Mam chyba ostatnio za dużo czasu (o ironio niestety to nie prawda - bo czasu mam zdecydowanie za mało), który najwyraźniej przeznaczyłam na obserwację otaczającego Nas świata. Nie jestem samotna w tych obserwacjach - Julka jest równie zaabsorbowana jak ja.
Poniższe stwierdzenia nie będą oparte jedynie na obserwacji, ale niestety na własnych doświadczeniach, a czemu niestety - bo są dni kiedy czuje się jak Matka Polska wielbłądzica - obładowana po same uszy, a to siatami z zakupami, a to plecaczkiem Julki, ostatnimi pracami plastycznymi, kurtkami, czapkami i zapasowymi bluzami co to je ostatnio zostawiłam w przedszkolu aby nie wyglądać jak wielbłąd wracając z Niunią do domu.
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że My MAMY mamy nadprzyrodzona moc - bo:
- nasz pocałunek uzdrawia i zażegnuje konflikty,
- nasz pocałunek uzdrawia i zażegnuje konflikty,
- jedynie nasza wieczorna bajka, czy czytanie książki usypia i tak niechcące spać dziecko,
- jesteśmy kucharkami, sprzątaczkami, pocieszycielkami, specjalistkami od marketingu i logistyki,
- pełnimy rolę pielęgniarek, prywatnych szoferów, itp
A gdyby tego było mało jesteśmy siłaczkami - mogę się mylić, ale czy nie miałyście chociaż jednego dnia z serii JESTEM WIELBŁĄDEM - ja czasem tak mam.
Są to dni kiedy odbieram Julkę z przedszkola i z różnych przyczyn wracamy autobusem, a nie samochodem. Dla Julki to atrakcja - nie muszę zabierać Jej do wesołego miasteczka - przejażdżka autobusem załatwia wszystko.
Nie wiem jak to się dzieje, ale zazwyczaj z przedszkola mam do zabrania miliony rzeczy - oczywiście Julkę, Julki plecaczek z sową, kurteczkę lub bluzę - którą oczywiście zostawiłam tam wczoraj aby nie musieć wyglądać jak wielbłąd, za małe ubrania, które Julka ma w swojej półeczce, a że rano przyniosłam duże, to te się tam już nie mieszczą. Córka uracza mnie kilkoma pracami, które oczywiście należy zabrać do domu - bo bez nich nie da się żyć, funkcjonować - istny mały koniec świata, do tego dochodzą zwierzątka z plasteliny, które muszą dojechać do domu w nienaruszonym stanie. A żeby wszystko wyglądało jak jedna całość - strzeli mi coś do głowy typu - zrobię zakupy zanim odbiorę Julkę, o książki zabiorę z biblioteki.
Macie już jasność - jak wyglądam - torebka, często też laptop, siaty z zakupami, książki pod pachą na ramieniu zwisa mi fioletowy plecak z sową, gdzie mogę upycham te ciuchy, bluzy, kurtki, prace plastyczne zwijam w rulon i trzymam w wolnej ręce - o nie ja już nie mam wolnej ręki - bo jedna definitywnie należy do Julki. W takich chwilach chciałabym posiadać moc, chciałabym chociaż posiadać umiejętność noszenia wody w dzbanie na głowie - musiałabym mieć jeszcze taki dzban - załadowałabym go tym wszystkim i z gracją i spokojem ruszyła w kierunku przystanku.
Kiedy wsiadam do autobusu - czuję na sobie te wszystkie oczy patrzące na mnie z politowaniem, ale żeby zalazł się bohater, który ustąpi miejsca - NIE - przecież sama chciałam, nikt mi nie kazał mieć dziecka, a tym bardziej nikt mi przecież nie kazał robić zakupów, odbierać książek czy innych wyżej wymienionych.
Raz jeden gdy autobus był zawalony po brzegi wstał starszy Pan i uprzejmie poprosił (tak poprosił) abym usiadła - oczywiście odmówiłam, bo jednak nauczono mnie aby to starszym osobą miejsca ustępować - na co Pan powiedział - że On w życiu się już nasiedział, a jak patrzy na zgromadzonych to mi takie posiedzenie w autobusie nie będzie dane, ani teraz ani na stare lata.
C skłoniło mnie do przemyśleń - wczorajszy dzień - nie odbierałam Julki, nie odbierałam książek, nie robiłam zakupów - ale Mama, która obok mnie stała z zakupami, książkami i dwoma plecakami, podtrzymując się na rączce wózka - była jak wielbłąd - nikt Jej nie ustąpił miejsca, nikt nie zaproponował poza mną pomocy przy wsiadaniu i wysiadaniu z autobusy mimo, że obok stało kilku młodych mężczyzn.
Ja już wiem, że gdy w planach jest powrót autobusem - nie pcham się na szpilki - bo wszystko zdarzyć się może.
A jak to u Was wygląda?
Mnie też boli ta znieczulica ludzka, nikt nie patrzy na drugiego człowieka, kobieta w zaawansowanej ciąży nie zostanie przepuszczona w kolejce, niech stoi, starsi ludzie też nie mają lekko. Ehh...
OdpowiedzUsuń