Wracamy z przedszkola - tradycyjnie autobusem, tradycyjnie panuje tłok - ludzie ściśnięci. No cóż - życie, nie ma co narzekać. Wsiadamy, kupuję bilet - jest tak mało miejsca, że opieram się o drzwi i jedziemy. Gdy autobus podjeżdża pod przystanek - zanim się jeszcze zatrzyma, drzwi zaczynają się otwierać.
obrazek pochodzi ze strony www.portalwolow.pl
Mówiłam już, że opieram się o te drzwi - wyobraźcie sobie teraz sytuacje:
- ja opierająca się o drzwi, z tobołami w jednej ręce, na drugiej mam kurteczkę Julki i swoją marynarkę (bo żar się z nieba leje)
- staram się jakoś mimo zajętych rąk trzymać Julkę
- autobus nada jedzie, zwalnia i wtedy - otwierają się drzwi, a ja czuję jak wypadam z jadącego autobusu.
Nie wiem co sprawiło, że w ostatniej chwili złapałam się ja, złapał mnie jakiś pasażer - nie wypadła, ale było blisko.
Zrypałam Kierowce na czym świat stoi - ale w granicach dobrego wychowania i mając na uwadze, że Julka słucha.
Na wspomnianym przystanku w autobusie zrobiło się luźniej - okazało się, że są nawet wolne miejsca - usiadłyśmy i prawdziwe przedstawienie się zaczęło
Julka: Mamo, czemu nakrzyczałaś na Kierowcę
Ja: Kochanie bo się zdenerwowałam - mogłam wypaść z autobusu
Julka: Wypaść?
Ja: Tak - bo Pan Kierowca otworzył drzwi zanim się autobus zatrzymał, nie powinno się tak robić
Julka: Mamo, ale przecież opierałaś się o drzwi, a nie powinno się tak robić
Moja mina bezcenna
Julka: No przecież sama tak mówisz
Ja: Tak Kochanie, ale był tłok i nie miałam gdzie stanąć, więc musiałam się oprzeć o drzwi
Julka: Mamo wiesz, byłoby mi smutno jakbyś wypadła
(Kochane dziecko)
Ja: Tak?
Julka: Tak, bo ja nie mam pieniędzy na truskawki, a obiecałaś mi, że kupimy jak będziemy wracać z przedszkola
moja mina już nie jest bezcenna, ona jest jak .... nie wiem zabrakło mi słów. Towarzystwo ubawione w autobusie po pachy :)
Ja: I tylko dlatego byłoby Ci smutno - że nie masz pieniędzy na truskawki
Julka: Nie, nie tylko dlatego, ale wiesz - ja tak długo czekałam na te truskawki, mam na nie smaka od zimy.
Więc sami rozumiecie - Truskawki górą
No tak, bez truskawek nie da rady jak od zimy smak jest, a mama to wypadnie czy nie, poradzi sobie przecież ;))
OdpowiedzUsuńhaha boska masz corke :)
OdpowiedzUsuńjak przeczytałam tego posta przed spotkaniem blogerów w sobotę to płakałam ze śmiechu do samego Giżycka. A później długo zastanawiałam się, która z Was jest autorką tego tekstu (można powiedzieć że poznałam Cię dzięki Twojej córci). Mi również miło było Was poznać i mam nadzieję że jeszcze do zobaczenia! pozdrawiam Ilona (panirolnik.bloog.pl)
OdpowiedzUsuń