środa, 23 października 2013

Babski weekend

Kiedyś pisałam, że nie lubię kiedy Małż wyjeżdża na dłużej, nadal za tym nie przepadam - ale dostrzegam plusy. Nie jest to bynajmniej związane z suwenirami jakie przywozi dla mnie i dla Julki - choć ta druga w środku nocy gdy obudzona zobaczyła Tatę, krzyknęła - "co mi przywiozłeś". No cóż mogę powiedzieć - przemilczę to.


Czemu dostrzegam plusy - bo to czas tylko dla Nas - dla Matki i córki. Nie jest to w prawdzie czas, kiedy razem robimy wypad na miasto do pubu, kiedy delektujemy się lampką wina, czy wybieramy się na shopping, choć w zasadzie - miasto było, shopping też, zamiast pubu i wina była kawiarnia z kawą i babeczką. 

Kiedy Małż bawił w Berlinie, zwiedzał, robił zdjęcia i prowadził "rozmowy na szczycie" - My oddawałyśmy się prawdziwym przyjemnością - było poranne przytulanie, naleśniki w kształcie kwiatów z kremem orzechowym, były spacery (pogoda była wyjątkowo łaskawa), było karmienie kaczek, shopping i lans w centrum handlowym. Zabrakło wypadu do kina - akurat nic dla dzieci nie grali :( Postanowiłyśmy, że odbijemy to sobie za tydzień.

A gdy już znudziło Nam się lansowanie na mieście - w zaciszu własnego domu, pod kocem delektowałyśmy się książkami - przytargałam od swojego Taty kilka pozycji z mojego dzieciństwa - był Kot w butach, Złota gąska, O kuchciku o nadziei o drzwiach zamkniętych. Było wspólne układanie magnesowych buziek (o tym już wkrótce) i układanie puzzli 5+ i 6+ - jakoś nie zauważyłam oznakowania - w chwili kupna ważny był obrazek, a na nim Mała syrenka i Księżniczki - więc sami rozumiecie - siła wyższa :)

Tęskniłyśmy, ale nie traciłyśmy czasu - jednym słowem - BYŁO FAJNIE :) (no dobra to dwa słowa)

4 komentarze:

  1. Tyle atrakcji w jeden weekend:) Fajnie się bawiłyście dziewczyny, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam takie babskie dni, ale na córę chyba jeszcze będę musiał poczekać :-). Pozdrawiam Was serdecznie!

    OdpowiedzUsuń