Nie wiem jak zacząć, nie wiem nawet czy powinnam zaczynać –
nie będzie o mojej Małej Księżniczce, ale o innej Małej Księżniczce – nie, raczej powinnam powiedzieć MAŁEJ WOJOWNICZCE. Dwa słowa, a ile wartości oddają.
Zosia – bo o Niej mowa, jest … była Małą Wojowniczką, nie
znałam i pewnie nigdy nie poznam drugiego takiego dziecka, z taką siłą, pogodą
ducha – dziewczynki, która zmieniła życie wielu Mam (te, które znały Zosie
wiedzą o kim pisze).
Przez całe moje życie 18 lipca był po prostu dniem, potem
stał się dniem urodzin mojej siostry, a rok temu, nad ranem stał się dniem
którego do końca życie nie zapomnę, dniem w którym nie wiem jak mam znaleźć
sobie miejsce, jak oddychać. Dniem w którym Mała Wojowniczka zasnęła … zasnęła
snem wiecznym.
Ta mała Istotka miała rok i dwa miesiąca, a już od pół roku
walczyła o życie – walczyła Ona, walczyli Jej rodzice i walczyliśmy My –
wszyscy dla których Zosia była ważna.
Pamiętam każdą chwilę, każdy ułamek sekundy począwszy od 15
lipca ( piątek), kiedy dotarły do nas informacji, że nie jest dobrze, że jest
źle, że … może – nie wtedy o tym nie myślałam, nikt nie myślał, wszyscy dla
których byłaś Iskierką prosili, błagali, modlili się mimo wcześniejszego
zwątpienia, Ci którzy byli anty, też wznosili głowę ku niebu – dla Ciebie, dla
Twoich rodziców i po części trochę dla siebie – podświadomie czuli …. Szukali pomocy
w tych realnych i w tych nadprzyrodzonych, szukali zrozumienia jak taka Mała
Iskierka, która już tyle przeszła, tyle wycierpiała musi jeszcze raz stanąć do
walki. Pamiętam wszystko aż do poranka 18 lipca, kiedy przyszła ta smutna
wiadomość … pamiętam łzy, ból – pamiętam wszystko. I tylko czasem myślę, że to
tylko sen, koszmar.
Zosiu byłaś taka dzielna, mimo bólu zawsze uśmiechnięta …
byłaś – nie – Ty jesteś dla nas wszystkich bardzo ważna, jesteś obecna w
naszych myślach, wspomnieniach.
Zosiu chciałabym Ci podziękować, że miałam okazję być w tym samym
czasie w którym Ty byłaś – Dziękuję Mała Wojowniczko.