Jest piękny dzień - słońce, ani jednej chmury na niebie. Popijam powoli kawę i krzątam się po domu - jest cicho, nikt mi nie przeszkadza nikt mnie nie woła. Jestem tylko ja.
Julka zamiast w przedszkolu bawi się na placu zabaw - niedaleko Naszego domu. Od czasu do czasu słyszę, że krzyczy "Mamo rzuć mi wodę, Mamo rzuć piłkę, lalkę" i czym tam jeszcze można rzucić -widok jak z obrazka ... ale, nie z mojego.
Gdy Ona bawi się na placu zabaw, nie krzyczy o wodę, piłkę, lalkę - nie krzyczy, bo jestem obok. Nie ma cichego krzątania się po domu, bo gdy Julka nie jest w przedszkolu jest ze mną, a gdy chce wyjść na dwór ja idę z Nią.
Wychowałam się w latach osiemdziesiątych, z kluczem na szyi, cały dzień na podwórku - krzycząc komunikowałam Mamie co chcę i gdzie idę - i to wystarczyło. Nikt koło mnie nie stał gdy zjeżdżałam ze ślizgawki, czy huśtałam się. Nikt nie prowadzał mnie na plac zabaw i nie czekał na mnie aż nie odechciało mi się na nim być.
Czy byłam zaradniejszym dzieckiem, niż Julka - a może moi rodzice byli nieodpowiedzialni w przeciwieństwie do mnie. Pewnie powiecie że czasy były inne - jasne były, nikt się nie przejmował klapami, wypuszczaniem dzieci samopas - podwórko w końcu świetnie wychowywało (jakby nie było jestem tego świetnym dowodem), dzieci potrafiły zrobić sobie kanapkę używając UWAGA ostrego noża i były jakieś takie społeczne. Mało kto się wstydził, w piaskownicy było dzielenie się zabawkami o ile takie były, były gry w kapsle i żyda (nie wiem jak u was, ale u Nas tak to właśnie się nazywało - gra polegała na rzucaniu nożem i gdy trafiło się w ziemi na kamień, to był właśnie żyd). Ogarniacie, sześciolatek z nożem - poważnie, tak było.
Czy było to nieodpowiedzialne? Nie wiem, pewnie tak, ale jakoś nikt tym się nie przejmował - przynajmniej niczego takiego nie pamiętam.
Dzisiaj, no właśnie jest inaczej - mniej bezpiecznie, place zabaw z atestem to prawdziwa dżungla, nie wystają z nich gwoździe, drzazgi, podstawa huśtawki jest dokładnie zakotwiczona i wkopana, a nie ruszająca się pod byle podmuchem wiatru, place zabaw wyłożone tym miękkim czymś - na wypadek upadku.
Jakby tego było mało, każde z dzieci na placu, czy podwórku ma obstawę w postaci Mamy, taty, czy Dziadków - to źle - nie, przecież sama tak robię - ale gdzie jest granica, kiedy wypuścić dziecko samopas? Teraz czy gdy skończy osiemnaście lat?
Czy żyjemy dzisiaj w tak niebezpiecznych czasach? Czy tylko chcemy tak o tym myśleć?
Jak to jest u Was - kiedy Wasze dzieci zaczęły chodzić same na podwórko?
myślę że duży udział w tym jest tej medialnej nagonki. z jednej strony dobrze jak mówi się o niebezpieczeństwach czyhających na nasze dzieci i nagłaśnia się każdą sprawę, a z drugiej strony wpędza się nas - zwykłych rodziców w paranoję....
OdpowiedzUsuńdużo w tym racji, ale ja się autentycznie zastanawiam - czy jak wypuszczę Julkę samą teraz z domu - to zostanę zlinczowana - bo złą matką to już jestem na bank
Usuń