Gotuję i to nawet smacznie (taka autopromocja ), ale nie piekę ciast - nie to, że nie lubię ich jeść, ale...
No właśnie jest pewne ale - którego czasem nie potrafię przeskoczyć - taka moja mała fobia - brzydzę (tak, to właśnie to słowo) włożyć ręce w ciasto, ale nie tylko w nie wkładam też rąk w ziemię (nie uprawiam ogródka, nie sadzę kwiatów - mój jedyny kontakt z ziemią to gdy wywinę orła).
Z pomocą jak się domyślacie przyszło mi wszystko co nazywa się mikser, robot kuchenny, czy maszyna do chleba, ale są ciasta, które uwielbiam, a nie da się ich zrobić sprzętem który mam w domu - i tak moje ulubione ciasto drożdżowe muszę robić sama. Nie wyobrażacie ile mnie to kosztuje.
Codziennie gdy Julka wraca z Przedszkola - to Nasz czas - kolorujemy, lepimy, kleimy, śpiewamy, czy ćwiczymy (tak Julka czasem próbuje ze mną ćwiczyć), czy po prostu się wydurniamy, ale nie dzisiaj - dzisiaj Julka przyszła i powiedziała - "Mamo zróbmy coś fajnego (tak jakbyśmy codziennie się nudziły) - może ciasto"
Na dźwięk słowa ciasto - mam ciarki, autentycznie bez ściemy. W tym momencie mój mózg pracuje ze zdwojoną siłą - myśl kobieto, myśl - ciasto bez użycia rąk - MAM!
Jestem z siebie dumna i oczywiście zaradna bo parę dni temu kupiłam kawałek gotowego ciasta francuskiego - z myślą o rogalikach, ale .... rogaliki muszą poczekać.
Julka, a może zrobimy CZEKOLADOWE ŚLIMACZKI - widzę pojawiający się delikatny uśmiech na twarzy, żeby za chwil kilka usłyszeć - TAK, ZAWSZE O TAKICH MARZYŁAM. Na marginesie jakie to ciekawe, że marzyła właśnie o ślimaczkach - a tak poważnie, to okazuje się, że cobyśmy nie robiły Julka właśnie w danej chwili o tym marzy :)
Wyjęłam ciasto z lodówki, rozłożyłam - wręczyłam PIERWSZEMU KUCHARZOWI (Julka) łychę, słoik czekolady i mówię - smaruj. Okazuje się, że 80% czekolady z łyżki lądowało w budzi Pierwszego Kucharza zamiast na cieście. Gdy Niunia zasłodziła się czekoladą - stwierdziła stanowczo, że ONA JUŻ ZROBIŁA TO CO MIAŁA ZROBIĆ.
No tak - wszystko na mojej głowie - dokończyłam wykładanie czekolady, zwinęłam ciasto w rulon wzdłuż dłuższego boku i przystąpiłam - jak to mówi Julka - ostrym narzędziem (czytaj nożem), do krojenia na kawałki (1,5cm) - i tutaj znowu pojawił się Pierwszy Kucharz aby doglądać prac i samodzielnie przekładać kawałki na blachę wcześniej wyłożoną papierem do pieczenia.
Tak przygotowana blacha powędrowała do piekarnika.
Ślimaczki zniknęły w zawrotnym tempie - były naprawdę smaczne i takie proste i bez potrzeby wkładania rąk w ciasto.
Przepis:
1. Kupić jeden rulon świeżego ciasta francuskiego - ja kupuje w Lidlu
2. Rozwinąć ciasto posmarować je cienką warstwą czekolady
3. Zwinąć tak posmarowane ciasto wzdłuż dłuższego boku
4. Zimnym nożem pokroić na kawałki o grubości 1,5cm
4a. posmarowac slimaczki białkiem, można też obsypać je cukrem, wiórkami, czy migdałami
5. Blachę ze ślimaczkami wkładamy do wcześniej nagrzanego piekarnika do 180 stopni
6. Pieczemy 15-20min.
7. Wyjąć z piekarnika - poczekać aż ostygną (wiem, nie jest łatwo) i jeść.
SMACZNEGO
no proszę kochana :D
OdpowiedzUsuńjaki kucharzyk z ciebie :D
ładnie, szybko no i SMACZNIE!!! :D
bardzo szybko i nie ukrywam, że smaczne były
Usuń