poniedziałek, 19 stycznia 2015

Zawstydzona

Mam plan, marzenie, wyzwanie - przebiec Maraton, taki prawdziwy. Na razie jednak to tylko plan, ponieważ zamiast trenować, przygotować swoje ciało, organizm i psychikę do tego co ma nastąpić za kilka miesięcy - ja moi drodzy z uporem maniaka siedziałam na kanapie (jak ten leń) i pożerałam tabliczki czekolady.



Nie oszukujmy się, czekolada mimo swojej dawki energetycznej, endorfin jakie pobudza ... pobudza jeszcze coś, tzw. syndrom powiększającej się fałdy, oponki i notoryczny problem z wciśnięciem się w ulubione jeansy.

Jakiś czas to trwało, ale przyszedł taki dzień kiedy powiedziałam DOŚĆ - spuściłam nogi z kanapy, wstałam, spakowałam plecak i ruszyłam przed siebie - i bynajmniej nie po kolejną czekoladę, batonika, albo coś w tym rodzaju. Ruszyłam na siłownię. 
Wybrałam ulubioną bieżnię, ustawiłam parametry i noga za nogą - pobiegłam. Biegłam dumna z siebie, że ruszyłam w końcu tyłek, że skończyłam tylko o tym gadać, że muszę, że powinnam, dumna z czasu, prędkości, ilości spalonych kalorii i braku zadyszki - do czasu, aż na bieżni obok pojawił się starszy Pan.

Nie, to nie był Pan w wieku średnim, nie po czterdziestce, nawet nie po pięćdziesiątce - bliżej mu było raczej do mojego Taty (wiek, 60+). Podobnie jak ja ustawił parametry i.... zostawił mnie daleko w tyle. Gdy ja przekroczyłam 10km dyszałam niczym parowóz, miałam ochotę paść na bieżnię niczym Justyna Kowalczyk po przebiegnięciu Tour the ski, pluć i charczeć, a On - starszy Pan pobiegł dalej. Gdy po 15km ja już tylko powłóczyłam nogami, bardziej szłam niż biegłam - w niego jakby wstąpiłam moja młodość, zapał i czekolada, którą jadłam tydzień temu.

Zawstydził mnie - formą, kondycją, poczcie humoru - schodząc z bieżni (nie zmęczony - jakby właśnie przebiegł 10 metrów) powiedział "nie martw się dzieciaku jak będziesz w moim wieku to też przestaniesz gonić, a zaczniesz podziwiać widoki - bo to one dają siłę.

*wracam do formy, a to oznacza, że będę Was katować moimi opowieściami z bieżni, a co mi tam :) 
#glodnizmian, #głodnizmian 

10 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać. Zabierz mnie ze sobą na bieżnię następnym razem ok?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możemy się umówić na czwartek, piątek lub niedziele. W tygodniu po 16 w weekend możemy się dogadac

      Usuń
  2. :) :) :)
    Moim zdaniem...15 km też budzi duży szacunek! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko kochana 10 km? Spacer tak i to codzinnie, ale bieg? -chyba dnia by mi zabrakło :D

    OdpowiedzUsuń
  4. On zawstydził Ciebie, Ty zawstydziłaś mnie :-). A że rodzinna logistyka wyklucza u mnie na razie siłownię, będę więc zaprzyjaźniać się z Chodakowską. Od jutra :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przyjaźniłam się z Chodkowską rok temu i nabawiłam się kontuzji.

      Usuń
  5. Kochana jakbys kiedyś po drodze odnalazła/spotkala moja silna wole to proszę odeslij ja do mnie... Wstyd mi....

    OdpowiedzUsuń