Ale z tym zdjęciem wiąże się kilka łez i to nie szczęścia. A było to tak.
Pewnego zimowe dnia Julka przyszła i zapytała, czy mogę zabrać ją do fryzjera (dotąd obcinałam Jej włosy sama) - prośba zrozumiała, ja chodzę, więc i Ona zapragnęła. Zgodziłam się, a że dnia następnego miałam iść do fryzjera na odświeżenie fryzury postanowiłam, że od razu zapytam czy mają kogoś kto zajmuje się dziećmi.
Jak pomyślałam tak zrobiłam - skoro ja byłam zachwycona wizytą i tym w jaki sposób zajęło się mną i moimi włosami zaważyło na decyzji. Umówiłam Julkę na następny dzień - gdy się dowiedziała, szczęściu nie było końca. Jakby nadeszła gwiazdka i pod choinką znowu znajdowały się prezenty.
Plan:
- podcięcie włosów - 10cm
Wizyta jak wizyta - choć pierwsza czerwona lampka powinna mi się zapalić kiedy Pani z dopiero co nałożoną farbą na włosy odziana w pelerynkę poinformowała mnie, że to właśnie Ona zajmie się Julką. Druga lampka pulsowała mi w głowie gdy zapytała czy myjemy głowę - specjalnie dzień wcześniej umyłam Małej głowy, a potem z niedosuszonymi włosami wychodzić na mróz.
Trzecia lampka zamigała gdy Pani zaczęła obcinać Julce włosy na sucho.
Wszystkie trzy lampki zgasły gdy zobaczyłam uśmiech i zadowolenie na buzi mojego dziecka :)
Niestety zapaliła się jeszcze czwarta lampka - gdy po skończonym obcinaniu Julce naelektryzowały się włosy - Pani podniosła lakier iiii ... tu zaprotestowałam, szybko związałam małej czuprynę, zapłaciłam 35zł i wróciłyśmy do domu.
Rano, gdy czesałam Julkę do przedszkola - przecierałam oczy ze zdumienia - czesałam prosto, na jedną stronę, na drugą - uwierzcie mi na różne znane i nieznane mi sposoby i efekt ciągle był taki sam. Schody - różnica długości jakieś 5cm, ale co ja Wam będę opowiadać - Zobaczcie sami.
Rozwiązanie - wyrównanie w domowej łazience, nożyczkami mało profesjonalnymi - efekt zamiast podcięcia 10cm wlosy skróciły się o jakieś 15-20cm. Jednak nie to było najgorsze - najgorsze były łzy Julki, która płakała tracąc kolejne cm ze swojej bujnej czupryny.
Rozumiem, gdybym to ja - Matka nie będąca fryzjerką, nie kończąca kursów, szkół i innych szkoleń poleciałabym po bandzie, zrobiła schody, czy to co widać na zdjęciu - ale ja poszłam z dzieckiem do profesjonalisty, do salonu z renomą, a nie do Pani Marysi spod dwójki.
Jak dobrze że Piotrusia strzygę maszynka w domu....
OdpowiedzUsuńu Nas sie tak nie da
UsuńWróciłas do tego salonu, by złożyć reklamację? Ja kiedyś nie złożyłam i do dziś żałuję, że byłam dupą wołową, która się nie odezwała. Miałam włosy do ramion i fryzjerkę znałam tak dobrze, że w ogóle nie patrzyłam w lustro, żeby po 20 minutach zorientować się, że włosy mam długości..... 8-10 cm.... w najdłuższych miejscach. Płakałam chyba przez miesiąc.
OdpowiedzUsuńniestety nie wróciłam :( teraz trochę tego żałuję, ale na szczęście włosy nie ręki i szybko odrosły
UsuńA Julka - cóż wieczorem urządziłam Jej w domu salon fryzjerski, z fotelem wielkim lustrem i pelerynką - była w efekcie zachwycona, że dwa dni z rzędu była u fryzjera. Teraz sama Jej obcinam wlosy :)
Taki salon to najlepsza zabawa i fajnie, że się tak skończyło, ale mimo wszystko- szkoda, że takie historie się zdarzają :)
Usuńszkoda straszna - następnym razem - nie co ja piszę, następnego razu nie będzie, tym razem nie odpuszczę sytuacji. Ale z drugiej strony jak teraz o tym myslę, to nie wyobrażam sobie ponownego pójścia tam z Julką i walki o oddanie kasy - dobrze, że zaoszczędziłam Małej tego obrazu
UsuńJa to bym niezłą awanturę zrobiła i zażądała zwrotu pieniędzy, nie odpuszczam jak mi coś nie pasuje ;)
OdpowiedzUsuńIstna masakra. Może fryzjerka była pod wpływem, czy coś? Szkoda, że nie poszłaś złożyć reklamacji... Ja bym poszła do tego salonu i żądałabym naprawienia szkody i zwróceniu pieniędzy.
OdpowiedzUsuńchyba jednak wolałam oszczędzić Julce reklamacji
UsuńWiesz co ja bym zrobiła w takiej sytuacji :) Dla mnie takie zachowanie fryzjerki to lekceważenie klienta.
OdpowiedzUsuńdlatego, juz się tam nie wybiore
UsuńBardzo niefajna sytuacja :-(
OdpowiedzUsuń