sobota, 21 września 2013

obowiązek

Obowiązki - są, trzeba je wypełniać - zazwyczaj robimy to bo musimy, a nie bo chcemy. Obowiązek kojarzy się z przymusem z czymś co ktoś (bliżej nieokreślony) narzucił Nam. Co mnie wzięło na taki temat, ano prasowanie - właśnie skończyłam, przebrnęłam przez górę prasowania i to nie byle jakiego, bo górę koszul.
wroclaw.olx.pl


Ogólnie nie mam problemów z prasowaniem - czy nazwałabym to obowiązkiem - nie do końca, nikt mnie do tego nie zmusza, nikt mi nie nakazuje - a mimo to posłusznie rozstawiam deskę, wyciągam żelazko i jadę. To chyba wyssałam z mlekiem matki - choć takiego nie piłam - moja Mama prasowała wszystko i zawsze po ściągnięciu z suszarki - nie zostawiała niczego na później, niczego nie wyprasowanego  - w okresie nastoletniego buntu doprowadzałam Ją do szału nosząc UWAGA ... niewyprasowane jeansy - taka buntowniczka ze mnie była - a co, nie stać mnie.

Ja robię tak samo - prasuję wszystko - no dobra nie prasuję bielizny (choć tą właśnie powinno prasować się przede wszystkim - to nic innego jak względy higieniczne, temperatura wytwarzana przez żelazko zabija wszystko co na bieliźnie jest a być tam tego nie powinno), ręczników i takich tam. Ale ciuchy - każde i niestety w każdych ilościach. Nie odkładam do szafy niewyprasowanych ubrań, wszystko co się tam znajduje jest wyprasowane, idealne - teraz gdy to piszę, sama mam ochotę dać sobie po głowie - po co to robię? Nie wiem - tak jest i już, nie próbowałam nigdy inaczej - szczerze boję się pomyśleć nawet o tym - to choroba? czy dopiero początkowe stadium psychozy?

Julka ma 3,5 roku i NADAL prasuję Jej ubranka - powiem Wam w tajemnicy, że relaksuje mnie to - jasnę uwielbiam inne formy relaksu, ale akurat małe ubranka, deska do prasowania i żelazko sprawia, że się resetuję, przestaje myśleć - do prasowania myślenie jest mi zbędne - w jednej chwili przestaje mieć znaczenie czynsz, co jutro będzie na obiad, czy za co opłacimy studia Julki - nie myślę - PRASUJĘ. 

Są chwile, takie jak dziś, że mam poczucie, że sąsiedzi wiedzą o tym, że nie odpuszczam żadnej rzeczy i podrzucają mi pranie do prasowania - wyobrażam sobie, że Mój Małż pobiera za to opłaty - bo jak wytłumaczyć górę koszul - wiem, że ma ich tysiące, ale żeby aż tyle ... nie dam sobie obciąć ręki, bo głupio bym bez niej wyglądała prasując, ale wrzucając je do pralki było ich mniej - no przecież nie rozmnożyły się w sprzyjającym środowisku pralki - aż taka dobra to Ona nie jest. A może jest i następnym razem powinnam wrzucić do jednej z koszul 100 - może też się rozmnoży?

Ot, takie wynurzenia - a powinnam robić materiały na warsztaty biologiczne - to tak jak przed egzaminem - robisz wszystko aby tylko nie otworzyć notatek.

1 komentarz:

  1. Ja też prasuję wszystkie ubrania. Po prostu nie mogę patrzeć na nieuprasowane ani na "człowiekach", ani w szafach. I do szału doprowadzają mnie "dobre rady", bym sobie odpuściła i nie prasowała, tylko dobrze roztrzepała po wyjęciu z pralki. Przecież gołym okiem widać różnicę, prawda :-)??

    OdpowiedzUsuń