Mam plan, marzenie, wyzwanie - przebiec Maraton, taki prawdziwy. Na razie jednak to tylko plan, ponieważ zamiast trenować, przygotować swoje ciało, organizm i psychikę do tego co ma nastąpić za kilka miesięcy - ja moi drodzy z uporem maniaka siedziałam na kanapie (jak ten leń) i pożerałam tabliczki czekolady.
Nie oszukujmy się, czekolada mimo swojej dawki energetycznej, endorfin jakie pobudza ... pobudza jeszcze coś, tzw. syndrom powiększającej się fałdy, oponki i notoryczny problem z wciśnięciem się w ulubione jeansy.
Jakiś czas to trwało, ale przyszedł taki dzień kiedy powiedziałam DOŚĆ - spuściłam nogi z kanapy, wstałam, spakowałam plecak i ruszyłam przed siebie - i bynajmniej nie po kolejną czekoladę, batonika, albo coś w tym rodzaju. Ruszyłam na siłownię.
Wybrałam ulubioną bieżnię, ustawiłam parametry i noga za nogą - pobiegłam. Biegłam dumna z siebie, że ruszyłam w końcu tyłek, że skończyłam tylko o tym gadać, że muszę, że powinnam, dumna z czasu, prędkości, ilości spalonych kalorii i braku zadyszki - do czasu, aż na bieżni obok pojawił się starszy Pan.
Nie, to nie był Pan w wieku średnim, nie po czterdziestce, nawet nie po pięćdziesiątce - bliżej mu było raczej do mojego Taty (wiek, 60+). Podobnie jak ja ustawił parametry i.... zostawił mnie daleko w tyle. Gdy ja przekroczyłam 10km dyszałam niczym parowóz, miałam ochotę paść na bieżnię niczym Justyna Kowalczyk po przebiegnięciu Tour the ski, pluć i charczeć, a On - starszy Pan pobiegł dalej. Gdy po 15km ja już tylko powłóczyłam nogami, bardziej szłam niż biegłam - w niego jakby wstąpiłam moja młodość, zapał i czekolada, którą jadłam tydzień temu.
Zawstydził mnie - formą, kondycją, poczcie humoru - schodząc z bieżni (nie zmęczony - jakby właśnie przebiegł 10 metrów) powiedział "nie martw się dzieciaku jak będziesz w moim wieku to też przestaniesz gonić, a zaczniesz podziwiać widoki - bo to one dają siłę.
*wracam do formy, a to oznacza, że będę Was katować moimi opowieściami z bieżni, a co mi tam :)
#glodnizmian, #głodnizmian
Nie mogę się doczekać. Zabierz mnie ze sobą na bieżnię następnym razem ok?
OdpowiedzUsuńMożemy się umówić na czwartek, piątek lub niedziele. W tygodniu po 16 w weekend możemy się dogadac
Usuń:) :) :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem...15 km też budzi duży szacunek! :)
Jasne ze tak każda odległości budzi
Usuń3 mam kciuki za Twoje plany :)
OdpowiedzUsuńMatko kochana 10 km? Spacer tak i to codzinnie, ale bieg? -chyba dnia by mi zabrakło :D
OdpowiedzUsuńTak Ci się wydaje to tylko godzinka
UsuńOn zawstydził Ciebie, Ty zawstydziłaś mnie :-). A że rodzinna logistyka wyklucza u mnie na razie siłownię, będę więc zaprzyjaźniać się z Chodakowską. Od jutra :-).
OdpowiedzUsuńJa przyjaźniłam się z Chodkowską rok temu i nabawiłam się kontuzji.
UsuńKochana jakbys kiedyś po drodze odnalazła/spotkala moja silna wole to proszę odeslij ja do mnie... Wstyd mi....
OdpowiedzUsuń