Miałam nadzieję, że zostawiałam to za sobą, zamknęłam drzwi i nie będę musiała do tego wracać. Myślałam, że nerwowa atmosfera i strach towarzyszący najprostszym czynnością minął, a ja znowu jestem wolna i z wiatrem we włosach stawiam życiu czoła.
Miałam nadzieję ... niestety rzeczywistość okazała się szara i przytłaczająca.
Zawsze miałam piękne włosy - ciemne, gęste i wyjątkowo grube - nieustannie fryzjerki zachwycały się ich strukturą, objętością i ilością. W ciąży również nie maiłam z nimi problemów, rosły jak opętane, a ja ... cóż nie poświęcałam im zbyt wiele uwagi. Ot myłam, czesałam i związywałam gumką.
Po urodzeniu Julki niewiele się zmieniło - nie powieliłam stereotypu, że po porodzie "lecą" włosy, paznokcie, zęby i wszystko to co w ciąży było WOW - u mnie nie było źle. Jasne zaobserwowałam większe wypadanie, ale tłumaczyłam sobie to porodem, połogiem, karmieniem i ogólnym osłabieniem organizmu - gospodarka hormonalna, która w ciąży była rozdmuchana do granic wytrzymałości także miała tu swoje pięć groszy.
Tak trwałam jakieś cztery lata, no może cztery i pół - aż pewnego dnia wszystko uległo zmianie. Myjąc włosy, z przerażeniem obserwowałam jak zostają mi między palcami, jak spływają po białej wannie i jak kłębią się w okolicach odpływu. Było ich mnóstwo, a ja im dłużej spłukiwałam pianę miałam uczucie, że na głowie mam ich coraz mniej. Wpadłam w panikę, zakręciłam wodę, chwyciłam za ręcznik - osuszyłam je delikatnie, i bałam się zrobić cokolwiek więcej. Cokolwiek co mogłoby spowodować, że stracę ich więcej.
Cały efekt paniki spotęgował fakt, że mam długie włosy, w tamtym momencie miałam je prawie do pasa, także efekt ilości był przerażający. Nawet teraz gdy o tym piszę, mam ciarki na plecach.
Pamiętam, że usiadłam w łazience na podłodze i się rozpłakałam - nie wiedziałam co się dzieje, dlaczego bez żadnego ostrzeżenia zaczęły wypadać masowo.
Co robić, jak żyć? Nie myć włosów, nie czesać? Ale jak to? - każde mycie, czesanie sprawiało, że bolał mnie brzuch z nerwów. Tak dłużej być nie mogło - poszłam do apteki, miła farmaceutka poleciła mi jakiś szampon przeciw wypadaniu włosów, wcierkę i odżywkę. Stosowałam, ale szampon tak plątał mi włosy, że zamiast tracić ich mniej wyrywałam je sobie próbując wyplątać ręce, spłukać, czy rozczesać. Wcierka nic nie dała, a odżywka cóż - ja efektów nie zauważyłam.
Kolejnym krokiem było zrobienie wyników z krwi i udanie się do dermatologa - tam ku memu zaskoczeniu okazało się, że wszystkie parametry w normie, skóra głowy bez podrażnienia, brak ewidentnego problemu z wypadaniem - miałam tak dużo włosów, że dermatolog nie zauważyła ich wypadania.
Jasne kazała mi rozpuścić głowę, włożyła dłonie we włosy i przeczesała delikatnie palcami - trochę wypadało, ale w granicach normy.
Na moje stwierdzenie, że przecież używam szamponów przeciw wypadaniu włosów - Pani doktor uśmiechnęła się z politowaniem i odparła - gdyby taki szampon miał zadziałać musiałaby go Pani na głowie trzymać kilka godzin - nic nie działa po minucie, dwóch - hm... co racja, to racja - dodatkowo te szampony plątały mi włosy.
Dermatolog poleciła mi stosowanie łagodnych szamponów, niekoniecznie odżywek - które obciążają dodatkowo włosy, oraz suplement (tutaj dostałam trzy preparaty, każdy miałam stosować przez około 2,5 miesiąca i obserwować efekty), wszystkie były na bazie biotyny, z dodatkiem cynku, selenu.
Ku memu zaskoczeniu, delikatny szampon, zero odżywki - dwa razy w miesiącu maska, na maks 10 minut i suplementy sprawiły, że mycie głowy znowu stało się przyjemnym doświadczeniem - już nie boję się czesać włosów, wróciłam do długich - noszę je często rozpuszczone i co najważniejsze przestałam znaczyć drogę którą przeszłam włosami.
Ja nie spotkałam szamponu, który by mi pomógł, a stosowałam kilkanaście - jeżeli takie macie, a ja ich nie znam, chętnie poznam, wypróbuję - a może będę zadowolona.
Kolejnym krokiem było zrobienie wyników z krwi i udanie się do dermatologa - tam ku memu zaskoczeniu okazało się, że wszystkie parametry w normie, skóra głowy bez podrażnienia, brak ewidentnego problemu z wypadaniem - miałam tak dużo włosów, że dermatolog nie zauważyła ich wypadania.
Jasne kazała mi rozpuścić głowę, włożyła dłonie we włosy i przeczesała delikatnie palcami - trochę wypadało, ale w granicach normy.
Na moje stwierdzenie, że przecież używam szamponów przeciw wypadaniu włosów - Pani doktor uśmiechnęła się z politowaniem i odparła - gdyby taki szampon miał zadziałać musiałaby go Pani na głowie trzymać kilka godzin - nic nie działa po minucie, dwóch - hm... co racja, to racja - dodatkowo te szampony plątały mi włosy.
Dermatolog poleciła mi stosowanie łagodnych szamponów, niekoniecznie odżywek - które obciążają dodatkowo włosy, oraz suplement (tutaj dostałam trzy preparaty, każdy miałam stosować przez około 2,5 miesiąca i obserwować efekty), wszystkie były na bazie biotyny, z dodatkiem cynku, selenu.
Ku memu zaskoczeniu, delikatny szampon, zero odżywki - dwa razy w miesiącu maska, na maks 10 minut i suplementy sprawiły, że mycie głowy znowu stało się przyjemnym doświadczeniem - już nie boję się czesać włosów, wróciłam do długich - noszę je często rozpuszczone i co najważniejsze przestałam znaczyć drogę którą przeszłam włosami.
Ja nie spotkałam szamponu, który by mi pomógł, a stosowałam kilkanaście - jeżeli takie macie, a ja ich nie znam, chętnie poznam, wypróbuję - a może będę zadowolona.
Moje MUST HAVE jeśli chodzi o mocne, zdrowe włosy to:
1. Szampon MIXA Baby - delikatny, nawilżający i oczyszczający skórę głowy i włosy. Nie plącze włosów, a do tego pięknie pachnie i nie szczypie w oczy. Julka jest zachwycona, ja zresztą też - od dawna nie używam innego szamponu.
2. Maska do włosów - KALLOS z wyciągiem z łożysk roślinnych - idealna do włosów zniszczonych, suchych i łamliwych - czyli nieodżywionych. Dla mnie okazał się idealna, nie obciąża mi włosów, nadaje włosom blask i piękny zapach. Ja stosuję dwa razy w miesiącu - nakładam niewielką ilość (około łyżki) na włosy od nasady (tak i nie przetłuszczają się) - kiedy mam czas, trzymam maksę około 10 minut na włosach, jak nie mam to 3 minuty.
3. Silica - pierwszy z suplementów, który miał w moim przypadku spektakularne efekty - wypadanie włosów zmniejszyło się już po około 2 tygodniach, a włosy wyglądały na zdrowsze, lśniące i bardziej zadbane. Stosowałam przez 3 miesiące każdego dnia i efekt był zachwycający. Teraz w okresie przesileń sięgam po ten preparat. Ja kupuje TU
4. Revital - drugi z suplementów - podobnie jak pierwszy odżywia, wzmacnia i regeneruje włosy i paznokcie - więc jeśli macie problemy, to polecam. Cena jest większa niż pierwszego z suplementów, a efekty wg mnie porównywalne. Kupuje TU
5. Ostatnim elementem jest dobra szczotka - to moja już druga - nie jest do końca doskonała, mam czasem wrażenie, że ciągnie mi włosy, nie do końca je rozczesuje, czasem wypada mi z dłoni - nadal szukam idealnej. Ja swoją kupiłam TU
A Wy jak dbacie o włosy, co robicie, gdy nagle zaczynają wypadać?
1. Szampon MIXA Baby - delikatny, nawilżający i oczyszczający skórę głowy i włosy. Nie plącze włosów, a do tego pięknie pachnie i nie szczypie w oczy. Julka jest zachwycona, ja zresztą też - od dawna nie używam innego szamponu.
2. Maska do włosów - KALLOS z wyciągiem z łożysk roślinnych - idealna do włosów zniszczonych, suchych i łamliwych - czyli nieodżywionych. Dla mnie okazał się idealna, nie obciąża mi włosów, nadaje włosom blask i piękny zapach. Ja stosuję dwa razy w miesiącu - nakładam niewielką ilość (około łyżki) na włosy od nasady (tak i nie przetłuszczają się) - kiedy mam czas, trzymam maksę około 10 minut na włosach, jak nie mam to 3 minuty.
3. Silica - pierwszy z suplementów, który miał w moim przypadku spektakularne efekty - wypadanie włosów zmniejszyło się już po około 2 tygodniach, a włosy wyglądały na zdrowsze, lśniące i bardziej zadbane. Stosowałam przez 3 miesiące każdego dnia i efekt był zachwycający. Teraz w okresie przesileń sięgam po ten preparat. Ja kupuje TU
4. Revital - drugi z suplementów - podobnie jak pierwszy odżywia, wzmacnia i regeneruje włosy i paznokcie - więc jeśli macie problemy, to polecam. Cena jest większa niż pierwszego z suplementów, a efekty wg mnie porównywalne. Kupuje TU
5. Ostatnim elementem jest dobra szczotka - to moja już druga - nie jest do końca doskonała, mam czasem wrażenie, że ciągnie mi włosy, nie do końca je rozczesuje, czasem wypada mi z dłoni - nadal szukam idealnej. Ja swoją kupiłam TU
A Wy jak dbacie o włosy, co robicie, gdy nagle zaczynają wypadać?
Z Twojej listy nr 2 kiedyś namiętnie używałam. W ciąży zapach zaczął mnie drażnić, ale efekt wow był.
OdpowiedzUsuńuwielbiam tą maskę działa cudo, a do tego jest w bardzo przystepnej cenie.
UsuńIdealnie wstrzelilas sie w temat ;) Mam ten sam problem ostatnio. Dobrze ze jest ich duzo to nie jest zle, ale mimo wszystko to problem i organizm daje znac, ze czegos mu potrzeba. U mnie bedzie to inna terapia, 1/4 kostki drozdzy do picia. Dodatkowo chce jeszcze zadbac o mocne paznokcie. Zapach drozdzy mnie nie odstrasza, wiec za 2 tyg rozpoczynam regularne picie
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki - podziel się efektami - jestem bardzo ciekawa
UsuńSylwia gdzie kupowałaś tą maskę?
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio włosy zaczęły lecieć z dnia na dzień. Nie boję się o utratę ich ilości ale chciałabym by były bardziej lśniące :)
A szampon Mixa muszę w końcu wypróbować, bo dużo dobrego o nim słyszałam a nie miałam okazji używać.
w jakimś małym sklepie w Złotoryji
UsuńU mnie najlepiej sprawdza się mix - tabletki Biotyny + wcierka. Aktualnie Pharmaceris H-Stimuforten.
OdpowiedzUsuńNie znam ale chętnie poznam
UsuńTabletki Biotebal mają najwyższą dostępną bez recepty dawkę biotyny. Można ją brać przez 3 miesiące, a potem trzeba zrobić miesięczną przerwę. A wcierka też ma świetny skład, ale dla mnie najważniejsze, że nie przetluszcza włosów i nie śmierdzi rzepą czy skrzypem, właściwie jest bazzapachowa.
UsuńBiorę bal znam stosowałam a wierze musze kupić zobaczymy czy cis zmieni
UsuńBiotebal znam stosowałam a wierze musze kupić zobaczymy czy cis zmieni
UsuńTez mam problemy z włosami wiec chętnie spróbuję polecanych preparatów - od którego zaczac?
OdpowiedzUsuń