piątek, 26 października 2012

Stare, dobre czasy


Dzisiaj o mnie … parę dni temu trafiłam zupełnie przypadkiem na Panią fotograf w sieci – nie mogłam pozbyć się wrażenia, że znam wspomnianą Panią fotograf i nawet potrafiłam określić ramy czasowe, w których miałyśmy okazję się poznać.

Kiedy się spotkałyśmy nabrałam pewności – Znamy się i nawet wiem skąd. Ku mojemu zaskoczeniu Pani fotograf też kombinowała – skąd się znamy i jej myśli krążyły w tym samym kierunku.
Okazało się, że znamy się z Harcerstwa – tak byłam Harcerką – i jestem z tego strasznie dumna.

Ale nie o ty m miało być – że jestem dumna z fakt bycia Harcerką. To spotkanie przypomniało mi te czasy, nie to, żebym nie myślała o tym – bo przecież każdego dnia rozmawiam, spotykam – towarzyszy „niedoli” z tamtych lat.
Spotkanie było na tyle niespodziewane, że przypomniało mi to wszystko za co kochałam tamten czas, kochałam stan w jakim się znajdowałam, kochałam poczucie wolności, niezależności .
Moim zmartwieniem było to, gdzie będzie obóz, wędrówka czy biwak – i czy będzie gitara, i my – nasz zgrana paczka – pozdrawiam 37-me.

Swoją przygodę z Harcerstwem zaczęłam w pierwszej klasie podstawówki  - były to czasy, kiedy szkoła należała do szczepu, a środa była dniem chodzenia w mundurze – nie wiem czy było tak wszędzie – ale u mnie tak właśnie to wyglądało. Byłam zuchem i miałam beret z antenką J - mam go do dziś – spoczywa bezpiecznie na dnie kartonu, w którym zamknęłam pewien okres swojego życia. Potem było już lepiej, przejście do harcerstwa, prawdziwy mundur, krzyż, przyrzeczenie – i nawet teraz łza zakręciła mi się w oku.
Obozy, zimowiska, biwaki – przyjaźnie, które trwają do dziś – chrzestną mojej Niuni jest moja przyjaciółka, którą poznałam właśnie w Harcerstwie , pierwsze miłości i złamane serce.

Harcerstwo mnie wiele nauczyło – jak to wspomniała Pani fotograf – umiem zbudować łóżko – tak umiem, umiem także wiele innych rzeczy.
Ludzie, którzy stanęli na mojej drodze, ukształtowali mnie, nauczyli i dali coś od siebie – zaszczepili we mnie miłość do gór, wędrówek – dziękuję Watra, Lemur – pokazali jak można bawić się, żyć, spędzać czas na wędrówce, jak się wspinać.  Zaryzykuje, że to jakim jestem dzisiaj człowiekiem w dużej mierze jest dzięki Nim. 

To były piękne czasy – do których uśmiecham się we wspomnieniach.

środa, 24 października 2012

jaka Ja, taka Ona

gdy byłam mała - uwielbiałam chodzić po krawężnikach - oczywiście tak aby nie spaść, szurać nogami w liściach, idąc po chodniku nie deptać linii.

Ku mojemu zaskoczeniu dzisiaj gdy spacerowałam z Niunią - Mała gdy tylko zobaczyła krawężnik - bach i dawaj spacerować po nim - trzymając mnie za rękę. Uśmiechnęłam się w myślach do siebie i swoich wspomnień, kiedy to ja trzymając Mamę za rękę starałam się utrzymać równowagę - na wspomnianym wcześniej krawężniku.


piątek, 19 października 2012

Remonty

Jak słyszę, widzę lub pomyślę o Remoncie to jedna myśl jaka przychodzi mi do głowy to NIE LUBIĘ !!!

W marcu miną dokładnie trzy lata jak skończył się nasz Remont - wydawało się, że wszystko jest nowe, świeże oczywiście zrobione po naszemu - tak jak chcieliśmy, jak nam się podobało.

No może poza jednym pomieszczeniem - poza garderobą. To zostawiliśmy na koniec, a bo kasa, a bo zbliżający się termin porodu - zrobiona na szybko - trochę mało przemyślana.
Moja frustracja z powodu mało funkcjonalnej garderoby - niby duże pomieszczenie, dużo pólek, ale ciągły, notoryczny brak miejsca.

Dwa tygodnie temu zapadła ostateczna decyzja - ROBIMY - garderobę. Nasz fachowiec Pan Sławek - sprostał mojemu wydziwianiu po raz kolejny - człowiek ma anielską cierpliwość do mnie - przeszedł przez setki zmian projektów kiedy projektował nam meble do łazienki, sypialni, kuchni.

Wczoraj garderoba została opróżniona, a to oznacza że wszystko jest wszędzie - salon jest zawalony - bieliźniarką czyli pościel, ręczniki, obrusy, zimowe ciuchy i rzeczy o których istnieniu albo nie miałam pojęcia albo już dawno o ich istnieniu zapomniałam. Nie jestem przekonana czy chciałam pamiętać.

Sypialnia - butami, resztą ciuchów, oraz zabawek i materiałów plastycznych, które w przypływie chwili schowałam do garderoby bo Niunia tam nie wchodzi.

Jutro montaż :) a to oznacza, że już jutro będę miała nową, śliczną garderobę :) JUPI

Piękna złota jesień :)

- uwielbiam taką pogodę,
- uwielbiam szeleszczenie liści pod stopami,
- uwielbiam jesienne słońce i ciepły wietrzyk na twarzy

A odkąd jest z nami Nasza Niunia - uwielbiam obserwować zachwyt w Jej oczach, kiedy podnosi kolejny "pipi" listek, kiedy pyta dlaczego jest "jeloł" skoro jeszcze kilka dni temu był "grin". Dla Niej każdy dzień wprowadza do Jej życia coś nowego, a tym samym ja każdego dnia czuję jakbym od nowa poznawała świat.

Dzisiaj wracając z przedszkola do domu - Mała zbierała listki, a jeszcze niedawno kamyczki - listki, ale tylko małej, tylko żółte - selekcja była prowadzona na bieżąco. Rozczulające jest patrzeć kiedy ze skupieniem na twarzy, misternie podnosi kolejny listek.

wtorek, 16 października 2012

Brak mi słów


Brak mi słów, a w zasadzie nie – same cisną mi się na usta, ale niestety nie są to słowa, które mogłabym opublikować na blogu.

Wczoraj moją krew zmroziły informacje, które nadeszły z Wrocławia – o metodach „wychowawczych” w jednym z tamtejszych punktów żłobkowych. Do metod należało:
-przywiązywanie dzieci do łóżeczek, krzesełek;
- karminie na siłę;
- krzyk, bicie, zastraszanie

Nie wiem co bym zrobiła kur...., która przywiązałaby moje dziecko – ale za pewne poszłabym siedzieć jak za człowieka.

Mała Kuchareczka


Weekend minął nam pod wezwaniem „Mamo pomom Ci” – w wolnym tłumaczeniu Mamo pomogę Ci :)

Niunia już od dawna bierze udział w większości czynności domowych – pierwszą czynność którą wykonywała ze mną – miałam ją wtedy albo na rękach albo w chuście było odkurzanie. Hałas z tym związany nie przeszkadzał jej ani trochę – chyba był taki moment kiedy nawet wydawało nam się, że Ją bawi. Kulminacją zabawy w odkurzanie był moment kiedy Mała Księżniczka dostała pod choinkę od mojej chrzestnej odkurzacz „Agatka” – odkurzacz jest wściekle różowy, głośny . Nasza Mała pomocnica „katowała nas” nim prawie codziennie, aż pewnego dnia z pomocą Michałka odkurzacz , a w zasadzie jego rura połamała się. Teraz „Agatka” leży w pudle na zabawki i czeka na lepsze czasy, które dla niego chyba nigdy nie nadejdą. 

Potem również Mała Księżniczka w Chuście pomagała mi w gotowaniu.  – o tym za chwilkę…

A teraz pomaga Tacie gdy Ten się goli, nawet sama krzyczy za nim „Tata gola” co oznacza, że nadszedł czas aby Jej protoplasta udał się do łazienki, uruchomił maszynkę i ziuuuu – Mała taszczy za Nim do łazienki swoje zielone krzesełko, staje na nim – i patrzy. Widok uroczo – rozczulający.

Dotarłam do gotowania – od kilku dni nie mogę wejść do kuchni, aby za mną nie tuptały małe stópki, taszczące zielone krzesełko – Mała pomocnica już nie tylko się biernie przygląda, ale delikatnie jeszcze nieśmiało wyciąga rączki – aby pomóc. I tak w ten weekend – był obiadzik w wykonaniu Małek Księżniczki – sama własnoręcznie „utłukła” kotleciki. A wieczorkiem  z pomocą Taty przygotowała dla Mamusi pyszne naleśniki.

Kiedy była kruszkiem, którego mogłam zawinąć w chustę zastanawiałam się kiedy zacznie pomagać i czy w ogóle wykaże taką chęć – no i nadeszła ta chwila. Wszystko trwa trzy razy dłużej, ale za to smakuje o tysiąckroć LEPIEJ.