sobota, 7 września 2013

zwierzyniec

Od dziecka towarzyszą mi zwierzęta - nie, nie wychowała mnie wilczyca :) - ale odkąd pamiętam w domu był jakiś zwierzak, zazwyczaj w konfiguracji "jak pies z kotem" (bez większych awantur - kot zawsze jasno i klarownie dawał psu do zrozumienia GDZIE JEST JEGO MIEJSCE I KTO TU RZĄDZI).

Był także etap chomika, chomika i znowu chomika - padały jak muchy - potem miałam świnkę, ale to dość tragiczna historia, więc Wam jej oszczędzę. I tak po próbie przyswojenia sobie pomysłu posiadania chomika skapitulowałam - nie chciałam mieć żółwia (choć i taki epizod był), rybek, kolejnych chomików czy świnek morskich. Nigdy nie chciałam mieć królika czy innego zwierza - chciałam mieć psa i kota lub jak kto woli kota i psa.

Kiedy planowaliśmy ślub i swoje cztery kąty wiedzieliśmy, że musimy mieć zwierza - ja byłam pewna, a Małż został przekonany - i tak, pojawił się Stefan - kiedyś już pisałam, że nie planowaliśmy rudego, że nie do końca wybraliśmy go - że to On wybrał Nas.

Julka została poniekąd skazana na posiadanie zwierzaka - nie miała nic do gadania, ale też specjalnie nie protestowała gdy spacerował po oparciu kołyski czy łóżeczka. Nie komunikowała sprzeciwu, gdy kład się wzdłuż Jej ciała i grzał, mruczał i znowu grzał.
On też specjalnie nie protestował, gdy targała go za ogon, gdy zamiast głaskać klepała, a wręcz nawet biła, nie fuczał czy prychał, gdy wkładała mu palec do oka i ucha. Z godnością znosił wkładanie do wózka i próbę spania.

Jak się okazało - kot jest fajny, ale nie wystarczający - kot, chciał nie chciał chadza własnymi ścieżkami, śpi na lodówce i czasem nie chce wyjść spod łóżka. Nie jada kiedy Julka sobie tego życzy, i nie daje cieszyć sobą oka gdy Ona ma na to ochotę. Ale gdy On chce miziania, głaskania, należnej mu uwagi - oooo wtedy nie ma, że boli - że bawię się lalką, misiem, czy czym tam moje dziecko się bawi - On chce, On ma.

Julka w odpowiednim czasie (w czasie gdy znajomi zmienili akwarium na większe) zachciała RYBEK - okazja jest - żal nie skorzystać. Dzisiaj Akwarium stoi u Julki w pokoju, sama wybrała cztery rybki, sama je karmi i sama na nie patrzy i każe im jeść, spać, pływać - słuchają się w kwestiach jedzenia i pływania.

1 komentarz:

  1. Pamiętam, jak ja w dzieciństwie marzyłam o psie... :-). Albo chociaż żółwiu :-). Ale mój tata był nieprzejednany. Dobrze, że Julka ma od małego lekcję odpowiedzialności za życie innej istoty i tego, że zwierzęta to nie zabawki, a przyjaciele, którymi trzeba się opiekować.

    OdpowiedzUsuń