piątek, 24 lutego 2017

szkoła - wczoraj i dziś

Parę dni temu, przeszukując piwnicę w domu mojego Taty trafiłam na karton - kapsułę czasu. Poważnie, zapomniałam już dawno o istnieniu połowy tych rzeczy, aż tu nagle ... cóż, wspomnienia wróciły - a ja zdałam sobie sprawę jak wyglądała szkoła kiedyś, a jak dziś. 
Często widuję memy w necie dotyczące lat osiemdziesiątych - jak to dzieci bawiły się na podwórku, trzepak był miejscem zbiórki, itp, to wszystko prawda - jako dzieci - mieliśmy cudowne dzieciństwo z poziomu dziecka. Ale szkoła - cóż, była bura i ponura - zeszyty w szarych, lub brudno niebieskich okładkach, dla każdego taki sam. Nie było okładek z postaciami z bajek, kolorowych teczek, zapachowych gumek, ergonomicznych ołówków, czy zmazywalnych długopisów - my, ja uczyliśmy się pisać wiecznym piórem. Tak, wiem jestem starsza od węgla.

Chodziliśmy do szkoły w fartuszkach, z tarczą na ramieniu, nosiliśmy kapcie w brzydkich workach - nie wyróżnialiśmy się na tle klasy, czy szkoły. W mojej szkole każda klasa miała odpowiedni kolor wstążki - który był wiązany pod kołnierzykiem śnieżnobiałej koszuli podczas ważnych uroczystości, apeli, początku czy zakończenia roku. Czuliśmy się wspólnotą - chyba, bo tego akurat nie pamiętam, ale też nie pamiętam aby ktoś się buntował, aby dziewczyny ze starszych klas chodziły na obcasach czy w pełnym makijażu. Myślę, że większość nie miała problemów z określeniem wieku takiej dziewczyny - nie zdarzało się "myślałem, ze ma osiemnaście lat". 

Za moich czasów nie było kart pracy, zeszytów które pomagały pierwszakom w pisaniu liter, cyfr, szlaczków - każdy miał dodatkowy "szaro - brudny" zeszyt (wystany w kolejce) - brudnopis się nazywał w którym ćwiczył, aż uzyskał pożądany efekt.

Dzisiaj takich pomocy jest od zatrzęsienia - każde wydawnictwo ma zestaw od 2 do 6 roku życia, gdzie kreski, zawijańce, szlaczki, cyfry i litery są i ćwiczyć można. Ja również przez lata zaopatrywałam Julkę w takowe - aby ćwiczyć rękę, a tym samym grafomotorykę. Po co? Ano po to aby nie pisała jak kura pazurem, aby nie orzekli, że ma "dysgrafię" - kiedyś nie było takich "dys".

Zaczynałyśmy od szlaczków, prowadzenie ręki po śladzie, później łączenie elementów, aż przyszła pora na litery i cyfry - jeżeli będziecie szukać takich pomocy, pamiętajcie zwróćcie uwagę na kształt liter. Nie mogą być grube, koślawe - najlepiej aby były to zeszyty z trzema liniami, czyli takie same w jakich Wasze pociechy będą pisać w pierwszej klasie.

U Nas się sprawdziły, do tego stopnia, że Julka sam przynosiła i przynosi nadal zeszyty i karty abym zaznaczyła Jej co dzisiaj ma poćwiczyć. Ona ćwiczy bawiąc się, a ręka pracuje :)

A Wy jakie macie wspomnienia ze szkoły?




1 komentarz:

  1. Aż łezka w oku się kręci. Jak mi żal, że zachowało się tylko kilka moich zeszytów z późnej podstawówki, a reszta gdzieś bezpowrotnie przepadła...

    OdpowiedzUsuń