Długo zastanawiałam się czy poruszyć ten temat, ale w dobie second hand'ów - pomyślałam - dlaczego nie?
Nie znam osobiście kobiety, która chociaż raz nie kupiłaby czegoś z drugiej ręki - oczywiście łatwiej przychodzi nam kupowanie ciuchów, dodatków dla siebie - ale czy kupujemy dla naszych pociech - wyczekanych, wychuchanych?
Tak - ja kupuje, a raczej kupowałam - ponieważ niunia weszła w wiek, z którego ciężko jest kupić coś w second hand'ie w dobrym stanie - coś co jest nie zniszczone i da się w tym chodzić. Wcześniej udawało mi się "wygrzebać" prawdziwe perełki, istne cuda za grosze.
Ok, a czy Wy sprzedajecie po waszych pociechach ciuszki? - Mi się zdarzało - częściej jednak oddawałam je dla tych którzy mieli gorzej, którzy potrzebowali - no cóż wychodzę z założenia, że ja się nie wzbogacę, a ktoś inny skorzysta. Tak wyznaje zasadę, że Karma wraca - moja kiedyś do mnie też wróci.
W zasadzie nie o tym chciałam pisać - pojawił się u nas ostatnio problem z zabawkami, którymi Niunia się już nie bawi - nie bawi się bo albo z nich wyrosła, albo były to nietrafione podarunki - a było takich sporo. I co tu z tym fantem zrobić - trochę oddałam - ale cała masa tego jeszcze została.
Okazuje się, że ma talent i smykałkę do handlu - zrobiłam dwa zestawy, obfociłam je i wystawiłam na jedną ze stron - poszły od razu - a bo miały niską cenę, były w bardzo dobrym stanie - okazuje się, że Niunia nie niszczy zabawek - a ponadto były to dobre, markowe zabawki.
Co z tak zarobionym groszem - jak to co - Matka - Wariatka (czytaj ja) kupi Niuni nowe coś - może tto zabawka, a może coś do pokoiku - a może wrzucę pieniążki do Świnki skarbonki - i Niunia sama za jakiś czas coś sobie kupi.
A jak Wy robicie?
sobota, 24 listopada 2012
sobota, 17 listopada 2012
Dzieci lubią Misie, Misie lubią dzieci ....
Tak, tak LUBIMY MISIE :)
Nie wiem czy przypadkiem zamiłowanie Niuni do Misiów nie jest moją "winą" - hm... winna - ja osobiście uwielbiam Misie - a wszystko za sprawą Misia Uszatka - bohatera mojego dzieciństwa. Bajka to jedno, ale ja miałam swojego prywatnego, osobistego Misia Uszatka, którego "taszczyłam" wszędzie ze sobą :)
Potem kiedy byłam już duża - może nawet za duża na Misie - pojawiła się moda na Kubusia Puchatka - pamiętam, że zbierało się wszystko co tylko miało znaczek Puchatka. Kiedy udało mi się pojechać do EuroDisneylandu - co mogłam sobie przywieźć jak nie pamiątki z Kubusiem - i tak ja - dwudziestoparolatka - przywiozłam torebkę i portfel z Kubusiem.
A teraz do rzeczy - Niunia pokochała Misie miłością pierwszą, prawdziwą - i to chyba za moją sprawką - bo kiedy była jeszcze mała - a konkretnie miała kilkanascie dni - Matka Wariatka na ścianach pokoiku namalowała Misie - ale nie Kubusia - tylko takie prawdziwe pluszowe misie.
Oto jeden z nich
W pokoiku Misio nie czuje się samotny bo jest ich w sumie tych namalowanych cztery - a do tego cała masa pluszowych - małych i dużych. A Niunia - nosi je, śpi z nimi, bawi się nimi - towarzyszą jej wszędzie - do przedszkola, do dziadka, na spacer, a nawet na nocnik :)
Wczoraj do kolekcji dołączył jeszcze jeden - bardzo szczególny miś - polowałam na niego od dawna - aż się udało - przedstawiam Wam nowego MISIA
Nie wiem czy przypadkiem zamiłowanie Niuni do Misiów nie jest moją "winą" - hm... winna - ja osobiście uwielbiam Misie - a wszystko za sprawą Misia Uszatka - bohatera mojego dzieciństwa. Bajka to jedno, ale ja miałam swojego prywatnego, osobistego Misia Uszatka, którego "taszczyłam" wszędzie ze sobą :)
Potem kiedy byłam już duża - może nawet za duża na Misie - pojawiła się moda na Kubusia Puchatka - pamiętam, że zbierało się wszystko co tylko miało znaczek Puchatka. Kiedy udało mi się pojechać do EuroDisneylandu - co mogłam sobie przywieźć jak nie pamiątki z Kubusiem - i tak ja - dwudziestoparolatka - przywiozłam torebkę i portfel z Kubusiem.
A teraz do rzeczy - Niunia pokochała Misie miłością pierwszą, prawdziwą - i to chyba za moją sprawką - bo kiedy była jeszcze mała - a konkretnie miała kilkanascie dni - Matka Wariatka na ścianach pokoiku namalowała Misie - ale nie Kubusia - tylko takie prawdziwe pluszowe misie.
Oto jeden z nich
W pokoiku Misio nie czuje się samotny bo jest ich w sumie tych namalowanych cztery - a do tego cała masa pluszowych - małych i dużych. A Niunia - nosi je, śpi z nimi, bawi się nimi - towarzyszą jej wszędzie - do przedszkola, do dziadka, na spacer, a nawet na nocnik :)
Wczoraj do kolekcji dołączył jeszcze jeden - bardzo szczególny miś - polowałam na niego od dawna - aż się udało - przedstawiam Wam nowego MISIA
Prawda, że piękny :)
A tutaj jeszcze półka pełna pluszaków - oczywiście nie mogło zabraknąć Misiów - te dwa giganty - Niunia dostała na pierwsze Mikołajki :) - nie do buta, a do skarpety :)
środa, 14 listopada 2012
Domowy szpital
Doigraliśmy się :(
Chorowanie ciągnie się u nas od początku listopada – zaczęła
Mała Księżniczka – standard od kaszlu, kataru – Matka Polka (znaczy ja)
dzielnie potruptałam z dzieciem do lekarza .
Diagnoza – osłuchowo dobrze
Zalecenia – higiena nosa, na kaszel psik, piski, w razie
gdyby pojawiła się gorączka podawać coś na zbicie.
Na moje pytanie czy dziecko może uczęszczać do przedszkola –
usłyszała , oczywiście że tak – przecież wszystkie dzieci są w podobnym stanie.
Hm… Mała została tydzień w domu z dziadkiem .
Po tygodniu wróciła do przedszkola – silna, zdrowa :) - ale zachorowała
Matka Polka :( -
standard kaszel, karta – nie poddawałam się do momentu, aż straciłam głos, a
przełykanie powodowało płacz – potruptałam do lekarza – nic specjalnego poza
zwolnieniem nie dostałam.
Po dwóch dniach byczenia się na zwolnieniu dołączyła do mnie
Niunia – z gorączką 39,9 – dziecia w samochód i na pogotowie – a tak –
osłuchowo czysto – proszę wykonywać higienę nosa, w razie gorączki zbijać.
Ręce opadły mi do samej ziemi – strach o dziecko – bo tak
wysoka gorączka to nic dobrego tym bardziej, że gorączce się u nas podobało – i
bardzo ciężko było się jej pozbyć. Dzisiaj jest już (odpukać) lepiej – ale jeszcze
bez spokojnej głowy – bo wieczorami paskuda do nas powraca.
A co lekarz pediatra – „Tak może być – to wirus”
piątek, 9 listopada 2012
Plezent
Moja Mała Księżniczka - zrobiła się przekupna oraz zainteresowana prezentami.
Wcześniej mimo, że nie może narzekać na brak zabawek, książeczek czy różnych dziwnych rzeczy - nie pojawiało się w Jej słownictwie hasło "plezent"
Ten czas odszedł w niepamięć - teraz plezent jest w cenie.
Nie ukrywam, że to jednak nasz wina - tydzień temu Niunia była chora - nic poważnego - katar, kaszel - ale codzienne podawanie niesmacznych leków, używanie fridy (Mamy wiedzą o czym pisze) - sprawiły, że Mała na widok łyżeczki, czy wspomnianej wcześniej fridy - uciekała gdzie pieprz rośnie.
My - aby wykonać plan - czyli podać określoną ilość leków oraz wyciągnąć to co zalegało w małym nosku - używaliśmy przekupstwa - "Kochanie jak ładnie wypijesz syropek Mamusia coś Ci da", "Robaczku trzeba wyczyścić nosek. Ale jak będzie po wszystkim to Tatuś kupi Ci prezent"
No cóż - nasz błąd - na początku wystarczał buziak, a potem ... "Co Mama da?" "Plezent Mama da?"
Walczymy z tym, Niunia zaczyna wracać na właściwy tor :)
Wcześniej mimo, że nie może narzekać na brak zabawek, książeczek czy różnych dziwnych rzeczy - nie pojawiało się w Jej słownictwie hasło "plezent"
Ten czas odszedł w niepamięć - teraz plezent jest w cenie.
Nie ukrywam, że to jednak nasz wina - tydzień temu Niunia była chora - nic poważnego - katar, kaszel - ale codzienne podawanie niesmacznych leków, używanie fridy (Mamy wiedzą o czym pisze) - sprawiły, że Mała na widok łyżeczki, czy wspomnianej wcześniej fridy - uciekała gdzie pieprz rośnie.
My - aby wykonać plan - czyli podać określoną ilość leków oraz wyciągnąć to co zalegało w małym nosku - używaliśmy przekupstwa - "Kochanie jak ładnie wypijesz syropek Mamusia coś Ci da", "Robaczku trzeba wyczyścić nosek. Ale jak będzie po wszystkim to Tatuś kupi Ci prezent"
No cóż - nasz błąd - na początku wystarczał buziak, a potem ... "Co Mama da?" "Plezent Mama da?"
Walczymy z tym, Niunia zaczyna wracać na właściwy tor :)
poniedziałek, 5 listopada 2012
JA sama
Od jakiegoś czasu stwierdzenie „Ja sama” jest najczęściej
słyszanym zwrotem u nas w domu – Niunia wszystko robi sama.
Sama - je, sama się ubiera,
sama się myję, sama się bawi – nie akurat z tym to nie do końca jest prawda.
piątek, 26 października 2012
Stare, dobre czasy
Dzisiaj o mnie … parę dni temu trafiłam zupełnie przypadkiem
na Panią fotograf w sieci – nie mogłam pozbyć się wrażenia, że znam wspomnianą
Panią fotograf i nawet potrafiłam określić ramy czasowe, w których miałyśmy
okazję się poznać.
Kiedy się spotkałyśmy nabrałam pewności – Znamy się i nawet
wiem skąd. Ku mojemu zaskoczeniu Pani fotograf też kombinowała – skąd się znamy
i jej myśli krążyły w tym samym kierunku.
Okazało się, że znamy się z Harcerstwa – tak byłam Harcerką –
i jestem z tego strasznie dumna.
Ale nie o ty m miało być – że jestem dumna z fakt bycia
Harcerką. To spotkanie przypomniało mi te czasy, nie to, żebym nie myślała o
tym – bo przecież każdego dnia rozmawiam, spotykam – towarzyszy „niedoli” z
tamtych lat.
Spotkanie było na tyle niespodziewane, że przypomniało mi to
wszystko za co kochałam tamten czas, kochałam stan w jakim się znajdowałam,
kochałam poczucie wolności, niezależności .
Moim zmartwieniem było to, gdzie będzie obóz, wędrówka czy
biwak – i czy będzie gitara, i my – nasz zgrana paczka – pozdrawiam 37-me.
Swoją przygodę z Harcerstwem zaczęłam w pierwszej klasie
podstawówki - były to czasy, kiedy
szkoła należała do szczepu, a środa była dniem chodzenia w mundurze – nie wiem
czy było tak wszędzie – ale u mnie tak właśnie to wyglądało. Byłam zuchem i
miałam beret z antenką J
- mam go do dziś – spoczywa bezpiecznie na dnie kartonu, w którym zamknęłam
pewien okres swojego życia. Potem było już lepiej, przejście do harcerstwa,
prawdziwy mundur, krzyż, przyrzeczenie – i nawet teraz łza zakręciła mi się w
oku.
Obozy, zimowiska, biwaki – przyjaźnie, które trwają do dziś –
chrzestną mojej Niuni jest moja przyjaciółka, którą poznałam właśnie w
Harcerstwie , pierwsze miłości i złamane serce.
Harcerstwo mnie wiele nauczyło – jak to wspomniała Pani
fotograf – umiem zbudować łóżko – tak umiem, umiem także wiele innych rzeczy.
Ludzie, którzy stanęli na mojej drodze, ukształtowali mnie,
nauczyli i dali coś od siebie – zaszczepili we mnie miłość do gór, wędrówek –
dziękuję Watra, Lemur – pokazali jak można bawić się, żyć, spędzać czas na
wędrówce, jak się wspinać. Zaryzykuje,
że to jakim jestem dzisiaj człowiekiem w dużej mierze jest dzięki Nim.
To były piękne czasy – do których uśmiecham się we
wspomnieniach.
środa, 24 października 2012
jaka Ja, taka Ona
gdy byłam mała - uwielbiałam chodzić po krawężnikach - oczywiście tak aby nie spaść, szurać nogami w liściach, idąc po chodniku nie deptać linii.
Ku mojemu zaskoczeniu dzisiaj gdy spacerowałam z Niunią - Mała gdy tylko zobaczyła krawężnik - bach i dawaj spacerować po nim - trzymając mnie za rękę. Uśmiechnęłam się w myślach do siebie i swoich wspomnień, kiedy to ja trzymając Mamę za rękę starałam się utrzymać równowagę - na wspomnianym wcześniej krawężniku.
Ku mojemu zaskoczeniu dzisiaj gdy spacerowałam z Niunią - Mała gdy tylko zobaczyła krawężnik - bach i dawaj spacerować po nim - trzymając mnie za rękę. Uśmiechnęłam się w myślach do siebie i swoich wspomnień, kiedy to ja trzymając Mamę za rękę starałam się utrzymać równowagę - na wspomnianym wcześniej krawężniku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)