Strony

sobota, 24 listopada 2012

Z drugiej ręki

Długo zastanawiałam się czy poruszyć ten temat, ale w dobie second hand'ów - pomyślałam - dlaczego nie?

Nie znam osobiście kobiety, która chociaż raz nie kupiłaby czegoś z drugiej ręki - oczywiście łatwiej przychodzi nam kupowanie ciuchów, dodatków dla siebie - ale czy kupujemy dla naszych pociech - wyczekanych, wychuchanych?

Tak - ja kupuje, a raczej kupowałam - ponieważ niunia weszła w wiek, z którego ciężko jest kupić coś w second hand'ie w dobrym stanie - coś co jest nie zniszczone i da się w tym chodzić. Wcześniej udawało mi się "wygrzebać" prawdziwe perełki, istne cuda za grosze.

Ok, a czy Wy sprzedajecie po waszych pociechach ciuszki? - Mi się zdarzało - częściej jednak oddawałam je dla tych którzy mieli gorzej, którzy potrzebowali - no cóż wychodzę z założenia, że ja się nie wzbogacę, a ktoś inny skorzysta. Tak wyznaje zasadę, że Karma wraca - moja kiedyś do mnie też wróci.

W zasadzie nie o tym chciałam pisać - pojawił się u nas ostatnio problem z zabawkami, którymi Niunia się już nie bawi - nie bawi się bo albo z nich wyrosła, albo były to nietrafione podarunki - a było takich sporo. I co tu z tym fantem zrobić - trochę oddałam - ale cała masa tego jeszcze została.

Okazuje się, że ma talent i smykałkę do handlu - zrobiłam dwa zestawy, obfociłam je i wystawiłam na jedną ze stron - poszły od razu - a bo miały niską cenę, były w bardzo dobrym stanie - okazuje się, że Niunia nie niszczy zabawek - a ponadto były to dobre, markowe zabawki.

Co z tak zarobionym groszem - jak to co - Matka - Wariatka (czytaj ja) kupi Niuni nowe coś - może tto zabawka, a może coś do pokoiku - a może wrzucę pieniążki do Świnki skarbonki - i Niunia sama za jakiś czas coś sobie kupi.

A jak Wy robicie?

sobota, 17 listopada 2012

Dzieci lubią Misie, Misie lubią dzieci ....

Tak, tak LUBIMY MISIE :)

Nie wiem czy przypadkiem zamiłowanie Niuni do Misiów nie jest moją "winą" - hm... winna - ja osobiście uwielbiam Misie - a wszystko za sprawą Misia Uszatka - bohatera mojego dzieciństwa. Bajka to jedno, ale ja miałam swojego prywatnego, osobistego Misia Uszatka, którego "taszczyłam" wszędzie ze sobą :)

Potem kiedy byłam już duża - może nawet za duża na Misie - pojawiła się moda na Kubusia Puchatka - pamiętam, że zbierało się wszystko co tylko miało znaczek Puchatka. Kiedy udało mi się pojechać do EuroDisneylandu - co mogłam sobie przywieźć jak nie pamiątki z Kubusiem - i tak ja - dwudziestoparolatka - przywiozłam torebkę i portfel z Kubusiem.

A teraz do rzeczy - Niunia pokochała Misie miłością pierwszą, prawdziwą - i to chyba za moją sprawką - bo kiedy była jeszcze mała - a konkretnie miała kilkanascie dni - Matka Wariatka na ścianach pokoiku namalowała Misie - ale nie Kubusia - tylko takie prawdziwe pluszowe misie.

Oto jeden z nich
W pokoiku Misio nie czuje się samotny bo jest ich w sumie tych namalowanych cztery - a do tego cała masa pluszowych - małych i dużych. A Niunia - nosi je, śpi z nimi, bawi się nimi - towarzyszą jej wszędzie - do przedszkola, do dziadka, na spacer, a nawet na nocnik :)

Wczoraj do kolekcji dołączył jeszcze jeden - bardzo szczególny miś - polowałam na niego od dawna - aż się udało - przedstawiam Wam nowego MISIA



Prawda, że piękny :)

A tutaj jeszcze półka pełna pluszaków - oczywiście nie mogło zabraknąć Misiów - te dwa giganty - Niunia dostała na pierwsze Mikołajki :) - nie do buta, a do skarpety :)


środa, 14 listopada 2012

Domowy szpital


Doigraliśmy się :(
Chorowanie ciągnie się u nas od początku listopada – zaczęła Mała Księżniczka – standard od kaszlu, kataru – Matka Polka (znaczy ja) dzielnie potruptałam z dzieciem do lekarza .
Diagnoza – osłuchowo dobrze
Zalecenia – higiena nosa, na kaszel psik, piski, w razie gdyby pojawiła się gorączka podawać coś na zbicie.
Na moje pytanie czy dziecko może uczęszczać do przedszkola – usłyszała , oczywiście że tak – przecież wszystkie dzieci są w podobnym stanie. Hm… Mała została tydzień w domu z dziadkiem .

Po tygodniu wróciła do przedszkola – silna, zdrowa :) - ale zachorowała Matka Polka :( - standard kaszel, karta – nie poddawałam się do momentu, aż straciłam głos, a przełykanie powodowało płacz – potruptałam do lekarza – nic specjalnego poza zwolnieniem nie dostałam.
Po dwóch dniach byczenia się na zwolnieniu dołączyła do mnie Niunia – z gorączką 39,9 – dziecia w samochód i na pogotowie – a tak – osłuchowo czysto – proszę wykonywać higienę nosa, w razie gorączki zbijać.

Ręce opadły mi do samej ziemi – strach o dziecko – bo tak wysoka gorączka to nic dobrego tym bardziej, że gorączce się u nas podobało – i bardzo ciężko było się jej pozbyć. Dzisiaj jest już (odpukać) lepiej – ale jeszcze bez spokojnej głowy – bo wieczorami paskuda do nas powraca.
A co lekarz pediatra – „Tak może być – to wirus”

piątek, 9 listopada 2012

Plezent

Moja Mała Księżniczka - zrobiła się przekupna oraz zainteresowana prezentami.
Wcześniej mimo, że nie może narzekać na brak zabawek, książeczek czy różnych dziwnych rzeczy - nie pojawiało się w Jej słownictwie hasło "plezent"

Ten czas odszedł w niepamięć - teraz plezent jest w cenie.

Nie ukrywam, że to jednak nasz wina - tydzień temu Niunia była chora - nic poważnego - katar, kaszel - ale codzienne podawanie niesmacznych leków, używanie fridy (Mamy wiedzą o czym pisze) - sprawiły, że Mała na widok łyżeczki, czy wspomnianej wcześniej fridy - uciekała gdzie pieprz rośnie.

My - aby wykonać plan - czyli podać określoną ilość leków oraz wyciągnąć to co zalegało w małym nosku - używaliśmy przekupstwa - "Kochanie jak ładnie wypijesz syropek Mamusia coś Ci da", "Robaczku trzeba wyczyścić nosek. Ale jak będzie po wszystkim to Tatuś kupi Ci prezent"

No cóż - nasz błąd - na początku wystarczał buziak, a potem ... "Co Mama da?" "Plezent Mama da?"

Walczymy z tym, Niunia zaczyna wracać na właściwy tor :)

poniedziałek, 5 listopada 2012

JA sama


Od jakiegoś czasu stwierdzenie „Ja sama” jest najczęściej słyszanym zwrotem u nas w domu – Niunia wszystko robi sama.

Sama  - je, sama się ubiera, sama się myję, sama się bawi – nie akurat z tym to nie do końca jest prawda.