gdy byłam mała - uwielbiałam chodzić po krawężnikach - oczywiście tak aby nie spaść, szurać nogami w liściach, idąc po chodniku nie deptać linii.
Ku mojemu zaskoczeniu dzisiaj gdy spacerowałam z Niunią - Mała gdy tylko zobaczyła krawężnik - bach i dawaj spacerować po nim - trzymając mnie za rękę. Uśmiechnęłam się w myślach do siebie i swoich wspomnień, kiedy to ja trzymając Mamę za rękę starałam się utrzymać równowagę - na wspomnianym wcześniej krawężniku.
środa, 24 października 2012
sobota, 20 października 2012
piątek, 19 października 2012
Remonty
Jak słyszę, widzę lub pomyślę o Remoncie to jedna myśl jaka przychodzi mi do głowy to NIE LUBIĘ !!!
W marcu miną dokładnie trzy lata jak skończył się nasz Remont - wydawało się, że wszystko jest nowe, świeże oczywiście zrobione po naszemu - tak jak chcieliśmy, jak nam się podobało.
No może poza jednym pomieszczeniem - poza garderobą. To zostawiliśmy na koniec, a bo kasa, a bo zbliżający się termin porodu - zrobiona na szybko - trochę mało przemyślana.
Moja frustracja z powodu mało funkcjonalnej garderoby - niby duże pomieszczenie, dużo pólek, ale ciągły, notoryczny brak miejsca.
Dwa tygodnie temu zapadła ostateczna decyzja - ROBIMY - garderobę. Nasz fachowiec Pan Sławek - sprostał mojemu wydziwianiu po raz kolejny - człowiek ma anielską cierpliwość do mnie - przeszedł przez setki zmian projektów kiedy projektował nam meble do łazienki, sypialni, kuchni.
Wczoraj garderoba została opróżniona, a to oznacza że wszystko jest wszędzie - salon jest zawalony - bieliźniarką czyli pościel, ręczniki, obrusy, zimowe ciuchy i rzeczy o których istnieniu albo nie miałam pojęcia albo już dawno o ich istnieniu zapomniałam. Nie jestem przekonana czy chciałam pamiętać.
Sypialnia - butami, resztą ciuchów, oraz zabawek i materiałów plastycznych, które w przypływie chwili schowałam do garderoby bo Niunia tam nie wchodzi.
Jutro montaż :) a to oznacza, że już jutro będę miała nową, śliczną garderobę :) JUPI
W marcu miną dokładnie trzy lata jak skończył się nasz Remont - wydawało się, że wszystko jest nowe, świeże oczywiście zrobione po naszemu - tak jak chcieliśmy, jak nam się podobało.
No może poza jednym pomieszczeniem - poza garderobą. To zostawiliśmy na koniec, a bo kasa, a bo zbliżający się termin porodu - zrobiona na szybko - trochę mało przemyślana.
Moja frustracja z powodu mało funkcjonalnej garderoby - niby duże pomieszczenie, dużo pólek, ale ciągły, notoryczny brak miejsca.
Dwa tygodnie temu zapadła ostateczna decyzja - ROBIMY - garderobę. Nasz fachowiec Pan Sławek - sprostał mojemu wydziwianiu po raz kolejny - człowiek ma anielską cierpliwość do mnie - przeszedł przez setki zmian projektów kiedy projektował nam meble do łazienki, sypialni, kuchni.
Wczoraj garderoba została opróżniona, a to oznacza że wszystko jest wszędzie - salon jest zawalony - bieliźniarką czyli pościel, ręczniki, obrusy, zimowe ciuchy i rzeczy o których istnieniu albo nie miałam pojęcia albo już dawno o ich istnieniu zapomniałam. Nie jestem przekonana czy chciałam pamiętać.
Sypialnia - butami, resztą ciuchów, oraz zabawek i materiałów plastycznych, które w przypływie chwili schowałam do garderoby bo Niunia tam nie wchodzi.
Jutro montaż :) a to oznacza, że już jutro będę miała nową, śliczną garderobę :) JUPI
Piękna złota jesień :)
- uwielbiam taką pogodę,
- uwielbiam szeleszczenie liści pod stopami,
- uwielbiam jesienne słońce i ciepły wietrzyk na twarzy
A odkąd jest z nami Nasza Niunia - uwielbiam obserwować zachwyt w Jej oczach, kiedy podnosi kolejny "pipi" listek, kiedy pyta dlaczego jest "jeloł" skoro jeszcze kilka dni temu był "grin". Dla Niej każdy dzień wprowadza do Jej życia coś nowego, a tym samym ja każdego dnia czuję jakbym od nowa poznawała świat.
Dzisiaj wracając z przedszkola do domu - Mała zbierała listki, a jeszcze niedawno kamyczki - listki, ale tylko małej, tylko żółte - selekcja była prowadzona na bieżąco. Rozczulające jest patrzeć kiedy ze skupieniem na twarzy, misternie podnosi kolejny listek.
- uwielbiam szeleszczenie liści pod stopami,
- uwielbiam jesienne słońce i ciepły wietrzyk na twarzy
A odkąd jest z nami Nasza Niunia - uwielbiam obserwować zachwyt w Jej oczach, kiedy podnosi kolejny "pipi" listek, kiedy pyta dlaczego jest "jeloł" skoro jeszcze kilka dni temu był "grin". Dla Niej każdy dzień wprowadza do Jej życia coś nowego, a tym samym ja każdego dnia czuję jakbym od nowa poznawała świat.
Dzisiaj wracając z przedszkola do domu - Mała zbierała listki, a jeszcze niedawno kamyczki - listki, ale tylko małej, tylko żółte - selekcja była prowadzona na bieżąco. Rozczulające jest patrzeć kiedy ze skupieniem na twarzy, misternie podnosi kolejny listek.
wtorek, 16 października 2012
Brak mi słów
Brak mi słów, a w zasadzie nie – same cisną mi się na usta,
ale niestety nie są to słowa, które mogłabym opublikować na blogu.
Wczoraj moją krew zmroziły informacje, które nadeszły z
Wrocławia – o metodach „wychowawczych” w jednym z tamtejszych punktów
żłobkowych. Do metod należało:
-przywiązywanie dzieci do łóżeczek, krzesełek;
- karminie na siłę;
- krzyk, bicie, zastraszanie
-przywiązywanie dzieci do łóżeczek, krzesełek;
- karminie na siłę;
- krzyk, bicie, zastraszanie
Nie wiem co bym zrobiła kur...., która przywiązałaby moje
dziecko – ale za pewne poszłabym siedzieć jak za człowieka.
Mała Kuchareczka
Weekend minął nam pod wezwaniem „Mamo pomom Ci” – w wolnym
tłumaczeniu Mamo pomogę Ci :)
Niunia już od dawna bierze udział w większości czynności
domowych – pierwszą czynność którą wykonywała ze mną – miałam ją wtedy albo na
rękach albo w chuście było odkurzanie. Hałas z tym związany nie przeszkadzał
jej ani trochę – chyba był taki moment kiedy nawet wydawało nam się, że Ją
bawi. Kulminacją zabawy w odkurzanie był moment kiedy Mała Księżniczka dostała
pod choinkę od mojej chrzestnej odkurzacz „Agatka” – odkurzacz jest wściekle
różowy, głośny . Nasza Mała pomocnica „katowała nas” nim prawie codziennie, aż
pewnego dnia z pomocą Michałka odkurzacz , a w zasadzie jego rura połamała się.
Teraz „Agatka” leży w pudle na zabawki i czeka na lepsze czasy, które dla niego
chyba nigdy nie nadejdą.
Potem również Mała Księżniczka w Chuście pomagała mi w
gotowaniu. – o tym za chwilkę…
A teraz pomaga Tacie gdy Ten się goli, nawet sama krzyczy za
nim „Tata gola” co oznacza, że nadszedł czas aby Jej protoplasta udał się do
łazienki, uruchomił maszynkę i ziuuuu – Mała taszczy za Nim do łazienki swoje
zielone krzesełko, staje na nim – i patrzy. Widok uroczo – rozczulający.
Dotarłam do gotowania – od kilku dni nie mogę wejść do kuchni,
aby za mną nie tuptały małe stópki, taszczące zielone krzesełko – Mała pomocnica
już nie tylko się biernie przygląda, ale delikatnie jeszcze nieśmiało wyciąga
rączki – aby pomóc. I tak w ten weekend – był obiadzik w wykonaniu Małek
Księżniczki – sama własnoręcznie „utłukła” kotleciki. A wieczorkiem z pomocą Taty przygotowała dla Mamusi pyszne
naleśniki.
Kiedy była kruszkiem, którego mogłam zawinąć w chustę
zastanawiałam się kiedy zacznie pomagać i czy w ogóle wykaże taką chęć – no i
nadeszła ta chwila. Wszystko trwa trzy razy dłużej, ale za to smakuje o
tysiąckroć LEPIEJ.
niedziela, 14 października 2012
Spacerowo
Jakoś ostatnio pogoda nie sprzyja długim jesiennym spacerom :(
Wyjście na spacer jest obarczone walką o ubranie Małej Księżniczki w cały zestaw zabezpieczeń w postaci
- chusteczka na szyje;
- czapa
- kurtka - a i to nie jest takie oczywiste, bo u nas na końcu świata wieje jak nigdzie - nawet gdy w środku lata żar się z nieba leje u nas wieje tak, że "łeb urywa" - więc musi to byc kurtka aby Mała się nie zapociła ani nie zmarzła.
Jak już przejdziemy przez ubieranie - Mała Księżniczka biega po domu w poszukiwaniu odpowiedniej zabawki na dzisiejszy spacer - w większości przypadków jest to "niunio" czyli kot, czyli hello kitty, druga wersja to "buba" czyli kremowy miś. Są jednak dni, że ani pierwsza ani druga opcja nie są odpowiednie - i zaczyna się poszukiwanie odpowiedniego towarzysza spaceru - zdarza się, że jest to piłka, klamerka do prania, klocek :)
A tak Mała Księżniczka spaceruje
Wyjście na spacer jest obarczone walką o ubranie Małej Księżniczki w cały zestaw zabezpieczeń w postaci
- chusteczka na szyje;
- czapa
- kurtka - a i to nie jest takie oczywiste, bo u nas na końcu świata wieje jak nigdzie - nawet gdy w środku lata żar się z nieba leje u nas wieje tak, że "łeb urywa" - więc musi to byc kurtka aby Mała się nie zapociła ani nie zmarzła.
Jak już przejdziemy przez ubieranie - Mała Księżniczka biega po domu w poszukiwaniu odpowiedniej zabawki na dzisiejszy spacer - w większości przypadków jest to "niunio" czyli kot, czyli hello kitty, druga wersja to "buba" czyli kremowy miś. Są jednak dni, że ani pierwsza ani druga opcja nie są odpowiednie - i zaczyna się poszukiwanie odpowiedniego towarzysza spaceru - zdarza się, że jest to piłka, klamerka do prania, klocek :)
A tak Mała Księżniczka spaceruje
Subskrybuj:
Posty (Atom)