Strony

sobota, 5 stycznia 2013

Sylwester i Nowy Rok po szpitalnemu

Koniec Starego i początek Nowego Roku przywitaliśmy w Szpitalu Dziecięcym :(
Niunia skarżyła się na ból brzuszka, potem pojawiły się agresywne wymioty - więc rodzina w samochód i w drogę. W szpitalu bardzo miły Pan doktor zbadał Niunię i stwierdził, że to prawdopodobnie wirusówka, może rota - a że Niunia była szczepiona na te paskudztwa to powinna to przejść lekko.
na pożegnanie wypisał nam skierowanie do szpitala, z którego mamy skorzystać gdy Małej się nie polepszy.

Nocka spokojna, poranek też, ale potem przyszły bardzo silne bóle brzuszka - okazało się, że nasze Maleństwo potrafi skręcić się w precelek  - i ponownie w samochód i w drogę - tym razem okazało się, że zostajemy przyjęte na obserwację - co wiązało się z pobraniem krwi do badan i w związku z bólem i wczorajszymi wymiotami zaszła potrzeba podłączenia kroplówki.

I tutaj moi drodzy rozpoczął się prawdziwy koszmar.
Niunia odziedziczyła żyły najwyraźniej po mnie - czyli mało widoczne, kiepsko wyczuwalne, cienkie - pobranie krwi to koszmar - nawet dla mnie, dorosłej kobiety. Ostatnio jak pobierano mi krew, Pani pielęgniarka robiła trzy podejścia po czym dodała - "to ja może założę okulary".

Wyobraźcie sobie zatem jak mogło to wyglądać w przypadku dziecka, które nie rozumie dlaczego Je trzymają, nie chcą puścić, kiedy prosi i płacze, a do tego wiercą igłą w poszukiwaniu żyły.

Trzymałam Niunię na kolanach, trzymałam ją ja, trzymał ją Tata, trzymała ją Pielęgniarka - a kolejna próbowała pobrać, krew - najpierw z lewej rączki - najpierw grzebanie igłą ponad łokciem, potem druga próba w nadgarstku, kolejna w żyłach zlokalizowanych w śródręczu. Okazało się, że mimo 40 minut walki, płaczu, krzyku i próśb mojego dziecka, aby Je puścić nie udało się pobrać krwi.
Powiedziano nam, że mamy uspokoić dziecko - po 10 minutach - drugie podejście, tym razem rączka prawa. Tym razem Pielęgniarka odpuściła próby i od razu zabrała się za żyłę na nadgarstku - udało się pobrała krew i od razu założyła motylka - mamy kroplówkę.

Ja nie zapomnę tego nigdy, tego płaczu, krzyku, błagania żeby Ją puścić - mam nadzieje tylko, że Niunia o tym szybko zapomni.

Byłyśmy z Niunią dwa dni w szpitalu, Mała dostała w tym czasie trzy kroplówki.

4 komentarze:

  1. O matko co za koszmar. Strasznie Wam współczuję. Dużo zdrówka dla niuni. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz na szczęście jesteśmy w domku i liczę na to, że Niunia szybko o tym zapomni

      Usuń
  2. Witam i dziękuję Ci za udział w moim candy ;). Rozpoczęcia roku nie ma zazdrościć dlatego, życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku :). Pozdrawiam i zapraszam Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy - poza wspomnieniami po szpitalu nie ma już śladu

      Usuń