Dzień trzeci postanowiliśmy spędzić w Trójmieście - trochę zmusiła Nas do tego pogoda, a w zasadzie jej prognozy - które wskazywały na to, że będzie zimno, mokro i daleko od domu :(
Przeszukaliśmy net w poszukiwaniu atrakcji - z nastawieniem na te w pomieszczeniach - jakoś nie uśmiechało Nam się marznąć, moknąć - na daleko od domu nie mamy pływu - wyjechaliśmy, bo chcieliśmy. Bez szukania wiedzieliśmy, że pojedziemy do GDYŃSKIEGO AKWARIUM, tak na marginesie gdy byłam w podstawówce przyjechaliśmy do wyżej wymienionego na wycieczkę szkolną - wtedy nazywało się to Oceanarium.
Podsumowując - możemy stwierdzić, że to był Nasz pierwszy raz - mój, bo kiedyś nazywało się inaczej, Pana Męża, bo faktycznie nigdy tu nie był, no i Niuni - bo dwa lata temu, gdy tu byliśmy była za mała aby zakumać co i dlaczego.
W planach było też OLIWSKIE ZOO - gdyby pogoda się poprawiła - bo przecież nie ma nic zabawnego w kroczeniu alejkami zoo, gdy na łeb i szyje leje się z nieba.
Przed wyjazdem Pan Mąż ze źródeł mi nieznanych dowiedział się, że do portu w Gdyni wpłynął olbrzymi wycieczkowiec Costa Pacyfica - a, że czasem zdarza Nam się pomylić zjazd, zamiast na Skwer trafilismy do portu, aby godnie powitać olbrzma :)
Po dotarciu na Skwer Kościuszki - zrobiliśmy rundkę pokazową - w poszukiwaniu miejsca parkingowego - byliśmy przed 11 - a miejsc brak - nie, nie narzekam - wiem, turyści, jedyne osłonięte miejsce od zimna, deszczu i wiatru, a poza tym Dar Pomorza, ORP "BŁYSKAWICA" no i nie zapominajmy o milionie kiosków, sklepików, straganów - które trzeba KONIECZNIE odwiedzić.
Szybko, świńskim truchtem - udaliśmy się w stronę AKWARIUM - a tam, kolejka, niby nic nadzwyczajnego - śledząc informacje u Nich na stronie wiedziałam, że wpuszczają jednorazowo określoną liczbę osób - my byliśmy w tej stojącej na zewnątrz - i tak trzy zmiany świateł - po jakiś 30 minutach przemiły Pan Ochroniarz - Pan WALDEK otworzył Nam drzwi i wkroczyliśmy do pięknej krainy - aby stanąć w kolejnej kolejce - tym razem do szatni i kasy biletowej.
WAŻNE
- bilet normalny (do dorosłego) - 24zł
- bilet ulgowy - 16zł
- DZIECIOM do 4 roku życia przysługuje wstęp bezpłatny. Kupując bilety należy zaznaczyć, że takowe dziecko z Nami jest - ONO TEŻ MUSI MIEĆ BILET - poinformował mnie mniej miła Pani z kasy.
Są jeszcze bilety rodzinne - nie patrzyłam na cenę - ponieważ Niunia wchodziła GRATIS
Dużym ułatwieniem dla rodziców z dziećmi jest możliwość skorzystania z wózków (wyglądają jak sklepowe) - nie oszukujmy się, akwaria nie są umocowane na poziomie oczu dziecka, a nosić cały czas 14kg klocka, kręcącego się, zadającego miliardy pytań i zmieniającego zdanie (na ręce, na nogi, na ręce, na nogi) nie należy do wyczekanych i utęsknionych. Także MY skorzystaliśmy z wózka - i to był strzał w 10 :)
Niunia była zachwycona - do gustu przypadł Jej wąż, coś krokodylowatowego, ośmiornica i kolorowe rybki - ale największym uznaniem cieszył się sklepik z pamiątkami :) - portfel Mamy chyba też się ucieszył - bo stał się po tej wizycie cieńszy :).
Nasza kolekcja wzbogaciła się o magnes na lodówkę w kształcie konika morskiego, a Niunia wzbogaciła się o pluszowego konika morskiego.
Po wyjściu Niunia była w swoim żywiole - biegała po nadbrzeżu - robiła sobie pamiątkowe zdjęcia z marynarzami, Kapitanem i podbiła serca załogi DARU POMORZA, a ORP BŁYSKAWICY nie wspomnę.
W drodze powrotnej - Niunia padła, gdyby nie to, że trzeba było wrócić samochodem - każde z Nas by padło - śmiało mogę powiedzieć, że byliśmy zrypani jak koń po westernie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz