Mamy w domu Przedszkolaka.
Mała Księżniczka od ponad miesiąca codziennie z uśmiechem na
twarzy robi „tup tup” do Przedszkola. Są dni kiedy nie można Jej stamtąd
wyciągnąć. Dzieje się tak mimo, że
zdarzały się małe tragedie – otóż Mała Księżniczka została ofiarą GRYZĄCEGO
dziecka.
Przez miesiąc dzielnie znosiła zaczepki, gryzienie do krwi,
popychanie – ja nie znosiłam tego w ogóle – były rozmowy z opiekunkami, z
rodzicami GRYZĄCEGO dziecka – nie wiele to dało. Dzieciak podbiegał ni stąd ni zowąd
i gryzł, atakował – Panie były bezradne, a rodzice wykręcali się tym, że
dziecko wychowuje się samo i trudno mu się dostosować. Moja riposta była
oczywista – ale co mnie to obchodzi – nie oddaje dziecka do przedszkola aby
odbierać płaczące, pogryzione.
Wszystko zmieniło się parę dni temu, kiedy to Mała
Księżniczka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce – i ODDAŁA napastnikowi. Nie
powiem wewnętrznie czułam się dumna, że nie jest ofiarą, że potrafi sobie
radzić, walczyć o swoje, ale zewnętrznie udzieliłam Małej Księżniczce wykładu
na temat tego – że nie wolno bić, popychać, gryźć – trzeba w takiej sytuacji
iść do Pani i jej o tym powiedzieć.
Mała zrozumiała, a napastnik odkąd zobaczył jak to jest
omija moje Dziecko szeroki łukiem.
Wielkie brawo dla Małej:)
OdpowiedzUsuńZnaczy ja jestem zdecydowanym przeciwnikiem przemocy ale skoro nic innego nie dawało rezultatu to jest to jakaś metoda na przedszkolną gryzdeldę:)
Ja podobnie jestem przeciwniczką agresji, przemocy - dlatego też wytłumaczyłam Małej. Pocieszyła mnie po wszystkim Pani Przedszkolanka, że nie tylko Moja pociecha nie wytrzymała zaczepek, bicia, popychania, gryzienia i oddała. Już chyba nie ma dziecka w grupie, które w taki czy inna sposób nie zakomunikowało swojego sprzeciwu.
Usuń