- od soboty powrót zimy
- temperatury znowu na minusie
ja się pytam, na jakim minusie, jaka zima - wiosna przyszła, zielni się wszystko - nie zgadzam się, nie ma na to mojej zgody (po ciuchy mam nadzieję, że może ta zima co to ma problemy z odejściem przestraszy się mojego sprzeciwu, poczuje respekt i jednak zrezygnuje z powrotu).
Wiosna, wiosną, a u nas w domu, konkretnie w salonie, a jeszcze precyzyjniej na salonowym stole jadalnym (nie, nie stół nie jest jadalny, przynajmniej przez nas, być może za lat naście zaopiekują się nim korniki, ale póki co, to my na nim, znaczy na tym stole spożywamy posiłki) dzisiaj była uskuteczniana prawdziwa produkcja bałwanów - nie ze śniegu, bo jego teraz jak na lekarstwo, ale z plasteliny w dwunastu pięknych kolorach.
Już wczoraj obiecywałam Niuni, że jak jutro wróci z przedszkola, to będziemy lepić - jeżeli o mnie chodzi miałam na myśli coś co kojarzy się z Wielkanocą - zajączki, jajeczka, bazie - ale Nasza twórcza córka stwierdziła, po wykonaniu jednego jajka, zresztą i tak przerobionego przez Nią na głowę o dziwnie wielkich oczach, że to nie jest to co Niunia ma ochotę lepić - Ona moi drodzy wbrew rozsądkowi i temu co za oknem postanowiła lepić bałwanki.
I tak powstała rodzinka bałwanków - kolorowa rodzinka, bo okazuje się, że biały bałwanek z czarnymi guziczkami i marchewką zamiast nosa jest passe - teraz, może z racji nadchodzącej wiosny, w modzie bałwaniej występują zielone, żółte, fioletowe części bałwanie.
Popołudnie uważam za bardzo udane - Niunia zachwycona, twórcza, a ja - cóż - przypomniałam sobie jak to było kiedy ja miałam kilka lat. Mam nadzieję, że Niunia będzie to wspominała równie miło jak ja.
A Wy co dzisiaj robiliście?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz