„Mama malu” takimi oto słowami Mała Księżniczka rozpoczyna
każdy dzień po powrocie z Przedszkola – w wolnym tłumaczeniu to nic innego jak „Mama
malujemy” w sensie kolorujemy kolorowanki.
Śmiało mogę zaopatrywać Małą Księżniczkę w kolorowanki w
ilościach hurtowych, do tego dochodzi tona kredek. Ile by tych kredek nie miała
to i tak najlepszą kredką jest FIOLETOWA.
Mam w domu kolorowanki w których wszystkie obrazki od początku
do końca są „pomazane” na fioletowa – fioletowe oczy, włosy, ubranka, kwiatki,
słoneczko – WSZYSTKO.
Pewnego dnia nadszedł moment w którym już nie mogłam patrzeć
na fioletowe obrazki, dlatego w bardzo delikatny sposób (mimo wcześniejszych
prób) postanowiłam naprowadzić moją Latorość na prawidłowy tor. Wytłumaczyłam,
że wszystko oczywiście można pomalować na fioletowo, ale taki rysunek jest smutny,
jednopłaszczyznowy (tak, użyłam tego słowa – czasem zapominam, że rozmawiam z
dwulatką) i można używać innych kredek. W moim monologu nawet padło stwierdzenie,
że gdyby producent kredek chciał aby dzieci malowały tylko fioletową to taki
byłyby w sprzedaży.
Księżniczka przyglądała się, nawet był moment kiedy
przytakiwała niczego nieświadomej Mamie – aż „zaatakowała”:
-„A czemu?”
-„A po co?”
- „A czemu?” – tak po raz drugi, trzeci, dziesiąty;
Cierpliwie odpowiadałam coraz to wynajdując w zakamarkach
mózgu nowym ciekawych, kolorowych argumentów – aż tu Mała powiedziała – „Mama
malu”
Hm… to masz babo placek – chciałaś masz :) w duchu uśmiechnęłam
się do siebie – do wspomnień kiedy to ja siadałam przy specjalnie przygotowanym
stole (tylko do malowania) nad misternie zdobytymi spod lady kolorowankami –
częściej jednak kolorowałam obrazki które rysowali mi rodzice. Poczułam się
znowu dzieckiem i … co najważniejsze -
moja Mała Księżniczka do malowania używa wszystkich kolorów z pudełka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz