To coś z poprzedniego posta czym Julka obwiązywała sobie palec to "smycz" taka do kluczy, taka reklamówka.
Ciąg dalszy zabaw ze smyczą nastąpił - Julka zaplątała się w nią tak, że nie mogła się odplątać. Powiem więcej, utknęła - zapląta to dziadostwo tak, że miała podwiniętą jedną nogę, resztę smyczy na biodrach, ani wstać, ani tym bardziej pozbyć się tego ustrojstwa.
Gdy Małż w końcu ją wyswobodził - zaczęła zakładać ją sobie na szyje - wizja co może się teraz stać sprawiła, że zapytałam.
Ja: Kochanie czy sytuacja sprzed chwili nie nauczyła Cię niczego?
Julka: Nauczyła
Ja: Czego?
Julka NICZEGO.
Także, jakby to powiedzieć - nie wiem gdzie ta nauka poszła.
oj oj , Julcia Julcia :)
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuń