"Wiesz, zmamiałaś ostatnio" - usłyszałam od koleżanki jakiś czas temu. Co zrobiłam? - zapytałam mając chyba nadzieję, że na uszy mi padło - albo "bo uszy się myje, a nie wietrzy". No wiesz, zmamiałaś powtórzyła koleżanka - stałaś się taką "Matką".
Hm... "taką Matką" - wiesz - zaczęłam powoli, ale mam z tyłu głowy myśli które rozpędzają się jak lokomotywa Tuwima, stałam się MATKĄ ponad cztery lata temu, kiedy na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreski, potem stałam się jeszcze większą MATKĄ gdy urodziłam wcześniaka, a teraz jestem gigantyczną (nie chodzi tu o tusze) MATKĄ - bo mam w domu 3,5 letnie szczęście, skarb - Julke.
Koleżanka popatrzyła i ze smutną miną powiedziała - O tym właśnie mówię - stałaś się Matką, tylko Julka, Julka i Julka, a gdzie przyjemności, tańce do rana, wypady w nieznane, spontaniczność?
Zamurowało mnie - rzadko nie wiem co powiedzieć, ale teraz miałam pustkę - Ona, koleżanka miała do mnie pretensje, że MOJE dziecko, jest dla mnie ważne, że poświęcam Jej swój czas, że zamiast balować do rana, wchodzę do Jej pokoju i sprawdzam czy spokojnie oddycha.
Że zamiast wyjeżdżać w nieznane, wyjeżdżam w znane mi miejsca z Nią, aby pokazać Jej mój świat - aby poznała to co dla mnie przez lata było ważne.
Wiesz, prowadzisz tego bloga i się uwsteczniasz - puzzle układasz, grasz w jakieś gry, czytasz o alfabecie, a co z Twoimi potrzebami, z Twoimi przyjemnościami - kiedy przeczytałaś dobrą książkę, kiedy zagrałaś w grę dla dorosłych? Kontynuowała.
Tak układam puzzle, czytam Julce książki (co nie znaczy, że nie czytam książek dla dorosłych), gram w gry z mojego dzieciństwa i odkrywam zupełnie nowe - robię to NIE ZA KARĘ, nie dlatego że muszę, że tak wypada, że trzeba - ale dlatego, że chcę - JA CHCĘ.
Nie zrozumiała, nadal kiwała głową, nadal patrzyła z politowaniem - jakby spadła na mnie jakaś klątwa - próbowałam tłumaczyć dalej.
Jeżeli wydaje Ci się, że się poświęcam, że zrezygnowałam z siebie, że robię coś wbrew sobie, że jest mi źle na świecie - posłuchaj mnie, przeczytaj wszystko jeszcze raz - czy to mówi, pisze nieszczęśliwa kobieta, która robi coś wbrew sobie? NIE, pisze to kobieta, która wszystkie swoje wcześniejsze doświadczenia przekuwa w działania, które pozwolą Jej na wychowanie wspaniałej, otwartej na ludzi i odważnej w wyrażaniu swoich poglądów Kobiety. Kobiety, która będzie spontaniczna, ciekawa świata.
I jeszcze jak Ty wyglądasz? Jak wyglądam? - no tak - dres to nie jest (nie mam nic do dresów), modne rurki, fajna bluzka, marynarka, szpilki i aktówka - do tego makijaż i uśmiech na twarzy - faktycznie jestem zaniedbana.
Nie o tym mówię - usłyszałam - nie wyglądasz na Matkę, nie zachowujesz się jak Ona - nie wytrzymałam - a jak do cholery ma wyglądać Matka? Czy Tobie wydaje się, że bycie Matką sprowadza się do brudnych włosów, braku makijażu i wiecznie podkrążonych oczu, a na ciuchach, które i tak nie należą do najświeższych ciągle widnieje plama po zupce. OBUDŹ się Kobieto, rozejrzyj się - co druga Kobieta to Matka - i co wyglądają na Nie, nie muszą mieć napisane na czole - JESTEM MATKĄ.
Co przyszło Ci do głowy, że nie wyglądam jak Matka - a jak mam wyglądać, jak się zachowywać - bo albo nie wyglądam albo zmamiałam. Zastanów się.
Ot, taka rozmowa, takie spostrzeżenia - ja zmamiałam, a Wy?
o matko! dla niej to chyba będzie tragedia zostać MATKĄ...
OdpowiedzUsuńdzisiaj już jest Mamą - chyba powinnam Jej przypomnieć ten tekst :)
UsuńMasz bardzo niedojrzałą znajomą... Według jej definicji, zostanie matką to właściwie koniec życia :-).
OdpowiedzUsuńnie wiem czy to kwestia niedojrzałości, czy "zazdrości', że oprócz znajomych ludzie mają także rodziny, dzieci i na pewnym etapie ich życie zmieniają im się priorytety
Usuń'Uwielbiam' takie koleżanki :) nie odniosę tego do kwestii bycia matką, bo nią jeszcze nie jestem, ale charakterystykę owej koleżanki można też odnieść do innych sytuacji, w których jesteśmy w coś lub kogoś bardzo 'wkręceni'. A może ze strony koleżanki jest to obawa przed zbytnim zdominowaniem rodziców przez dzieci, przed utratą naszego indywidualnego pierwiastka, hobby, chwil tylko dla siebie. Taki tam mały wywód :)
OdpowiedzUsuńCóż, ktoś kto nie ma dziecka/dzieci nigdy nie zrozumie tego, że może i macierzyństwo to obowiązki, to olbrzymia odpowiedzialność ... ale też niesamowita radość. Że oglądanie bajek, powracanie do książeczek z dzieciństwa, wyszukiwanie rzeczy dobrych dla malucha to przyjemność :) A to że głównym tematem naszych rozmów jest dziecko to chyba normalne, w końcu w okół niego wszystko się kręci :)
OdpowiedzUsuń