się pić, pić mi się chce
Nie powinno Was dziwić, że bidon jest w sowy - Julka tak jak ja kocham conversy, tak Julka kocha sowy w każdej postaci - plecak, zabawki, poduszka, aplikacja na bluzce, ozdoby w pokoju - mam istne stado sów w domu

6. Aby nie było Nam nudno ani nerwowo w samochodzie Julka wyposażona jest w zestaw Małego podróżnika, czyli samochodowe dvd i bajki lub auto bajki - nasz najnowszy nabytek.
Jest to zestaw - płyta audiobook oraz kolorowanka - idealna para jeżeli chodzi o Julkę. Ona słucha, my słuchamy lub Ona słucha, a my rozmawiamy o sprawach różnych.

Nie dajcie się zwieść te sześć rzeczy to kropla w morzu potrzeb - ale prawa jest także taka, że mamy je ze sobą, co ułatwia Nam nieco życie i podróżowanie - dzięki nim cieszymy się wycieczką.

A Wy co zabieracie ze sobą?







2 komentarze:

  1. Dużą ilość leków - bo zawsze jak ich zapomnę, coś się stanie. Do tego koniecznie buciki na zapas, najlepiej kilka par, bo nawet przy pustynnych upałach młody znajdzie miejsce, gdzie nieoczekiwanie wskoczy w wodę. W samochodzie też jest najczęściej balon, przywiązany na cieniutkiej nitce, który dostarcza młodemu rozrywki. No i obowiązkowo zabieramy ukochanego misia i kocyk, bez których usypianie jest horrorem. Generalnie nawet jak ruszamy tylko na dwa dni, samochód załadowany jest po dach. Ale tak ma chyba większość rodziców, prawda :-)? Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u Nas podobnie - okazuje się, że wielkość bagażu nic się nie różni czy jedziemy na weekend czy na tydzień. Zastanawiam się, czy na weekend biorę za dużo, a na tydzień za mało.

      Usuń