poniedziałek, 2 lutego 2015

Oburzona

Biegam bo lubię - jakbym na to nie patrzyła i jakbym nie wzbraniała się od takiego stwierdzenia, posuwała się do okłamywania samej siebie - tak, lubię to. Biegam nie tylko dla poprawy wyglądu ciała (choć to jest zdecydowanie plus dodatni) czy poprawy kondycji, dobrego samopoczucia i endorfin które rozchodzą się po moim ciele. Robię to żeby czuć się dobrze - to chyba podstawa.


Nie ważne czy wstaje o 4:30 aby iść pobiegać (tak, wiem - już to ustaliliśmy - normalna do końca nie jestem), czy biegam w terenie czy na bieżni - robię to aby czuć się dobrze. I gdy tak biegam chciałabym tak właśnie się czuć, ale ... no właśnie. 
Znacie ten gen podniesionej ręki (otwartej dłoni) gdy przebiegacie koło innego biegacza? Ja zawsze się uśmiecham- to miłe uczucie wiedzieć, że ktoś kto być może w tej samej chwili przeżywa podobne katusze jak, nie może złapać oddechu, a jego tętno galopuje jak u konia wyścigowego - znajduje siłę i chęć aby niemo się przywitać. Lubię to, prawie tak samo jak bieganie, jak endorfiny to dodaje mi sił.

Zupełnie inaczej jest gdy biegam na bieżni - tam się nikt nie pozdrawia - no może poza zdawkowym dzień dobry, cześć gdy wchodzę na bieżnię obok. Jest to jakby w pełni uzasadnione - nikogo nie mijam, nikogo nie gonie - walczę sama ze sobą. Lubię biegać na bieżni - jest to trochę nudne, bardzo monotonne, ale i na to znalazłam sposób - biegam z książką :) Ne bójcie się, nie czytam biegając (zresztą czuję, że prędzej bym się zabiła, niż przebiegła kilka metrów) - ja podczas biegu słucham audiobooka. To nowa miłość - biegnie mi się szybciej, lepiej, łatwiej - zauważyłam, że mniej się męczę - nie mam na to czasu. Mój umysł pochłonięty jest książką, fabułą, postaciami, zbrodnią i próbą odgadnięcia gdzie jest trup i czemu zabójca stoi za firanką. 

Biegam bo lubię - lubię biegać gdy sala jest prawie pusta, gdy tylko jedna z kilku bieżni jest zajęta, gdy nie ma gwaru i oczekiwania na sprzęt - tak było i w niedzielę - rano pojechałam do kluby, przebrałam się, zajęłam ulubioną bieżnię, założyłam słuchawki i pobiegłam. Tym razem biegło mi się jak nigdy - do czasu gdy zobaczyłam przed sobą dwie osoby - Matka na oko odrobinę starsza ode mnie i jej córka - jakieś 15 lat. Z widzenia znam Babkę widuję ją w klubie, wymieniamy się sprzętem, ale jej córkę widziałam po raz pierwszy. Zajęta książką biegłam zdało by się że z uśmiechem na ustach - po kilku chwilach uśmiech zszedł mi z twarzy wraz z krzykiem jaki usłyszałam w trakcie przerwy między rozdziałami.

Początkowo myślałam, że krzyk jest elementem powieści jakiej słucham - po chwili zorientowałam się, że krzyk pochodzi z innego źródła. To biegnąca przede mną Matka krzyczała na swoją schodzącą z bieżni córkę. Widać było, że dziewczyna ma dość, kątem oka widziałam, że przebiegła nie dużo więcej niż kilometr, a już była mokra. Matka biegnąc darła się, krzyczała - nie przebierała w słowa - dało się słyszeć "wracaj na bieżnie, nie waż się z niej schodzić" na co dziewczyna cienkim, zrezygnowanym głosem tłumaczyła, że nie daje rady, że jest jej ciężko. Nie usłyszała słów zachęty, czegoś co dało by jej siłę, usłyszała za to "nie dasz rady, nie dasz rady, ale żreć wczoraj to dałaś radę. Zobacz jak Ty wyglądasz, jak świnia, z grubym obwisłym cielskiem, - WSTYD mi ... tak dobrze słyszałaś wstyd mi. Zobacz jak ja wyglądam, a jak TY"



Dziewczyna ze łzami w oczach wróciła na bieżnie - nie biegła, szła pociągając nosem. 

Ja biegam bo lubię, a Ona ... cóż Ona raczej nie uśmiechnie się na bieżni, raczej nie poczuje endorfin - jedyne co poczuła tej niedzieli to upokorzenie w klubie fitness. Cios zadany jej przez Matkę - przy obcych ludziach.

16 komentarzy:

  1. Szkoda mi tej dziewczyny, takie słowa zwłaszcza od matki bolą najbardziej, pomyśleć że dużo lepszy efekt przyniosłaby zachęta i motywacja niż dołowanie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mi się nuż w kieszeni otworzył... Szkoda mi tej młodej dziewczyny. Może mieć uraz na długo... Kiedy ludzie naucza się, że chwalenie przynosi lepsze rezultaty niż krytyka? Pozdrawiam ciepło i gratuluję wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
  3. masakra.... co za matka :( a później się dziwić że anoreksja i tym podobne się pojawiają, skoro rodzona matka tak traktuje dziecko

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykre....chore ambicje matki....

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za matka. Brak mi słów. Szkoda dziewczyny pewnie popadnie w jeszcze większe kompleksy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziewczyna nie wyglądała na silną psychicznie :(

      Usuń
  6. Chora wizja motywacji... nie tak rzadka niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże kochany... załamałam się, gdy przeczytałam, to co ta matka powiedziała. Upokorzyła młodą... poniżyła i najwidoczniej mamuśka ma niezłe kompleksy, które wyrzuca na swoją biedną córkę. Nie lubię się wtrącać w czyjeś wychowanie..ale tu-matka zawiodła na całej linii. Jako matka i jako kobieta. Godność i szacunek. Należy się każdemu, w każdym wieku! Nie daj Boże, żeby ta dziewczyna jeszcze zaczęła cierpieć na zaburzenia odżywiania :( Jestem załamana :(

    Co do ciebie kochana :D podziwiam, szanuję i kibicuję :D Ja niestety biegać nie mogę, ale również działam :D i mam nadzieję, że znowu wpadniemy na siebie w szatni :D Pozdrawiam i ściskam ;)
    www.kolor-owanka.blogspot.com / www.kolorowanka-fit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od wczoraj nie mogę strawić, tego co usłyszałaś. Wciąż mi siedzi to w głowie ... o_O
      co do spotkania :D to pewnie :D na bieżni, przy bieżni :D przy piwie ;P

      Usuń
    2. Byłam wczoraj w sylwetce znowu ją widziałam tym razem bez córki

      Usuń
  8. Jak znam siebie to bym tego tak nie zostawiła... Ręce opadają... Przykro się zrobiło i tak smutno. Tyle się mówi o przemocy fizycznej, a tak mało o psychicznej. Najgorsze, że ta matka myśli, że dobrze robi! :(

    OdpowiedzUsuń