poniedziałek, 17 czerwca 2013

pod chmurką

Jak tu nie  uwielbiać pogody - gdy za oknem słońce, a termometr wskazuje ponad 24 stopnie. Mówiłam już, że UWIELBIAM taką pogodę. 
był też wierny towarzysz

Korzystając z pięknej pogody za oknem i nie chcąc tracić czasu w domu postanowiliśmy wybrać się na "inspekcję" do "zaprzyjaźnionego" Ośrodka Wypoczynkowego w Nartach.
Mi osobiście gdy pewnego zimowego wieczoru Małż coś wspomniał o ośrodku - skojarzyło się to jakoś mało szczęśliwie - a dokładnie z wielkim komunistycznym budynkiem z balkonami z jednej strony, z budynkiem sanitarnym - gdzie strach wejść i oczywiście z zapachem stołówki. Notabene ten zapach chyba będzie prześladował mnie do końca życia - a muszę Wam powiedzieć, że nie byłam dzieckiem które było zapisane na obiady w szkole.

Nie powiem - jako dziecko jeździłam z rodzicami do Ośrodków Wypoczynkowych - były to na pewno niezapomniane chwile, ale nic na to nie poradzę, że słysząc "Ośrodek" mam przed oczami trzy budynki z czego ten sanitarny wspominam najgorzej.
tak było fajnie

Wzbraniałam się bardzo przed sobotnią podróżą - ale w końcu jakby nie było - przecież nie zostajemy na noc, nikt Nas na siłę do stołówki nie zaprowadzi, a i z sanitariatów jakoś się da skorzystać. Jakież było moje zaskoczenie gdy dotarliśmy na miejsce - moim oczom nie ukazały się trzy budynki a kilkanaście średniej wielkości drewnianych domków. Do tego wspaniały nowoczesny plac zabaw dla dzieci, wielkie palenisko grillowo - ogniskowe, do tego wielkie drewniane ławy i ławki. Na domiar wszystkiego wszystko utrzymane w świetnej harmonii. 

Pierwsze wrażenie dobre, a gdy zaciągnęłam się powietrzem - moich nozdrzy nie drażnił zapach stołówki, a dobiegając zapach grillowanego mięsa, ryb i warzyw sprawił, że poczułam się głodna.
były też babki na plaży

Julka nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, czy biec na plac zabaw, czy nad jezioro - wybrała drugą opcję i tam poznała kolegę - kolegę ŁABĘDZIA. Gdy ja byłam mała i jeździłam z rodzicami na wakacje był tam jeden łabędź  - Kuba na niego wołali - nie bał się ludzi, był przyzwyczajony do ich widoku, zapachu i tego, że regularnie dostawał od nich jedzenie. Ten też nie wyglądał na specjalnie wystraszonego - za to wyglądał na głodnego - przyszedł po swoje - zaczepiał opalających się plażowiczów z nadzieją, że dostanie od nich coś smacznego - może liczył na podwawelską z grilla?
Julka nazbierała mu trawy, kończyny i liści mlecza - nie był specjalnie zainteresowany.



2 komentarze:

  1. ale zabawy :D ile radości
    ile przygód :D i Kubusie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Skupienie nad wiaderkiem niesamowite :D Dużo u nas takich fajnych miejsc... żeby jeszcze pogoda była taka stabilna :)

    OdpowiedzUsuń