Zauważyliście, że odkąd macie dzieci uważacie na to co mówicie, jak mówicie - a zasób Waszego słownictwa wszedł na wyższy poziom.
Przez pięć lat miałam sporo czasu aby nauczyć się, że nie zawsze powinnam o pewnym kwestiach mówić, wspominać - nawet jeżeli to najlepsza wymówka na świecie. Kilka razy powinnam boleśnie ugryźć się w język, ale nie - jak powiedziało się A, to potem trzeba przyjąć na klatę czerwony odcień twarzy.
Jeżeli uważacie, że przy dziecku możecie powiedzieć o wszystkim - czytajcie, stukajcie się w głowę i błagam wyciągajcie wnioski.
Historia przydarzyła mi się osobiście jakieś 1,5 roku temu (dlaczego dopiero teraz o tym wspomina, bo gdy o tym pomyślę nadal robię się czerwona na twarzy).
Akcja dzieje się w sklepie, na dziale z zabawkami - Julka widząc jakąś zabawkę (podobną do tych które walają się po pokoju).
Julka: Mamo kupisz?
Ja: nie Kochanie, bo masz już taką lalkę
Julka: Mamusiu, ale takiej nie mam,, mam w innym ubranku
Ja: to może potrzebujesz tylko ubranka, a nie całej lalki
Julka: nie, bo jak rozbiorę tą lalę, to ona będzie goła w sklepie.
już chcę wychodzić, ale Julka nie daje za wygraną (nie płaczę, nie krzyczy, nie rzuca się na podłogę, ale patrzy tymi oczami spaniela, na które jestem zdecydowanie za miękka) - do głowy wpada mi wymówka stara jak świat.
Ja: Kochanie, nie kupię Ci tej lalki, bo Mamusia nie ma pieniążków!
Julka popatrzyła, przytaknęła i za rączkę wyszła ze mną ze sklepu (a ja poczułam, że wygrałam - nie długo się tak czułam).
Następnego dnia, gdy odbierałam Julkę z przedszkola - poczułam na własnej skórze ... otóż, w trakcie, gdy Julka ubierała się w szatni zaczepiła mnie jedna z Pań i delikatnie, tak aby mnie nie urazić zapytała:
Pani: Przepraszam, ale czy jako Przedszkole możemy jakoś pomóc?
Ja: yyyyy
Pani: rozumiem, że czuje się Pani niezręcznie, ale gdyby trzeba było jakoś rozłożyć na raty czesne ... (tutaj urwała, najwyraźniej widząc moją minę i cegłę na twarzy)
Ja: yyy
Pani: bo widzi Pani, Julka wspominała, że mają Państwo problemy finansowe
Ja paliłam się ze wstydu, Pani chyba też - gdy grzecznie opowiedziałam Jej o sytuacji z kupnem kolejnej lalki. Ja już nie używam argumentu / wymówki "nie kupię Ci tego, bo nie mam pieniędzy"
Druga sytuacja, miała miejsce kilka dni temu, gdy wracałam z Julką od logopedy. Jadąc autobusem powiedziałam, że jak wysiądziemy to pójdziemy do piekarni po jakąś bułeczkę, bo zabierając Ją z przedszkola ominął Ją obiad.
Julka: będę mogła sobie wybrać?
Ja: jasne
Julka: to chcę gniazdko
Ja: a może taką pyszną drożdżówkę z kruszonką?
Julka: a zjesz ze mną?
Ja: Nie, Kochanie
Julka: dlaczego?
Ja: Bo Mamusia nie je słodyczy (w domyśle ograniczam, a na jednej drożdżówce mogłoby się nie skończyć)
Julka z triumfem w głosie: Mamo, a wczoraj jadłaś lody - a to przecież też słodycze.
Ja zrobiłam się rumiana, a pasażerowie siedzący blisko Nas wybuchli śmiechem.
Przekonałam Was?
wiesz co, jedyne co mi przychodzi do głowy to - uczeń przerósł mistrza!
OdpowiedzUsuńwiesz, naprawdę nie wiem skąd takie wnioski
UsuńPrzepraszam, uśmiałam się :) Dzieciaki są strasznie mądre i potem łapią nas za słówka. Ja tez już przy Polce muszę uważać, bo jak walnie tekstem... :)
OdpowiedzUsuńJa juz powinnam się przyzwyczaić bo Julka jest mistrzem ciętej riposty juz jakieś 3 lata
UsuńZostanie prawnikiem na bank :-)!
OdpowiedzUsuńMówisz
UsuńMoje dziecię na szczęście jeszcze nie mówi, ale coś tam powtarza i wszystko rozumie. Naprawdę trzeba przy nim bardzo się pilnować... Wypowiedzenie słowa "bajka" na przykład skutkuje zamęczeniem nas na śmierć ;)
OdpowiedzUsuńPocieszenie Cię słowo bajka ma takie samo znaczenie gdy dziecko ma 5 lat :)
Usuń