Nie jestem fanem owoców - nie, że wszystkich - tylko niektórych. Uwielbiam jabłka ... no dobra, łatwiej jest napisać jakie jadam owoce, niż wymienić te których nie tykam nawet kijem. Jabłka jadłam od zawsze - zagraniczne owoce jakoś mi do gustu nie przypadły, zjem mandarynkę, winogrona, czy arbuza (za nim akurat przepadam), ale żeby to był jakiś szał.
Mam niestety wrażenie, że Julka wyssała ten pociąg do warzyw i owoców z mlekiem matki - warzywa są ogólnie blee, a owoce, cóż - tych je więcej ode mnie. Truskawki, maliny, jabłka, banany są SUPER, reszta mniej super, ale zjadliwa.
Wmuszanie w Nią czegokolwiek nie jest łatwe, tym bardziej, że nie chcę tego robić - gdy była papkowa - to było proste, wszystko lądowało w blenderze po czym w jej brzuszku, aż w końcu kończyło w pieluszce. Teraz muszę używać sposobów - odkryłam jeden, który zdał na piątkę, szóstkę - gdyby była dziesiątka, to też byłoby mało.
Ciekawi?
Z pomocą przyszła mi książka - zdziwieni? Biorąc pod uwagę ilość książek jakie mamy, jakie trafiają w Nasze ręce - ja zdziwiona nie byłam, że to właśnie książka pomogła w oswajaniu warzyw i owoców. O dziwo nie tylko Julka uległa ... :)
DANE TECHNICZNE
Tytuł: Przekroje. Owoce i warzywa
Agnieszka Sowińska
Z wierszowym wstępem Agnieszki Frączek
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Książka jest pięknie wydana, w twardej oprawie - dziecko otwierając ją trafia na BOHATERÓW, których spotka na kolejnych kartach książki. Są tam witaminy, barwinki, potrzebne związki, pierwiastki też się znajdą. Wszystko przedstawione tak aby było zrozumiałe dla małego czytlnika i tego większego też.
Prawie nie ma treści - dziecko przeglądając książkę, badając każdy z przekrojów widzi żelazo, cukier, czy jod - samo dochodzi do tego co i w jakich warzywach i owocach jest - wg mnie niesamowicie edukacyjny aspekt przemawia z Przekrojów.
Książka to jedno, a zachęcanie to drugie - obrazki są ładne, ale co z żywym produktem. Poszłam za ciosem - skoro Julka zajęła się odnajdywaniem witamin, barwników, żelaza, potasu - to w zaciszu kuchni - kroiłam, układałam.
Zadziałało - Julka oglądając Przekrój - zjadała jego kawałek (nie bójcie się, nie dałam Jej książki do jedzenia).
Książka to świetna pomoc naukowa, to bez wątpienia świetna pomoc dla rodziców niejadków, świetna książka, która pokaże dziecku co je i co owoc, czy warzywo ma w sobie dobrego, drogocennego.
Wg mnie nie ma ograniczenia wiekowego - no dobra dla maluszków się nie nadaje (ze względu na papierowe, a nie kartonowe strony), ale dla przedszkolaków jak najbardziej trafiona w 100%
Czyż takie czytanie to nie prawdziwa przygoda z książką?
O, moje dzieci też nie lubią warzyw i owoców, może i mnie ta książka pomoże? A nawet jak nie pomoże to i tak muszę się za nią rozejrzeć, bo jest piękna :)
OdpowiedzUsuńjest bardzo fajna, jako edukacyjna pozycja książkowa
UsuńJaka odjechana książka! Nie miałam o niej pojęcia ;-)
OdpowiedzUsuńTeż ugryzłyśmy temat owoców, ale z innej strony. Pozdrowienia!!
polecam się na przyszłość
Usuńu Was jak zwykle świetna pozycja. jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńpolecam
UsuńMamy i uwielbiamy tą książkę. Jest rewelacyjna! :)
OdpowiedzUsuńHe, he, u nas trzeba by zrobić 'przekrój' większości posiłków;) Ciekawe czy chwyci, spróbujemy i z książką. Dzięki!
OdpowiedzUsuńChcemy, chcemy!:) Już wpisana na listę:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba ta książeczka, tylko nie wiem czy nie za trudna jeszcze dla mojej Mańki :)
OdpowiedzUsuń