Papier był wyzwaniem, plastik prawie mnie wykończył, a szkło ... to prawdziwa przyjemność. Od wrześnie przebierałam nóżkami na samą myśl, czekałam na listopad jak na gwiazdkę w lipcu. A gdy w końcu nadszedł - ja wkroczyłam do akcji i zaczęłam realizować warsztat.
Pomysłów było wiele - witraże, malowanie na szkole, ozdabianie - ale gdy przypomniałam sobie co sprawiało mi najwięcej przyjemności w dzieciństwie i gdzie szkło odgrywało główną rolę - warsztat był gotowy. Gdy ja byłam w wieku Julki, nie było takich możliwości, kolorów, fikuśnych, błyszczących drobinek - aby się pobawić, musiałam nieźle narozrabiam i natłuc tu i ówdzie. Efektem były braki w zastawie rodowej, fajansie i żarówkach.
Teraz na szczęście nie trzeba było tego robić, a zabawa była niesamowita. Postanowiłam przygotować listopadowe zdobienie bombek - czyli bardzo długie przygotowania do świąt.
Aby móc ozdabiać, najpierw trzeba się nieźle nadmuchać - tak, tak - bombki dmuchać. Otóż aby powstała jedna bombka, należy mieć szklaną rurkę o średnicy dwóch centymetrów, palnik i bardzo dobre i wytrzymałe płuca.
Jak już to wszystko uzbieramy, to jest szansa, że uda się wydmuchać jedną okrągłą bombkę, aby nadać jej kształt możemy użyć stalowego elementu (może być nóż). My wydmuchałyśmy kilka bombek - były klasyczne, serduszka, szyszki, jajka, był kot i bałwanek.
Jak już wspominałam gdy ja byłam mała tłukło się szkoło, na tzw. stłuczkę i zdobiło się bombki - było o średnio przyjemne zajęcia, - stłuczka była ostra i bardzo często kaleczyła, także dzisiejsze brokaty, puszki, farby są iście czystą przyjemnością.
Julka miała możliwość zdobić w tradycyjny sposób - czyli malować specjalnymi farbami na szkle, zdobić brokatem, tworzyć wzory na matrycy i odciskać je na bombkach, oraz robić tak zwane "puchate" bombki.
Nasz warsztat uświetnił Pomocnik samego Świętego Mikołaja, który pomagał zdobić, zakładać zawieszki i suszyć bombki. Gdy bombki schły, zabrał Nas na wspaniała wycieczkę do Muzeum Bombek i ozdób świątecznych, do poczty na biegun północny.
Zresztą zobaczcie sami
zasłuchana Julka w opowieści pomocnika Świętego Mikołaja
Kochani takie cuda i wiele innych w Konsulacie Świętego Mikołaja w Kętrzynie.
ajc ale zazdroszczę takiego warsztatu! Sama bym chętnie posłuchała
OdpowiedzUsuńNiestety w naszej okolicy nie ma takich wspaniałych miejsc...a szkoda! Sama chętnie wybrałabym się na taką wycieczkę ;)
OdpowiedzUsuńCudne!!! Szukałam czegoś podobnego w naszej okolicy, ale niestety nie znalazłam.
OdpowiedzUsuńTeż bym się chętnie wybrała z dziećmi na jakieś zajęcia z robienia bombek. Zazdraszczam.
OdpowiedzUsuńZnalazłam takie warsztaty, ale w grudniu - nijak mi się wpasować w DnW nie chciały. ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę sama dmuchałaś domowe bombki dawno temu? Rozbudziłaś moją wyobraźnię!
Własna bombka to się nazywa "bombowy warsztat"
OdpowiedzUsuńfabryka bombek jest wspaniałym miejscem ;-))
OdpowiedzUsuńBrakuje mi waszych efektów, zdjęć. Nie mam jak się odnieść do Waszych prac nie widząc ich.
OdpowiedzUsuńcudnie tam jest!
OdpowiedzUsuń