Strony

poniedziałek, 31 grudnia 2012

2012 - Podsumowanie

Dzisiaj jakie doskonale wiecie jest 31 grudnia - a to oznacza, że to ostatni dzień roku, a to z kolei jest czas podsumowań, czas w którym zastanawiamy się, czy postanowienia noworoczne składane u schyłku roku poprzedniego wypełniliśmy.

jesli o mnie chodzi, to na 2012 rok nie miałam jakiś specialnych postanowień noworocznych - więc w zasadzie nie mam czego rozliczać, poza PITem, ale to za jakiś czas. Coś mi się wydaje, że Niunia też  nie miała postanowień, a jeżeli było odwrotnie to pewnie nie potrafiła ich jeszcze nazwać - patrząc na moją córkę, która notabene zalega obok mnie na sofie (ja klikam, a Ona ogląda Rycerza Majka) dochodzę do wniosku, że Jej postanowieniami mogły być:
- nauczyć się mówić, a konkretnie kilku zwrotów: dlaczego?, po co?, a czemu?, tego nie mam, Mama kupi batona i ciacio misio, i kilka innych
- jak już opanuję mowę, to muszę pamiętać aby zapytać Rodziców o wszystko i drążyć, aż nie uzyskam satysfakcjonującej mnie odpowiedzi
- bawić się - muszę jeszcze bardziej zmotywować Mamę do wymyslania coraz to nowszych, ciakwszych zabaw - bo niektóre już mi się znudziły
-itp

Realnie patrząc na mijający rok - wszystkie postanowienia Niuni zostały zrealizowane - buzia Jej się nie zamyka, albo coś je, albo nawija, w tym samym czasie potrafi powiedzieć wierszyk i zaśpiewać piosenkę.

Zdecydowanie rok 2012 należał do Niuni, zresztą nie tylko ten, podobnie było z 2011 i 2010, a nawet fragment 2009 roku - nie to, żeby wszystko kręcilo się koło Niuni - choć w zasadzie - tak wszystko się wkoło Niej kręci - i wiecie co JESTEM Z TEGO CHOLERNIE DUMNA - tak, moje i małża życie się ziemiło bo w 2010 roku pojawiłą się w naszym życiu Mała Księżniczka, ale czy na złe - nie - zmieniło się zdecydowanie na lepsze - nie oszukujmy się - trzebabyło dopasować Nasze życie pełne podróży, wyjść wieczorami, koncertów, wypadów za miasto, do życia Kruszynki, która stała się najważniejszą Istotą na świecie - uczyliśmy się siebie, próbowaliśmy swoich sił - raz My byliśmy górą, raz Ona.
Prawda jest taka, że nadal się uczymy, próbujemy sił - i tak pewnie będzie już zawsze.

A rok 2012 był rokiem, w którym Niunia nauczyła się prawie płynnie mówić, jeżdzić na rowerze biegowym i hulajnodze, nauczyła się grać w memo, domino i kolory, nauczyła się wielu piosenke, wierszyków. Wie jak zadzwonić do Babci i dziadka, jak obslugiwać DVD i smartfona Taty, potrafi sama właczyć sobie bajkę na każdym urządzeniu, które jest do tego przygotowane. Był to rok, w którym Niunia pokazała Nam i nie tylko, że ma swoje zdanie i broni go do utraty tchu, że uwielbia się przytulać, uwielbia buziaki i ma łaskotki.

Był to rok w którym usłyszałam 'Mamusiu bardzo Cię kocham" - cóż można chcieć więcej - kiedy pierwszy raz usłyszałam to ust mojej córeczki - popłakałam się - tak, ja twarda sztuka, rozpłynełam się po czterech słowach.

To był fajny rok - oby ten nadchodzący był jeszcze lepszy - czego sobie i Wam życzę.

Szczęśliwego Nowego Roku 2013

niedziela, 30 grudnia 2012

udomowienie

za trzy miesiące miną trzy lata ...
- trzy lata kiedy mieszkamy w nowym domku;
- trzy lata od kiedy jesteśmy w trójkę, ups przepraszam w czwórkę - bo mamy jeszcze kota, który jest z nami od lat pięciu, a zaraz będzie sześciu.

Kiedy się wprowadzaliśmy, założenia były takie, żeby było dużo przestrzeni, mało mebli - do tego miało być dużo zdjęć, miało być fajnie.
I wiecie co, przez prawie trzy lata, udało nam się zrealizować założenia dotyczące przestrzeni i mebli, natomiast czuliśmy się nie u Nas - ja nawet używałam terminu "tymczasowości" - czasem miałam wrażenie, że to nie dom tylko akademik - jakby Nas tam nie było, jakby nie od nas wyglądało nasze wnętrze, Nasza przestrzeń.

Rok 2012 zaraz przejdzie do lamusa, a z nim wszystkie Nasze postanowienia - fakt nadal brak zdjęć na ścianach, ale pracujemy nad tym - za to od wczoraj mamy śliczny dywan w salonie - z którego wszyscy cieszymy się jak dzieci. Nasze zabawy z Małą Księżniczką nabrały nowego znaczenia - od razu fajniej gra się w memo, domino, czy kolory - do tego stopnia, że Niunia jak tylko dywan został rozłożony sprowadziła wszystkie swoje zabawki, ułożyła je, jedne obok drugich i tak do nocy.

To tylko dywan, a ile szczęścia.

Pokoik Niuni wzbogacił się o śliczny żyrandol, mamy też cudowny wieszak - teraz śmiało mogę powiedzieć, że jest Nas piątka - mamy nowego kota - w prawdzie na ścianie, ale trzeba mu przyznać prezentuje się znakomicie.

I tak nasz domek został udomowiony :)


czwartek, 27 grudnia 2012

świeta, święta i po .... świętach

Tygodnie przygotowań - bo przecież trzeba posprzątać, umyć okna, poprać wszystko co tylko zmieści się w pralce - czasem mam wrażenie, że statystyczny Polak (takich nie ma, ale co tam) przez cały rok nic nie robi w domu, nie sprząta, nie pierze, itp - bo w grudniu, a w szczególności w drugiej połowie grudnia wpada w jakiś szał. Sama mam znamiona takie szału - choć już coraz mniejsze, dlatego mam ochotę wykrzyczeć - LUDZIE OPAMIĘTAJCIE SIĘ - nie to jest ważne.

W tym roku - Mała Księżniczka, też miała swój udział w zbiorowym szaleństwie (a ja przekonałam się, że moje zachowanie determinuje Jej), może nie sprzątała, ale przekładała swoje zabawki z miejsca na miejsce, 'trzepała' je i układała ponownie. Moja dzielna córeczka - sama zdecydowała, które misie i lale są na tyle fajne, że mogą siedzieć na widoku i są pod małą ręką zawsze, a które powinny wylądować w pudłach na zabawki. Nie powiem wykonała kilka strategicznych ruchów.

Ale wróćmy do świąt - więc kilkutygodniowe przygotowania przeplatające się z poszukiwaniem prezentów dla całej rodziny, ale przede wszystkim dla Niuni. Zadanie jakie postawiono przede mną nie należało do łatwych, a to zwierzęce kapcie, a to rękawiczki w kolorze śliwkowym, itp - to i tak pikuś w porównaniu z tym co 'zachciała' Mała Księżniczka.  W tym momencie powinnam powtórzyć po raz tysięczny - "reklamy na kanałach dziecięcych powinny być zabronione pod groźbą kary pozbawienia wolności".
Nie to, żeby Niunia przesadnie dużo oglądała bajek, ale nie zaprzeczę, że je ogląda - 3 minuty bajki, 2 reklam i tak w kółko - doszło do tego, że Niunia widząc reklamę zabawki mówiła " Mama tego Niunia nie ma" - wiecie na ilu etatach powinnam zacząć pracę, aby kupić to czego Niunia  nie ma - aż boję się myśleć.

Na szczęście Nasz córka jest rozsądną niespełna Trzylatką i ograniczyła swoje zachciewajki to jednej od każdego bliskiego - czyli zgodnie z założeniami - bo każdy z rodziny chciał coś Niuni dać.

Niby tylko kilka prezentów - ale weź człowieku je znajdź, kup, zapakuj  - przetransportuj do ofiarodawcy - bo przecież stara zasada - "Ty kup, a my oddamy kasę" - i tak Matka wariatka szukała, kupowała, pakowała i wysyłała prezenty, a potem cieszyła się jak dziecko widząc rozpromienioną buźkę swojej małej córeczki.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

wieczorne Polaków rozmowy

Podczas kolacji wigilijnej moja Chrzestna postanowiła zapytać co chciałaby otrzymać w prezencie urodzinowych - nad którym już trzeba myśleć - bo czas szybko leci.

Ciocia: Kochanie jaki chciałabyś dostać prezent na urodziny?
Niunia: hm....
Ciocia: no pomyśl...
Niunia: czekolade
Ciocia: tylko, a może jeszcze jakąś zabawkę
Niunia: hm...
Ciocia: Czekoladę i co jeszcze
Niunia: czekolade małą
Ciocia: i?
Niunia: I majonez

Tak więc, prezent mamy z głowy

najlepszego

Chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia
Wesołych, Zdrowych i Rodzinnych 
Świąt
Bożego Narodzenia.


Choinka

W sobotę zagościła u nas Choinka - nie jest ani wielka, ani przesadnie rozłożysta, nie jest nawet symetryczna, ale jest śliczna i Nasza - i co najważniejsze ubrana w pełni świadomie przez Niunię.

Niunia, gdy udało się Jej zawiesić ozdobę krzyczała:
- Mamo, Mamo udało się :)


czwartek, 20 grudnia 2012

Pierwszy rok ...

Pierwszy rok życia dziecka obfituje w same nowości;
po pierwsze nowością jest samo dziecko - szczególnie dla osób które po raz pierwszy doświadczyli tego daru, po drugie każdy dzień przynosi nową nowość - a to jest złapanie stópki, podniesienie główki, przewracanie się na bok, gaworzenie, chwytanie, zjadanie stópek, po siadanie, wstawanie no i oczywicie chodzenie.
Rodzicom każdego dnia towarzyszy szczęście, radość, ale także lęk, obawa czy strach o każdy ruch, krok.

Poszukiwany, Poszukiwana

Za kilka dni Święta - choinka, a pod nią prezenty, każdy starannie zapakowany w kolorowy papier, przewiązany wstążeczką - tak to będzie wyglądało. Ale zanim choinka stanie w domu, zostanie udekorowana, a wspomniane prezenty zapakowane rękami Matki - Wariatki, trzeba to wszystko jakoś ogarnąć  - celowo napisałam jakoś - bo jakimś dziwnym trafem w tym roku było ciężko ogarnąć prezenty dla Niuni.

niedziela, 16 grudnia 2012

Zima, Święta i takie tam

I do nas na wieś zawitała zima - jasne było już zimno, było nawet skrobanie szybek o poranku, ale śniegu ... jak na lekarstwo.
Aż do dzisiejszego poranka - gdy zaspana i mało otwartymi oczami podciągałam roletę w sypialni - chciałoby się napisać "pacze a tam śnieg" całe masy śniegu - jak to mój małż powiedział - idę poszukać samochodu, bo pod tym śniegiem wszystko wygląda tak samo.





A taki krajobraz mamy za oknem - czyż nie jest pięknie - bajkowo jak z Królowej Śniegu.

sobota, 15 grudnia 2012

Rozmowy z podróży

Podczas jazdy Niunia do mnie mówi:
Niunia: Mama łosoś,
Ja: Łosoś, gdzie?
Niunia: Tam i ma logi,
Ja: Skarbie, chyba łoś.

Niunia: Łoś? nie łosoś?
Ja: Tak
Niunia: a logi i bim bam bom
Ja: hm... 
Niunia: Mama gapa - nie łoś, to lenifel

piątek, 14 grudnia 2012

Fazy

Dzisiaj bladym świtem moja Mała Księżniczka mówiąc "nie tata, mama uble" przypomniała mi o FAZACH. I nie chodzi mi bynajmniej o fazy rozwojowe, ale o fazy na konkretnego rodzica. Tak, nasza Niunia przez całe dotychczasowe życie miała fazy.

czwartek, 13 grudnia 2012

Oczko w głowie dziadka

Dziadkowie ... to cudowna instytucja na którą zawsze można liczyć (oczywiście jeżeli dziadkowie są na miejscu). Mała Księżniczka ma dziadków, czyli Dziadka i Dziadka i Babcię. Z tego wesołego trójkącika Dziadek (mój Tata) jest na miejscu, a Dziadek i Babcia mieszkają dalej - ale bez przesady nie aż tak daleko.
Cała trójka jest zapatrzona w Niunię jak w obrazek - na porządku dziennym są stwierdzenia - "och, jaka Ona grzeczna, a jaka mądra, a jaka rezolutna" i ogólne ach ach ach. Odgłosy zachwytu wyparowują z mojej głowy po przejechaniu jakiś 120km, ale wtedy słyszę je dalej tylko tym razem za pośrednictwem telefonu.

Z moim Tatą jest inaczej - Niunia jest u niego każdej soboty, czasem również w tygodniu jakiś dzień na chwilkę - ale to właśnie On prześciga się w coraz to nowszych, lepszych i częstszych prezentach dla Niuni. U Dziadka mimo częstotliwości odwiedzin zawsze coś na Nią czeka, a to trzy misie (tak bylo dzisiaj), a to książeczki, a to innym razem kotek, czy małpka - Dziadek rozpieścił Nam dziecko.

Czy to dobrze? hm... ciężkie pytanie. Z jednej strony Niunia nie jest roszczeniowym dzieckiem, nie jest z tych egzemplarzy co to kładą się na ziemi i tupią gdy nie dostaną upatrzonego lizaka, czy zabawki, ale z drugiej strony jak tak dalej pójdzie to dziadek będzie musiał kupić Niuni wille z basenem naturalnych wielkości.

wtorek, 11 grudnia 2012

TOP 5 Małej Księżniczki

Skoro ja mogę mieć swoje TOP 5 - to i Niunia może. Pozwoliłam sobie ograniczyć TOP do 5 - bo bloga, życia by nie starczyło, aby opisać wszystko co dla Niuni jest TOP - ona wyraża to "tego nie mam, o i tego nie mam"


1.
2.
3.
4.
5.

1. LEGO DUPLO - duże ZOO - w tajemnicy Wam powiem, że Mikołaj już dał cynk, że kupił :)
2. Zamek dla koników FILY - i tutaj też muszę Wam się do czegoś przyznać - Mikołaj też (w prawdzie inny) nabył.
3. Lalka Baby Alive - Laleczka łakomczuszek
4. Sylvanian Family - domek + wkład rodzinka zwierzaczków
5. Thomas & Friends - kolejka

Mikołaju wiem, że dwie z pięciu już masz - za co bardzo w imieniu Niuni dziękuję :) dodam tylko, że Niunia była grzeczna :)

wszystkie zdjęcia pochodzą ze stron syvanianfamily.pl, duplo.lego.com, simba.com, hasbro.com

Moje TOP 5

Mikołaju, mam nadzieję, że to czytasz - to moje TOP 5.
Bardzo, ale to bardzo chciałabym znaleźć pod choinką  takie prezenty - nie muszą być wszystkie, ale.... proszę - byłam grzeczna.

1.
2.
3.
4.

5.  

1. iPhon 4 S
2. Czytnik e-booków
3. Pandora - niekoniecznie z bałwankiem
4. Pandora - pierścionek - nie musi być Pandora, ale coś w tym stylu
5. Lilou

Mówiłam już, że byłam grzeczna

- zdjęcia pochodzą, że stron producentów: apple.com, amazon.com, pandora.net, lilou.pl

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Trzydniowe Mikołajki

W naszym domu Mikołajki trwały trzy dni - tak, tak - trzy dni dostawania prezentów - nie powiem głównie Niunia, choć i nas ta przyjemność nie ominęła.

Start oczywiście 6 grudnia o poranku - chyba już wcześniej gdzieś o tym pisałam - że pierwszy Mikołaj był tylko słodkościowy + książka - My rodzice wykazaliśmy się praktycznością - gdyby Mikołaj zdecydował się na pozostawienie rano przy butach zabawek - My moglibyśmy zapomnieć o wyprawieniu Małej do przedszkola.

Potem Mikołaj w przedszkolu - każde z dzieci dostała zabawkę, a wszystkie razem jeszcze układanki, puzle - oczywiście był Mikołaj :)

Po powrocie z przedszkola - Mikołaj zakradł się do nas przez szyb wentylacyjny i pozostawił zabawki - domek dla kucyków i zestaw ciastoliny - ku naszemu zaskoczeniu domek został odpakowany i nic - bez szału - za to do końca dnia Matka wariatka robiła z Niunią cuda z ciastoliny - zrobiłyśmy całą Jurę czy coś tam prehistorycznego.

A przez następne dwa dni - ktoś wpadał na Mikołaja niby przypadkiem i ten Mikołaj zostawiał u tego kogoś prezenty i tak w piątek - cała masa książek, a w sobotę lalka z psami.

Psy z konikami zamieszały razem w domku i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

sobota, 8 grudnia 2012

Mam nadzieję, że cyklicznie...

Już dawno chodziła za mną myśl o pisaniu recenzji książek dla dzieci z pozycji czytającej Mamy i reakcji słuchającego dziecka. Mała Księżniczka ma tyle książek, że śmiało jakbym chciała pisać jedną recenzję dziennie to mam co robić przez okrągły rok - a jeszcze jak wiecie wczoraj Mikołaj dostarczył do Nas całkiem sporo nowych nabytków czytelniczych - za co jeszcze raz DZIĘKUJEMY.

Kilka dni temu kupiłam dla Niuni trzy książki z bajkami i dzisiaj chciałabym popełnić wpis o jednej z nich.

"Bajki mojego dzieciństwa'' - klasyczne wiersze, najpiękniejsze baśnie, znane legendy.
Wydawnictwo SBM
twarda oprawa
stron 239

Książka śmiało może zastąpić kilka pozycji książkowych - jest to swego rodzaju kompendium dzieciństwa - można tam znaleźć Lokomotywę Juliana Tuwima, Stefka Burczymuchę Konopnickiej, Pawła i Gawła co w jednym stali domu oraz wiele innych wierszy znanych Nam rodzicom z dzieciństwa. Ale na tym nie koniec opracowanie zawiera także jedne z najpiękniejszych bajek takich jak Calineczka, Kopciuszek czy Królewna Śnieżka.

Moja Niunia te wszystkie bajki, wierszyki już zna, słyszała je wiele razy, ale zazwyczaj są one 'porozrzucane' po róznych opracowaniach, a tu mam je wszystkie pod ręką co nie ukrywam bardzo ułatwia sytuację - nie muszę wieczorami do łóżeczka dźwigać stosów książeczek - mam Jedną i już.

Książkę kończy zbiór Legend i podań - nie ukrywam, że jest wielki plus tej książki - ciężko jest znaleźć fajnie opracowane legendy i podania - takie jak - Jak to ze smokiem wawelskim było, czy O rycerzach śpiących pod Giewontem.

Książka jest godna polecenia i dostaje ode mnie gwiazdki za:
- twarda oprawę,
- ilustracje
- zawartość
- cenę - 19,90

A można je kupić w PEPCO - jest tam całkiem spory i dobrze zaopatrzony dział z książeczkami dla dzieci. Ceny niższe niż w księgarniach internetowych.



piątek, 7 grudnia 2012

Mikołaj, spóźniony Mikołaj

W tym roku pierwszy raz zupełnie świadomie Mała Księżniczka oczekiwała przyjścia Mikołaja.
Nie dość, że była grzeczna, po przyjściu z przedszkola wypucowała buciki, prościutko ustawiła je na swoim miejscu - wieczorem grzecznie zjadła kolację i równie grzecznie i szybko poszła spać.

Mikołaj podzielił prezenty na dwie tury - okazał się wyjątkowo zapobiegliwy i przewidział, że gdyby Niunia znalazła rano zabawki kolo swoich wyczyszczonych bucików - o pójściu punktualnie do przedszkola, My rodzice moglibyśmy zapomnieć. I takim oto sposobem - rano w bucikach były słodkości i książka ( o tym później - mam postanowienie pisania recenzji książek dla dzieci).

Zaraz po przebudzeniu pobiegła do bucików i niesamowitym uśmiechem na buźce wyjmowała kolejno 'ciacio buba" i inne słodkości. Oczywiście nie obeszło się bez pałaszowania zdobyczy, ale grzecznie zjadła śniadanko i powędrowała z Tatą do przedszkola.

Po powrocie czekały ją niespodzianki zabawkowe - czyli domek dla koników i ciastolina (zestaw z dino) - zabawom nie było końca, były jednak przerwy na dokończenie pozostałych słodyczy - po takiej ilości cukru - Niunia była nakręcona jak katarynka - trajkotala, biegała, śpiewała i recytowała wierszyki.

Mikołajki minęły a tu dzisiaj - Mikołaj oznajmia, że ma jeszcze jeden nieco spóźniony prezencik - nasze miny bezcenne, a mina Niuni - oj żałuję, że nie udało mi się tego uchwycić - dostała to co uwielbia - książeczki w ilościach.... co ja będę o tym pisać sami zobaczcie.





Mamy co czytać przez najbliższe miesiące.



czwartek, 6 grudnia 2012

Misiowa rodzinka :)

Odkąd powstała akcja "Kup misia komuś kogo kochasz" - chciałam takie misia mieć - pierwsze edycje były limitowane (w pełnym tego słowa znaczeniu), potem kupowałam Misie bliskim, którzy mieli maleństwa.

Ale kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży - kupiłam pierwszego Misia dla naszej Małej Kruszynki - i tak w naszym domu zagościła FRUZIA - śliczna w sukni i z perłami na szyi. Kiedy Niunia była już razem z nami - do naszej rodzinki dołączył TRUSKAWEK - i tak mieliśmy parkę - początek Misiowej Rodziny.


W roku, gdy na torcie pojawiła się pierwsza świeczka - rodzinka powiększyła się o RUDOLFA, a dzisiaj pojawił się wśród nas kolejny członek Misiowej Rodzinki - ZOSIA.





Mam nadzieję, że co roku do naszego domu, naszej rodziny będzie dołączał nowy MIŚ.

Ps. Niestety muszę z przykrością stwierdzić, że z roku na rok Misie są coraz gorszej jakości, futerko im odpada, nóżki są krzywo wszyte, a ubranka ... cóż szkoda słów. Jednakże będziemy trwali przy Akcji KUP MISIA - bo warto.

A u Was jaki Miś zagości?


środa, 5 grudnia 2012

Urlop

jestem na urlopie - cieszę się - ale nie mogę sobie znaleźć miejsca. Ja pracoholik, który spędza pól dnia w pracy, z czego w domu małą chwilkę. Teraz tu jestem i nie wiem co mam z tym fantem zrobić.

No dobra - posprzątam - wiecie - odkurzę, umyje podłogi, może nawet je wypastuje, gdyby nie było tak zimno pewnie umyłabym okna (ale jest przeraźliwie zimno, więc sobie daruje - aż taką wariatka nie jestem) - może pojadę do miasta - poszaleć po sklepach. Tak to jest myśl :)

A wy poza odpoczywaniem co robicie na urlopie w grudniu?

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Senne śpiewanie

Niunia jest wykapana, od 10 minut leży w swoim łóżeczku i zamiast zasypiać - śpiewa:
"Tańczymy labada, labada, labada,
 tańczymy labada, małego walczyka,
 Tańczą go harcerze, harcerze, harcerze,
 tańczą go harcerze i małe zuchy też"

dobre rady?

Pamiętam, że gdy tylko Niunia się urodziła na mojej drodze pojawili się ludzie "życzliwi", którzy postanowili udzielić świeżutkiej Mamie kilku cennych rad. Nie powiem - z niektórych - tych cennych skorzystałam, ale niektóre do dzisiaj przyprawiają mnie o "trzepotanie pępka".

"Pamiętaj nie noś, nie kołysz" - powód bo się przyzwyczai i nie będziesz mogła nic zrobić. Wiecie co - ja uwielbiałam trzymać moją mała kruszynkę w ramionach, uwielbiałam Ją tulić - zresztą kocham to do dnia dzisiejszego. Nosiłam, kołysałam, tuliłam - i ku zaskoczeniu zgromadzonych miałam czas ugotować obiad, wykąpać się, powiem więcej miałam czas wyskoczyć do fryzjera, czy kosmetyczki - miałam czas tuląc, kołysząc i nosząc zadbać o siebie. Więc o ile macie taką potrzebę, a gorąco wierzę, że tak właśnie jest noście, kołyszcie i tulcie.

Zacznij od warzyw, bo jak Mała zasmakuje w słodkich owocach to warzyw nie będzie chciała - z ręką na sercu zastosowałam się do tej rady - pamiętam pierwszy uparowany ziemniaczek i marcheweczkę - pamiętam także jak Niunia zrobiła ble - tym oto ziemniaczkiem i marcheweczką - po kilkudziesięciu próbach - poszłam po rozum do głowy, posłuchałam serca, intuicji czy co tam było akurat i dałam Niuni jabłko, potem był banan, gruszka.
I wiecie co - warzywa są dodatkiem, niestety koniecznym bo Mała do dzisiaj robi ble na widok marchewki za to jak widzi ziemniaczka to krzyczy mniam mniam.

Trzecia - nie zabieraj do szpitala ładnych rzeczy  - czemu, - bo to nie rewia mody, a dla dziecka upaprzą Ci wszystko w piochtaninie. W pierwszej chwili pamiętam, że "położyłam uszy po sobie" i grzecznie przytakiwałam, ale za chwil kilka obudziła się we mnie prawdziwa ja - dlaczego mama wyglądać jak kopciuch, bo co bo mam urodzić, a moje nowonarodzone dziecko mam ubierać w stare, zniszczone ubranka. - O nie co to to nie.

Fakt rodziłam w szpitalnej koszuli - bo rodziłam za wcześnie i nie byłam nawet spakowana, a gdy odeszły mi wody to nie było czasu na pakowanie - i nie żałuje, zaraz po super szybkim porodzie wykapałam się i przebrałam w czyściutką, pachnącą koszulkę, a tą szpitalną polożna od razu zapakowała do śmieci.

Fakt - upaprali mi śliczne, cudowne maleńkie ubranka fioletowym paskudztwem - upaprali tym także sliczny kocyk i ręczniczki - ale cóż wszystko można wyprać - tak też zrobiłam i nadal mogłam się cieszyc tymi małymi, ślicznymi - pieczołowicie wybieranymi na tą okazję ubrankami.

Jaki z tego wniosek - Mamy - słuchajcie rady, ale dzilcie je zawsze przez dwa i bierzcie z nich to co podpowiada wam Intuicja.

sobota, 1 grudnia 2012

Dywan - znaczy się dodatki

Pokoik Niuni ewoluuje od chwili Jej narodzin - z racji bardzo niespodziewanego porodu ( za szybko o 6 tygodni), pierwsza odsłona pokoiku to "magazyn" - tak, tak - dobrze napisałam. Było tam wszystko począwszy od cekolu skończywszy na płytkach.

Druga odsłona - to pokoik (pomalowany) gdzie stało łóżeczko w którym niunia nie spała (spała w kołysce w sypialni rodziców), a i była jeszcze komoda i trochę zabawek.

Trzecia odsłona - to czas w którym - matka wariatka - ręcznie namalowała Niuni na ścianach MISIE - pokoik zaczął nabierać kształtów pokoju dziecka. Potem doszedł dywanik z Kubusiem Puchatkiem, inna komoda, szafa, cała masa różnej masci zabawek, książeczek.

Całkiem niedawno Niunia przesiadła się do "dużego" łóżka oraz wzbogaciła się o mebel na kartony, skrzynki, pudła - bardzo fajna rzecz.

A teraz - z powodów od nas niezależnych - a zależnych od Stefana - naszego kota - musimy/chcemy kupić dywan - tamten uległ rozczłonkowaniu.

Szukałam w sklepach, w których można postawić nogę, szukałam w sklepach internetowych - i nie ukrywam, że nie ma nic fajnego. Dywan oczywiście musi spełniać pewne parametry:
- musi być gruby,
- rozmiar 120x170
- powinien mieć motywy dziecięce

Znalazła coś takiego
1.




2.



3. 



4. 



Moim faworytem jest nr 4 - niestety nie spełnia jednego z wymagań - nie jest to gruby dywan.

A Wy jak myślicie?

sobota, 24 listopada 2012

Z drugiej ręki

Długo zastanawiałam się czy poruszyć ten temat, ale w dobie second hand'ów - pomyślałam - dlaczego nie?

Nie znam osobiście kobiety, która chociaż raz nie kupiłaby czegoś z drugiej ręki - oczywiście łatwiej przychodzi nam kupowanie ciuchów, dodatków dla siebie - ale czy kupujemy dla naszych pociech - wyczekanych, wychuchanych?

Tak - ja kupuje, a raczej kupowałam - ponieważ niunia weszła w wiek, z którego ciężko jest kupić coś w second hand'ie w dobrym stanie - coś co jest nie zniszczone i da się w tym chodzić. Wcześniej udawało mi się "wygrzebać" prawdziwe perełki, istne cuda za grosze.

Ok, a czy Wy sprzedajecie po waszych pociechach ciuszki? - Mi się zdarzało - częściej jednak oddawałam je dla tych którzy mieli gorzej, którzy potrzebowali - no cóż wychodzę z założenia, że ja się nie wzbogacę, a ktoś inny skorzysta. Tak wyznaje zasadę, że Karma wraca - moja kiedyś do mnie też wróci.

W zasadzie nie o tym chciałam pisać - pojawił się u nas ostatnio problem z zabawkami, którymi Niunia się już nie bawi - nie bawi się bo albo z nich wyrosła, albo były to nietrafione podarunki - a było takich sporo. I co tu z tym fantem zrobić - trochę oddałam - ale cała masa tego jeszcze została.

Okazuje się, że ma talent i smykałkę do handlu - zrobiłam dwa zestawy, obfociłam je i wystawiłam na jedną ze stron - poszły od razu - a bo miały niską cenę, były w bardzo dobrym stanie - okazuje się, że Niunia nie niszczy zabawek - a ponadto były to dobre, markowe zabawki.

Co z tak zarobionym groszem - jak to co - Matka - Wariatka (czytaj ja) kupi Niuni nowe coś - może tto zabawka, a może coś do pokoiku - a może wrzucę pieniążki do Świnki skarbonki - i Niunia sama za jakiś czas coś sobie kupi.

A jak Wy robicie?

sobota, 17 listopada 2012

Dzieci lubią Misie, Misie lubią dzieci ....

Tak, tak LUBIMY MISIE :)

Nie wiem czy przypadkiem zamiłowanie Niuni do Misiów nie jest moją "winą" - hm... winna - ja osobiście uwielbiam Misie - a wszystko za sprawą Misia Uszatka - bohatera mojego dzieciństwa. Bajka to jedno, ale ja miałam swojego prywatnego, osobistego Misia Uszatka, którego "taszczyłam" wszędzie ze sobą :)

Potem kiedy byłam już duża - może nawet za duża na Misie - pojawiła się moda na Kubusia Puchatka - pamiętam, że zbierało się wszystko co tylko miało znaczek Puchatka. Kiedy udało mi się pojechać do EuroDisneylandu - co mogłam sobie przywieźć jak nie pamiątki z Kubusiem - i tak ja - dwudziestoparolatka - przywiozłam torebkę i portfel z Kubusiem.

A teraz do rzeczy - Niunia pokochała Misie miłością pierwszą, prawdziwą - i to chyba za moją sprawką - bo kiedy była jeszcze mała - a konkretnie miała kilkanascie dni - Matka Wariatka na ścianach pokoiku namalowała Misie - ale nie Kubusia - tylko takie prawdziwe pluszowe misie.

Oto jeden z nich
W pokoiku Misio nie czuje się samotny bo jest ich w sumie tych namalowanych cztery - a do tego cała masa pluszowych - małych i dużych. A Niunia - nosi je, śpi z nimi, bawi się nimi - towarzyszą jej wszędzie - do przedszkola, do dziadka, na spacer, a nawet na nocnik :)

Wczoraj do kolekcji dołączył jeszcze jeden - bardzo szczególny miś - polowałam na niego od dawna - aż się udało - przedstawiam Wam nowego MISIA



Prawda, że piękny :)

A tutaj jeszcze półka pełna pluszaków - oczywiście nie mogło zabraknąć Misiów - te dwa giganty - Niunia dostała na pierwsze Mikołajki :) - nie do buta, a do skarpety :)


środa, 14 listopada 2012

Domowy szpital


Doigraliśmy się :(
Chorowanie ciągnie się u nas od początku listopada – zaczęła Mała Księżniczka – standard od kaszlu, kataru – Matka Polka (znaczy ja) dzielnie potruptałam z dzieciem do lekarza .
Diagnoza – osłuchowo dobrze
Zalecenia – higiena nosa, na kaszel psik, piski, w razie gdyby pojawiła się gorączka podawać coś na zbicie.
Na moje pytanie czy dziecko może uczęszczać do przedszkola – usłyszała , oczywiście że tak – przecież wszystkie dzieci są w podobnym stanie. Hm… Mała została tydzień w domu z dziadkiem .

Po tygodniu wróciła do przedszkola – silna, zdrowa :) - ale zachorowała Matka Polka :( - standard kaszel, karta – nie poddawałam się do momentu, aż straciłam głos, a przełykanie powodowało płacz – potruptałam do lekarza – nic specjalnego poza zwolnieniem nie dostałam.
Po dwóch dniach byczenia się na zwolnieniu dołączyła do mnie Niunia – z gorączką 39,9 – dziecia w samochód i na pogotowie – a tak – osłuchowo czysto – proszę wykonywać higienę nosa, w razie gorączki zbijać.

Ręce opadły mi do samej ziemi – strach o dziecko – bo tak wysoka gorączka to nic dobrego tym bardziej, że gorączce się u nas podobało – i bardzo ciężko było się jej pozbyć. Dzisiaj jest już (odpukać) lepiej – ale jeszcze bez spokojnej głowy – bo wieczorami paskuda do nas powraca.
A co lekarz pediatra – „Tak może być – to wirus”

piątek, 9 listopada 2012

Plezent

Moja Mała Księżniczka - zrobiła się przekupna oraz zainteresowana prezentami.
Wcześniej mimo, że nie może narzekać na brak zabawek, książeczek czy różnych dziwnych rzeczy - nie pojawiało się w Jej słownictwie hasło "plezent"

Ten czas odszedł w niepamięć - teraz plezent jest w cenie.

Nie ukrywam, że to jednak nasz wina - tydzień temu Niunia była chora - nic poważnego - katar, kaszel - ale codzienne podawanie niesmacznych leków, używanie fridy (Mamy wiedzą o czym pisze) - sprawiły, że Mała na widok łyżeczki, czy wspomnianej wcześniej fridy - uciekała gdzie pieprz rośnie.

My - aby wykonać plan - czyli podać określoną ilość leków oraz wyciągnąć to co zalegało w małym nosku - używaliśmy przekupstwa - "Kochanie jak ładnie wypijesz syropek Mamusia coś Ci da", "Robaczku trzeba wyczyścić nosek. Ale jak będzie po wszystkim to Tatuś kupi Ci prezent"

No cóż - nasz błąd - na początku wystarczał buziak, a potem ... "Co Mama da?" "Plezent Mama da?"

Walczymy z tym, Niunia zaczyna wracać na właściwy tor :)

poniedziałek, 5 listopada 2012

JA sama


Od jakiegoś czasu stwierdzenie „Ja sama” jest najczęściej słyszanym zwrotem u nas w domu – Niunia wszystko robi sama.

Sama  - je, sama się ubiera, sama się myję, sama się bawi – nie akurat z tym to nie do końca jest prawda.  

piątek, 26 października 2012

Stare, dobre czasy


Dzisiaj o mnie … parę dni temu trafiłam zupełnie przypadkiem na Panią fotograf w sieci – nie mogłam pozbyć się wrażenia, że znam wspomnianą Panią fotograf i nawet potrafiłam określić ramy czasowe, w których miałyśmy okazję się poznać.

Kiedy się spotkałyśmy nabrałam pewności – Znamy się i nawet wiem skąd. Ku mojemu zaskoczeniu Pani fotograf też kombinowała – skąd się znamy i jej myśli krążyły w tym samym kierunku.
Okazało się, że znamy się z Harcerstwa – tak byłam Harcerką – i jestem z tego strasznie dumna.

Ale nie o ty m miało być – że jestem dumna z fakt bycia Harcerką. To spotkanie przypomniało mi te czasy, nie to, żebym nie myślała o tym – bo przecież każdego dnia rozmawiam, spotykam – towarzyszy „niedoli” z tamtych lat.
Spotkanie było na tyle niespodziewane, że przypomniało mi to wszystko za co kochałam tamten czas, kochałam stan w jakim się znajdowałam, kochałam poczucie wolności, niezależności .
Moim zmartwieniem było to, gdzie będzie obóz, wędrówka czy biwak – i czy będzie gitara, i my – nasz zgrana paczka – pozdrawiam 37-me.

Swoją przygodę z Harcerstwem zaczęłam w pierwszej klasie podstawówki  - były to czasy, kiedy szkoła należała do szczepu, a środa była dniem chodzenia w mundurze – nie wiem czy było tak wszędzie – ale u mnie tak właśnie to wyglądało. Byłam zuchem i miałam beret z antenką J - mam go do dziś – spoczywa bezpiecznie na dnie kartonu, w którym zamknęłam pewien okres swojego życia. Potem było już lepiej, przejście do harcerstwa, prawdziwy mundur, krzyż, przyrzeczenie – i nawet teraz łza zakręciła mi się w oku.
Obozy, zimowiska, biwaki – przyjaźnie, które trwają do dziś – chrzestną mojej Niuni jest moja przyjaciółka, którą poznałam właśnie w Harcerstwie , pierwsze miłości i złamane serce.

Harcerstwo mnie wiele nauczyło – jak to wspomniała Pani fotograf – umiem zbudować łóżko – tak umiem, umiem także wiele innych rzeczy.
Ludzie, którzy stanęli na mojej drodze, ukształtowali mnie, nauczyli i dali coś od siebie – zaszczepili we mnie miłość do gór, wędrówek – dziękuję Watra, Lemur – pokazali jak można bawić się, żyć, spędzać czas na wędrówce, jak się wspinać.  Zaryzykuje, że to jakim jestem dzisiaj człowiekiem w dużej mierze jest dzięki Nim. 

To były piękne czasy – do których uśmiecham się we wspomnieniach.