piątek, 29 stycznia 2016

bez kolejki przy kasie

Żyjemy w biegu, szybko, czasem bez zastanowienia, planu, listy z miejscem na odhaczanie tego co udało się zrobić. W ciągłym pędzie - przedszkole, praca, dom i tak pięć razy w tygodniu, na weekendy też nie zwalniamy - to jest ten czas kiedy żyjemy jeszcze bardziej, ale to również ten czas kiedy cieszymy się sobą, rodziną jaką tworzymy.

Uwielbiam czytać książki, uwielbiam je także wąchać (ale to zupełnie inna bajka), uwielbiam dobre kino - te na dużym ekranie, ale naprawdę kocham te w zaciszu domowej sofy, przypalonego popcornu i walających się pestek słonecznika. Uwielbiam przytulanki z Julką, wspólne żarty, przekomarzania się i kolorowanie. Uwielbiam być RAZEM, a czego nie lubię?

Nie lubię chodzić bez celu, nie lubię przemierzać alejek, szukać produktów które lubię, których używam, które mi smakuje, nie lubię szukać "łazić" w poszukiwaniu tego co jeszcze wczoraj stało na trzeciej półce w drugiej alejce - nie lubię TRACIĆ czasu, który mogłabym poświęcić na bycie razem.

A, że wychodzę z założenia, że życie trzeba sobie ułatwiać, a nie utrudniać - to ostatnimi czasy ułatwiam je sobie jak mogę i łapie chwilę - które jeszcze parę miesięcy temu traciłam na stanie w kolejkach, przy kasach, pakowanie towarów w biodegradowalne reklamówki. 

Tak się składa, że w mieście koło którego mieszkam tylko dwa sklepy dostarczają zakupy do domu (a jeżeli jest ich więcej, to o nich nie słyszałam) - w obu niestety za te same produkty trzeba zapłacić kilkadziesiąt groszy, a nawet kilka złoty drożej niż w statystycznym sklepie. Dlatego postanowiłam "rzucić" się na głęboką wodę i zacząć robić zakupy online.
Dla wyjaśnienia nie mówię tu o kupowaniu ubrań, butów, poduszek czy dodatków do domu - dwie pierwsze kategorie nauczona doświadczeniem z popularnego portalu aukcyjnego kupuję tylko w stacjonarnych sklepach po wcześniejszym zmierzeniu towaru. 
Nie kupuje także mięsa czy wędlin (no chyba, że te bardziej "egzotyczne") przez internet - od tego mam "zaprzyjaźniony" sklepik.

W takim razie co trafia do mojego koszyka - wszystko inne - tutaj ograniczają mnie tylko kategorie, które proponuje sklep.
Gdy pierwszy raz pojawiłam się na frisco - zostałam poproszona o podanie kodu pocztowego - to znacznie ułatwia sprawę, zawęża produkty, które można zamówić. W związku z tym, że siedziby nie ma blisko mojego zamieszkania - automatycznie zostały wyeliminowane produkty świeże (mięso, krojone wędliny, warzywa czy owoce). 

Robiąc zakupy zwróciłam uwagę na ceny - ku memu zaskoczeniu okazało się, że po zakończonych i sfinalizowanych zakupach zostało mi więcej pieniędzy w portfelu, oszczędziłam czas - nie stałam w korkach i nie musiałam krążyć między sklepami aby kupić ulubiony makaron czy przyprawy, a najlepsze jest to, że zakupy dostarczono mi do domu w konkretnych wcześniej ustalonych godzinach.

I jak Wam podobają się takie zakupy - bez krążenia po alejkach, bez konieczności przechodzenia rzez dział chemii, bielizny aby dotrzeć do pieczywa czy nabiału, bez szukania, schylania i wspinania się na palce aby zdjąć z półki to co chciałoby się kupić. Ja jestem na TAK.

Zaoszczędzony czas spędzamy razem - w sobotę zamiast na zakupach śmigaliśmy na nartach biegowych, a zakupy przywiózł Nam miły Pan. Tak na marginesie wiecie co jest fajne, że robię zakupy jadąc autobusem, bo frisco ma także wersje mobilną sklepu.

A Wy jak robicie zakupy - tradycyjnie, czy bez tracenia czasu na kolejki przy kasie?

3 komentarze:

  1. Zdecydowanie jest to wygodne, ale zakupów spozywczych nie zamienię na takie internetowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. strasznie wygodne - można się przyzwyczaić :)

      Usuń
  2. o matko, a na zadupia też dowożą?

    OdpowiedzUsuń